W nocy z soboty na niedzielę Monikę i Michała Jamrozików z Żor wyrwała ze snu gwałtowna burza. Wkrótce obudziły się też ich dwie córeczki, pięcioletnia Paulina i trzyletnia Madzia, i przestraszone przybiegły do rodziców. Obie sypialnie mieszczą się na piętrze. Ok. godz. 2 huknęło i błysnęło gdzieś bardzo blisko.
– Nie sądziliśmy, że piorun uderzył w nasz dom. Kiedy jednak coś zaczęło trzaskać na poddaszu i pojawiły się iskry, zabraliśmy dzieci i uciekliśmy na podwórko. Z telefonu komórkowego zadzwoniłem do straży pożarnej. Przyjechali w ciągu kilku minut – opowiada pan Michał. W akcji brało udział aż pięć zastępów strażaków, po dwa z Żor i Rybnika oraz ochotnicy z Kleszczowa, w sumie 19 osób. Walka z żywiołem trwała ponad dwie godziny. Mimo wysiłku ekip ratowniczych spłonął spory fragment dachu, który teraz jest przykryty folią. Straty oszacowano wstępnie na 70 tys. zł. Dzieci Jamrozików bardzo przeżyły tę feralną noc. Rodzina od zaledwie trzech lat mieszka w domu przy ulicy Grudzińskiego, a już czeka ją poważny wydatek związany z remontem.
Z powodu pożaru trzeba było wynieść wszystkie rzeczy na dwór. Dobrze, że pomogli sąsiedzi. W niedzielę podczas mszy św. w parafii farnej pw. śś. Apostołów Filipa i Jakuba odbyła się zbiórka dla pogorzelców. Monika i Michał podkreślają, jak bardzo są wdzięczni sąsiadom oraz wszystkim darczyńcom. Dzięki nim dach na pewno uda się naprawić znacznie szybciej.
Komentarze