Do naszej redakcji napisała mieszkanka osiedla Wrębowa, oburzona praktykami stosowanymi przez personel największego w osiedlu sklepu Biedronka przy ul. Górnośląskiej. W sklepie tym nie ma miejsca, w którym można by zostawić na czas zakupów siatkę czy torbę np. z zakupami zrobionymi wcześniej w innym przybytku handlu. Klienci mogą więc wejść z siatkami między regały, tyle że przy kasie kasjerka może ich zaskoczyć prośbą o pokazanie zawartości takiej torby. Nasza respondentka poprosiła o rozmowę z kierownikiem sklepu. Dowiedziała się, że chodzi o uszczelnienie sklepu i ograniczenie liczby zdarzających się tam kradzieży. Na stwierdzenie o traktowaniu klientów jak potencjalnych złodziei usłyszała, że to w końcu tylko prośba i klient wcale nie musi jej spełnić. – Czuję się upokorzona i tak czują się chyba wszyscy inni, do których zwrócono się z taką prośbą – kończy swój list mieszkanka osiedla Wrębowa.
Wybrałem się do Biedronki na Wrębowej i dokonałem zakupu kontrolowanego. W koszyku wylądował jeden batonik, zaś w górnej części koszyka na widocznym miejscu nieprzezroczysta reklamówka z kilkoma różnymi rzeczami. Kasjerka musiała ją zauważyć, ale doczekałem się tylko pytania: „Czy to wszystko?”. Skończyłem zakupy bez nagabywania do pokazania zawartości torby.
Zaraz potem poprosiłem o rozmowę z kierownikiem bądź kierowniczką. Młoda kobieta, która przedstawiła się jako zastępca kierownika, ale za żadne skarby nie chciała zdradzić swego imienia i nazwiska, raz jeszcze zaakcentowała, że owa „kontrola bagażu”, jak to fachowo określiła, jest całkowicie dobrowolna. Dodała też, że kierownictwo sklepu zastanawia się nad systemowym rozwiązaniem problemu kradzieży i zauważyła, że gdyby od czasu do czasu nie proszono klientów o pokazanie zawartości toreb, to nieuczciwi klienci wynieśliby im pół Biedronki.
Komentarze