Sukcesem tych czasów jest to, że wiele osób zalegalizowało swoją pracę – mówi Teresa Bierza. Zdjęcie: Wacław Troszka
Sukcesem tych czasów jest to, że wiele osób zalegalizowało swoją pracę – mówi Teresa Bierza. Zdjęcie: Wacław Troszka


– To sytuacja nienormalna. Ofert jest mnóstwo, a my mamy prawie 5 tys. bezrobotnych. W rejestrze praktycznie nie powinno być żadnego mężczyzny, bo mamy propozycje dla osób z każdym wykształceniem, są olbrzymie możliwości zdobycia nowego zawodu, założenia własnej firmy czy zatrudnienia się u przedsiębiorcy, który otrzyma refundację za stworzenie nowego miejsca pracy. Tłumaczenie bezrobotnych przy rejestracji, że już mają pracę, jest nie do przyjęcia. Jeśli masz pracę człowieku, to ją podejmij, a nie rejestruj się. Konsekwencją jest kierowanie do pracy. Takie jest nasze zadanie. Ale jeśli ktoś ma załatwioną pracę, prosimy, by podpisał oświadczenie, że przedstawi nam umowę, a wtedy my go wyrejestrujemy. Okazuje się wtedy, że osoby te albo nie chcą napisać oświadczenia, albo nie przychodzą później z umowami. Jak ktoś nie chce przyjąć oferty, to zadajemy standardowe pytanie: skoro nie szuka pan pracy, to po co się rejestruje. Często słyszymy, że dla ubezpieczenia, a my nie jesteśmy ubezpieczalnią.
– Właściciele firm szukający pracowników nie mają więc zbytniego wyboru?
– Już nie przebierają. Szefowie firm budowlanych mówią krótko, byleby był trzeźwy i chciał pracować. Obecnie już w dniu rejestracji każda osoba otrzymuje ofertę pracy. O dziwo część czuje się tym wręcz urażona. Mało tego: nieraz ktoś wychodzi od nas ze skierowaniem trzeźwy, a godzinę później zjawia się w zakładzie i jest już na bani. Jest jeszcze jeden problem. Bezrobotni dostają skierowanie i mają siedem dni na stawienie się w firmie. 70 proc. idzie na spotkanie w ostatnim dniu. Potem wracają z pretensjami, że otrzymali nieaktualną ofertę.
– Ale może się też zdarzyć, że to firma jest niepoważna?
– Zdarza się, że pracodawcy zgłaszają, że przyjmą ludzi na stałe, a przyjmują na umowę-zlecenie. W ubiegłym roku mieliśmy też dwie firmy, które zatrudniły ludzi, a potem nie chciały im zapłacić. Zdecydowanie większy kłopot jest jednak z bezrobotnymi, którzy nie chcą przyjąć danej oferty. Nieraz wyciągają zwolnienie lekarskie, wypisane na druku recepty, niekiedy z adnotacją, że są niezdolni do pracy „na zawsze”. Kiedyś daliśmy pewnej kobiecie skierowanie do lokalu gastronomicznego. Kilka godzin później zadzwonił jego właściciel i oznajmił, że nie spodziewał się modelek, ale z tą kulawą i bez zębów żeśmy przesadzili. Okazało się, że po drodze pani wyjęła sztuczną szczękę i załatwiła sobie laskę. Wiele już tu przeżyłam, ale pomysłowość ludzi wciąż mnie zaskakuje.
– Słychać czasem, że wasi urzędnicy są niegrzeczni dla bezrobotnych, dzięki którym mają pracę. Z tego, co słyszę, nieraz chyba mogą wam puścić nerwy.
– Nie jest możliwe, by nasi pracownicy w sposób chamski czy ordynarny odzywali się do bezrobotnych. Dziewczyny urzędują po dwie m.in. po to, by kontrolować się nawzajem. Gdybym ja tam siedziała, na pewno nieraz dałabym się wyprowadzić z równowagi. Jedna kobieta przekonywała kiedyś naszą pracownicę, że nie może iść do pracy, bo ma siedmioro dzieci. Okazało się, że najstarsze ma 33 lata, a najmłodsze 14. Wielu petentów jest podenerwowanych i już samo pytanie o cel rejestracji, skoro nie chcą oferty pracy, może się im wydać nieuprzejme. Jednych denerwuje sam fakt, że muszą się u nas pojawić, a nieraz postać w kolejce. Niektórych najbardziej zaś denerwują oferty pracy.
– A co z ofertami dla osób z wyższym wykształceniem?
– Są kierunki studiów, po których nie znajdzie się pracy. Ich absolwenci musieli zdawać sobie z tego sprawę już w chwili ich wybierania. Kilka osób ukończyło jednak kurs spawacza, a nawet otworzyło własne firmy. Inne twierdzą, że muszą dostać pracę zgodną z ich kwalifikacjami i czekają po kilka lat. Możliwości znalezienia pracy nie brakuje, potrzebna jest jednak zmiana sposobu myślenia. Np. ludzi wciąż potrzebują banki. Chciałyby przyjąć ekonomistów, ale na rynku ich nie ma, więc zatrudniają absolwentów wszystkich kierunków. Wystarczy, że taka osoba jest kontaktowa, mobilna i chce się uczyć. Przerobiliśmy już modny kiedyś marketing i zarządzanie, teraz przerabiamy pedagogikę, ciekawe, gdzie za kilka lat będą szukali zajęcia absolwenci tak modnej dzisiaj europeistyki.
– Czy jest poziom bezrobocia, przy którym urzędy pracy stracą rację bytu?
– W Rybniku powoli zbliżamy się do takiego pułapu, bo bezrobocie obecnie wynosi mniej niż 6 proc. Zostaną nam ludzie, których trzeba będzie mocno zachęcać do podjęcia pracy. Nie można generalizować, bo z jednej strony mamy osoby, które pracują na czarno, z drugiej osoby, które chcą pracować, ale wtedy, gdy będą miały na to ochotę, bo akurat skończą się im pieniądze. Sukcesem tych czasów jest to, że wiele osób zalegalizowało swoją pracę. Nierzadko pod urząd podjeżdża mikrobus, wyskakują z niego mężczyźni w roboczych ciuchach, którzy pracują gdzieś na czarno, i chcą tylko odhaczyć termin. A tu spotyka ich niespodzianka, bo otrzymują ofertę. Jak długo mogą nas zwodzić? Gdy komuś grozi wyrejestrowanie, będące konsekwencją odmowy podjęcia pracy, idzie do swego szefa i nazajutrz informuje nas, że został przyjęty tam, gdzie pracował na czarno. Ludzi do pracy brakuje i przedsiębiorcy nie chcą się pozbywać sprawdzonych pracowników, więc w takiej sytuacji wolą ich legalnie zatrudnić.

