Mirella Marek jest głównym ratownikiem na Rudzie
Mirella Marek jest głównym ratownikiem na Rudzie

Nie są tak przewidywalne jak dorośli – mówi Mirella Marek, główny ratownik na rybnickim kąpielisku Ruda.
Jak dodaje, najmłodsi często wpadają na pomysły skakania na główkę do płytkiej wody czy urządzania gonitw po murku okalającym basen, co czasem kończy się upadkiem do głębokiej wody. Najmłodsi rzadko jednak przeceniają swoje siły na basenie. To raczej problem zbyt chełpliwych dorosłych. Dzieci są ostrożne, ale nieraz nie zdają sobie sprawy z niebezpieczeństwa. Czasem zabawa w wyścigi czy nurkowanie przesłania im właściwy osąd. Jak wynika z obserwacji ratowników, przychodzą na basen nie tyle popływać, co pobawić się z kolegami. To naturalne, że interesują się wieloma rzeczami. Ostatnio pani Mirella musiała np. interweniować, gdy grupa najmłodszych zaglądała do wylotu rury basenowej zjeżdżalni.

Co by było...
W takich przypadkach używam zwykle ostrzeżeń działających na wyobraźnię. Opisałam więc, co by było, gdyby tak ktoś z ciekawskich dostał w twarz nogami osoby zjeżdżającej. Kiedy jeden z chłopców usłyszał o bólu, krwi i wybitych zębach, odruchowo chwycił się za buzię. Zwykle przedstawiamy wszystko w bardziej drastyczny sposób, ale najważniejszy jest skutek, czyli zapewnienie bezpieczeństwa i dobrej zabawy – mówi z uśmiechem pani Mirella. Na Rudzie jest dziewięciu ratowników. Dodatkowo wspomagają ich wolontariusze. To zwykle osoby, które dopiero w czerwcu tego roku ukończyły ratownicze kursy. Wypoczywający mogą czuć się bezpiecznie, ale sami ratownicy stwierdzają, że ostrożności nigdy za wiele. Tym bardziej że niektórym grupom najmłodszych należy poświęcić zdecydowanie więcej uwagi. – Mniejsze dzieci czują respekt dla ratowników. Zdarza się nawet, że deklarują chęć wybrania takiego zawodu w przyszłości. Wiek gimnazjalny rządzi się jednak swoimi prawami. Przekora, chęć zaimponowania kolegom nie pozwala czasem na słuchanie naszych poleceń. Z doświadczenia wiem, że dorastającej młodzieży trudno racjonalnie wytłumaczyć zasadność niektórych zakazów. Ratownikom pozostaje konsekwencja – mówi Mirella Marek. Mniejsze dzieci lubią zabierać na basen dmuchane kółka, pływaki i materace, których można jednak używać w części stosunkowo płytkiej, do 1,20 m.

Duże ryzyko
Przebicie czy przewrócenie materaca byłoby zbyt niebezpieczne w głębokiej części Rudy. – Na używanie materaców nie pozwalamy nawet dorosłym, którzy potrafią pływać. Bywają przypadki, że człowiek ześlizguje się z materaca, który zostaje mu nad głową, więc nie może się wynurzyć. Nietrudno w takiej sytuacji ulec panice. Lepiej więc dmuchać na zimne i nie dawać przykładu dzieciom, które są gotowe błyskawicznie podchwycić niebezpieczne pomysły. Przy tej okazji uczulam rodziców małych dzieci, które korzystają z brodzika. Przysłowie mówi, że utopić można się nawet w łyżce wody, więc także w baseniku o głębokości czterdziestu centymetrów. Najgroźniejsza jest nieuwaga. Niedawno rodzice beztrosko się opalali, a ich dziecko zawędrowało z brodzika na głęboki basen i gdybyśmy nie zdążyli podjąć interwencji, byłaby tragedia – ostrzega ratowniczka.



Ratownicy przestrzegają przed korzystaniem z dzikich kąpielisk. Jednocześnie zachęcają do wybierania Rudy. – Odkąd zmniejszono głębokość niecki z czterech metrów do niecałych dwóch, basen stał się bardziej rodzinny. Choć są tu ratownicy, rodzice nie powinni polegać wyłącznie na służbach porządkowych. Rzut oka na poczynania własnej pociechy może zapobiec niejednemu nieszczęściu – dodaje Mirella Marek. (TZ)

1

Komentarze

  • Kolega Ciotki uroda 16 lipca 2008 14:22śliczna Ratowniczka!

Dodaj komentarz