Uciekinierzy wrócili za kratki

Jako pierwszy został zatrzymany 21-letni Grzegorz M., który od maja zeszłego roku odsiadywał wyrok trzech lat i czterech miesięcy pozbawienia wolności za rozbój. Mundurowi przyszli po niego do rodzinnego domu w nocy. Mężczyzna wyjaśnił, że nie planował ucieczki, a to, co się stało, to był impuls chwili. Po godz. 6 był już z powrotem w celi. O miejscu pobytu zbiega funkcjonariuszy powiadomili rodzice. Pierwszej nocy po ucieczce Grzegorz M. ukrywał się na podwórku w pobliżu swojego domu. Dopiero na drugi dzień zapukał do drzwi rodziców. To oni przekonali syna, żeby wrócił do zakładu, a dalsza ucieczka nie ma sensu.
Kilkanaście godzin później wpadł 19-letni Alan Z. Trafił do zakładu w kwietniu zeszłego roku. Odsiadywał wyrok 3,5 roku m.in. za paserstwo. Został zatrzymany o godz. 22 na ul. Bończyka w Niedobczycach, kiedy jechał samochodem. Jak poinformowała nadkomisarz Aleksandra Nowara, oficer prasowy rybnickiej komendy, policja wiedziała, jakim autem może się poruszać. Krzysztof Machowicz, dyrektor więzienia w Wojkowicach, wyjaśnia, że do feralnej niedzieli nie było problemów z żadnym z uciekinierów. Sprawowali się wręcz bardzo dobrze. Kary odbywali po raz pierwszy, więc trafili na oddział półotwarty.
Obydwaj pracowali za murami w prywatnej firmie budowlanej w Siemianowicach Śląskich i zawsze wracali na czas. Mogli wkrótce ubiegać się o warunkowe zwolnienie za dobre sprawowanie. Teraz mogą o tym zapomnieć. W dodatku przeniesiono ich na oddział zamknięty, no i będą musieli odsiedzieć nawet po trzy lata dłużej. Obecnie trwa postępowanie wyjaśniające, jak doszło do ucieczki i dlaczego odkryto ją dopiero o godz. 6 rano.



W wojkowickim więzieniu jako placówce o charakterze półotwartym nie ma posterunków z uzbrojonymi strażnikami. Zakład jest strzeżony m.in. przez monitoring składający się z kamer oraz rozmieszczoną wokół barierę podczerwieni z detektorami ruchu. Wiadomo już, że strażnicy pełniący służbę zignorowali ich wskazania. (MS)

Komentarze

Dodaj komentarz