Rozmawiał: WACŁAW TROSZKA


W tym roku PUP w Rybniku ma ponad 10 mln zł na aktywne formy walki z bezrobociem. – Moi pracownicy pozyskali te pieniądze, przygotowując różne projekty i wygrywając konkursy o dotacje. Te środki zdobywamy po to, by znaleźć pracę dla bezrobotnych bądź wyuczyć ich nowego zawodu. Nie zależy nam na imponujących statystykach, ale na rzetelnym wykorzystaniu pieniędzy z pożytkiem dla bezrobotnych. O swoich pracowników się nie martwię, bo to osoby z dobrymi kwalifikacjami, o czym najlepiej świadczy to, że dość często ktoś mi ich podkupuje – mówi Teresa Bierza. (WaT)

1

Komentarze

  • Czytelnik dot. możliwości pośredniaka 27 czerwca 2008 10:20Odpowiednia osoba na odpowiednim miejscu. O działalności Urzędu Pracy słychać dużo dobrych rzeczy. Konferencje, Targi Pracy, Dni Otwarte, spotkania z pracodawcami oraz ogromne pieniądze pozyskane z Unii mówią same za siebie. W Waszym tygodniku co rusz można przeczytać o rybnickim pośredniaku, ciągle się coś dzieje pożytecznego dla nas, bezrobotnych A cóż, klienci tej Instytucji są różni, znajdą się i tacy, którzy będą niezadowoleni, szczególnie Ci nie szukający pracy, zmuszani do aktywności - o których piszecie.

Dodaj komentarz