Odbudować rybnicką piłkę


W Pogoni, którą jako klub wspomina z wielkim sentymentem, domagał się wypłaty zaległych zobowiązań za grę i pracę trenera. Ze względu na zasługi i sympatię, jaką rybniczanin budzi do tej pory u szczecińskich sympatyków futbolu, zarząd klubu przyjął uregulowanie długu wobec niego za punkt honoru...W Radomsku udział Piotra Mandrysza w wywalczeniu awansu przez RKS był nie do przecenienia. Młody, ambitny trener nadal strzelał bramki i częściej kierował poczynaniami kolegów z placu gry niż trenerskiej ławki. Po awansie prezes beniaminka pierwszej ligi nie zgodził się, by na boisko w roli zawodnika wchodził trzydziestoośmioletni Mandrysz. Kto wie, w jakim miejscu znajdowałoby się w tej chwili Radomsko, gdyby nie ten zakaz. W decydującym o utrzymaniu meczu barażowym ze Szczakowianką pojawił się w drugiej połowie na boisku, okazał się w tym okresie najbardziej widocznym graczem i pociągnął swoich podopiecznych do ataku, którego efektem była bramka. Jednak na zmianę losów meczu było już za późno. Postawa trenera znalazła uznanie u dziennikarzy sportowych i w nie mniejszym chyba stopniu u kibiców RKS.Piotr Mandrysz ma szczęście do publiczności. Do tej pory, mimo wspomnianego konfliktu z klubem, dużą sympatią darzą go fani Pogoni Szczecin.- W moim nowo wybudowanym w Rybniku domu trudno znaleźć jakiś sprzęt kupiony w Szczecinie, na który nie dostałbym rabatu. Rozpoznawano mnie i w małych sklepikach i hipermarketach. W Szczecinie panowała tak przyjazna atmosfera, że nosiliśmy się nawet z żoną z zamiarem przeniesienia się tam na stałe. Ostatecznie zwyciężyło przywiązanie do korzeni. Zdecydowaliśmy o pozostaniu w Rybniku, choć w moim przypadku trudno mówić o pozostaniu - przez ostatnie dziesięć lat byłem tu tylko gościem. Teraz chcę tu mieszkać i myślę też o pracy na Śląsku. Póki co cieszy mnie odpoczynek po dwóch stresujących sezonach w Radomsku. Zdobyłem w tym roku licencję, która pozwala mi nie tylko na prowadzenie polskich zespołów pierwszoligowych, ale także na pracę na Zachodzie Europy. Oczywiście to niczego nie zmienia, ale gdyby pojawiła się oferta z jakiegoś zachodniego klubu, chętnie bym ją rozważył.Piotr Mandrysz zadebiutował w drużynie ROW-u Rybnik w 1981 roku w mistrzowskim meczu II ligi przeciwko Olimpii Poznań.- To był mecz wyjazdowy. Pamiętam, że na bramce stał Bzdęga. Wszedłem na boisko przy naszym prowadzeniu 2:1 i szybko znalazłem się w idealnej sytuacji, ale nie trafiłem w światło bramki. Na szczęście wygraliśmy 3:1. W podstawowym składzie zadebiutowałem w Rybniku, gdzie zastąpiłem pauzującego za żółte kartki Andrzeja Frydeckiego. Przegrywaliśmy już ze Stalą Stocznia Szczecin 0:2. Zdobyłem kontaktowego gola i przed końcem udało nam się wyrównać.Piotr Mandrysz zdobył w pierwszej lidze 41 bramek. Taki wynik na pewno plasuje go w czołówce wychowanków rybnickich klubów, a -trzeba dodać - występował w całej swojej karierze na pozycji pomocnika. Barw ROW-u bronił do 1989 roku. W 1986 był na krótko wypożyczony do drugoligowego wówczas GKS-u Jastrzębie. W 1989 roku zainteresował się nim Ruch Chorzów. Jego transfer był już przesądzony. Na treningu poprzedzającym ostatni mecz sezonu poszedł wcześniej do szatni, bo poczuł silny ból w okolicy stawu biodrowego. Powinien pauzować, bo spodziewał się poważniejszej kontuzji, jednak, gdy dowiedział się, że w Tychach mecz GKS-u z ROW-em będzie oglądał trener Ruchu, Jerzy Wyrobek, postanowił pokazać się z jak najlepszej strony. Niestety bardzo szybko opuścił boisko i na rok musiał się rozstać z futbolem.- Zamiast do Ruchu trafiłem na stół operacyjny w Piekarach Śląskich. Zerwałem mięsień prosty uda łącznie z blaszką kostną na przyszczepie. Zajmował się mną wcześniejszy opiekun kadry olimpijskiej piłkarzy dr Pawlas. Po trzech miesiącach pobytu w szpitalu czekała mnie długa i żmudna rehabilitacja. W tym okresie pomagał mi kierownik Górniczego Ośrodka Kultury Fizycznej i Sportu, Henryk Orczyk. Dzięki niemu mogłem korzystać z basenu.Debiut w pierwszej lidze nastąpił dopiero w 1990 roku w Zagłębiu.- Byłem bardzo spragniony ligi, miałem w tym czasie olbrzymią motywację do gry.W kolejnym roku w pierwszej rundzie grał w Naprzodzie Rydułtowy, a od lipca 1992 do czerwca 1994 w Pogoni Szczecin.- Był to dla mnie pomyślny okres. W 1993 roku, po porażkach reprezentacji w kolejnych eliminacjach do mistrzostw świata dziennikarze domagali się, aby mnie powołać do kadry. Latem 1994 roku wyjechałem do Austrii, do pierwszoligowego Gulet St Poelten. Podpisałem kontrakt na dwa lata, ale klub znalazł się w tarapatach finansowych, praktycznie rozsypał się, spadliśmy z ligi, a mi dano wolną rękę. Wróciłem do kraju i w 1995 grałem w Rakowie Częstochowa. Od 1 stycznia 1996 do czerwca 1999 byłem grającym trenerem Pogoni. W 1997 roku miałem zostać pierwszym trenerem zespołu, ale nie przyznano mi licencji.W rundzie jesiennej sezonu 1999/2000 Piotr Mandrysz występował w Śląsku Wrocław, a od stycznia 2000 w RKS-ie Radomsko. Poza awansem z tą drużyną do ekstraklasy ma na swoim koncie udziały w ćwierćfinale i półfinale Pucharu Ligi, a także ćwierćfinał Pucharu Polski.- Nigdy nie zapominam, że do wielkiej piłki wyszedłem ze stadionu przy Gliwickiej. Ten stadion zasługuje na to, aby odrodziła się na nim piłka. Nie mogę zrozumieć, jak w 40-tysięcznym Radomsku można stworzyć pierwszoligowy klub piłkarski, a 150-tysięcznego Rybnika na to nie stać. Jeśli czytam, że koszykarski awansowały do europejskich pucharów i zaraz potem, że rozwiązuje się klub, to zaczynam się zastanawiać, czy już zawsze rybnicki sport będzie można kojarzyć wyłącznie z żużlem?

Komentarze

Dodaj komentarz