Bernard Lecina chowa swój dobytek i przyrządy malarskie w reklamówce
Bernard Lecina chowa swój dobytek i przyrządy malarskie w reklamówce

Kilku z nich co jakiś czas wychodzi na prostą. Pomiędzy tymi grupami jest rybnicki twórca Bernard Lecina.
Odrzucony przez wielu, narażony na śmiech i pogardę, pomocy nie znajdował właściwie nigdzie. Z noclegowni wyniósł złe wspomnienia, wszawicę, poza tym nie mógł znaleźć wspólnego języka z towarzyszami niedoli. Nie wszyscy potrafią zrozumieć artystyczną duszę, często wykorzystują nawet sytuację, by za darmo zarobić na talencie kumpla, który jest autorem płaskorzeźb, portretów, dekoracji na murach. Teraz mówi, że musi odzyskać swoje prace, bo wyłudzono od niego obrazy czy płaskorzeźby, obiecując mu bogatych mecenasów. Tymczasem za kilka prac w ogóle nie dostał wynagrodzenia.

Za 10 złotych
– Za pewien obraz oferowano mi dziesięć złotych. Jak mam w tej sytuacji ufać ludziom? W pewnej galerii w Żorach chcieli wziąć moje obrazki, aby je wystawić. Zszedłem nawet z ceną, bo tak mi zaproponowali. Niestety, kiedy przyjechałem za jakiś czas, okazało się, że wszystkie leżą pod ladą. Pani prowadząca galerię wrzasnęła, że mam je sobie zabrać – wspomina Bernard Lecina. Jak przyznaje, w takich sytuacjach zdarza mu się zdenerwować i powiedzieć kilka przykrych słów, bo ma swoje zdanie. Coraz częściej jednak macha ręką na wyzwiska czy pogardliwe traktowanie. Kłopot w tym, że zaczyna szwankować mu zdrowie, a lat przybywa.
Tych, które spędził jako bezdomny, uzbierało się już grubo ponad dwadzieścia. Wcześniej mieszkał w Jankowicach i był dekoratorem w MHD. Skończył rybnickie II Liceum Ogólnokształcące i zdał maturę. – To niespotykane wśród bezdomnych. Spotykam się z wieloma ludźmi w trudnej sytuacji, często także bez dachu nad głową. Bernard jest fascynującym człowiekiem, ciągle zaskakuje mnie wiedzą z dziedziny sztuki, to prawdziwy pasjonat. Opowiedział mi np. o każdej z reprodukcji, jakie mam w domu. Dla mnie to tylko ładne obrazki – mówi Tadeusz Dybała, społecznik, który zainteresował się losem odrzuconego artysty.

Nie ma szans
W tej chwili najważniejsze dla Bernarda jest zdrowie. Upał ma na niego fatalny wpływ, niekiedy traci przytomność. Jednak aby mógł korzystać z opieki medycznej, musi mieć kartę Narodowego Funduszu Zdrowia. Tymczasem dopiero ostatnio wyrabia dowód osobisty. Poprzedni mu skradziono, podobnie jak większość skromnego dobytku. – Śpię na klatkach schodowych, myję się i piorę swoje ubrania w publicznych toaletach. To, czego nie mogę zabrać do reklamówki, upycham w krzakach. Niestety, zdarza się, że potem znajduję te rzeczy podarte. Na ludzką złośliwość nic nie poradzę – zwierza się artysta.
Bardzo chciałby znaleźć nawet najmniejsze lokum. Z pomocą niewielu przyjaciół mógłby nawet wyremontować swój kąt. Niestety, instytucje kierują się przepisami. – Bez stałego zameldowania nie ma szans na otrzymanie mieszkania komunalnego. Za co bezdomny miałby przeprowadzić remont? To koszty 15-20 tys. zł. Czas oczekiwania na mieszkanie wynosi około pięciu lat. Komisja nie bierze pod uwagę stanu zdrowia, wykształcenia, talentu ani zasług. Ostrzegam przed samowolnym, nawet czasowym zajmowaniem lokalu. Grozi to skierowaniem sprawy do sądu – grzmi Jan Podleśny, dyrektor Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej w Rybniku.

Wszystkim przeszkadza
– Mam już dość bezproduktywnego chodzenia i braku zajęcia. Tym bardziej że przeszkadza to wielu ludziom. Ciągle jestem przeganiany. Chciałbym znaleźć miejsce, gdzie nie rzucałbym się w oczy – mówi Bernard Lecina, który jest dobrze znany w straży miejskiej. Na zapytanie dotyczące przeganiania go z miejsca na miejsce pada stwierdzenie, że to czynności wykonywane wobec wszystkich osób, których zachowanie wywołuje zgorszenie bądź wpływa na uszkodzenie urządzeń użyteczności publicznej. – W takich przypadkach strażnik może nakazać opuszczenie takiego miejsca – mówi krótko Renata Towścik, rzecznik rybnickich stróżów porządku.



Pozostaje pytanie, czy siedzenie nad Nacyną lub na ławce może wywołać zgorszenie. Tym bardziej że Bernard Lecina jest zwykle czysty. Niestety, chyba nazbyt często wrzuca się go i jemu podobnych do jednego worka z napisem: ostrożnie, niebezpieczny bezdomny. Bezdomnością i biedą nie można się jednak zarazić, chamstwem i znieczulicą jak najbardziej. (TZ)

4

Komentarze

  • 17 października 2009 14:33Obibok to Ty on est bardzo uzdolniony
  • Tadeusz Dybała Współczucie i tolerancja 17 lipca 2008 23:21Panie Robotnik żal mi Pana, pamiętaj Pan że Jezus pochylił się nad nierządnicą, no chyba że jest Pan niewierzący to z góry przepraszam. Odpowiadają Pani czy Panu Ananas dziękuję za informację, dzisiaj przyjęto wniosek na mieszkanie komunalne, było trochę biegania ale udało się.
  • Ananas 17 lipca 2008 21:01"Bez stałego zameldowania nie ma szans na otrzymanie mieszkania komunalnego" a to nieprawda można wykazać że jest się związanym z miejscem w którym się przebywa. Np chodziło się tu do szkoły, bądź kiedyś sie mieszkało i płaciło jakieś rachunki, na tej podstawie także można ubiegać sie o mieszkanie z zasobów miasta.
  • robotnik szuka swojego miejsca 16 lipca 2008 17:36Biedny bezdomny ,artysta?Dwadzieścia lat temu pracy nie brakowało,co wtedy robił ten człowiek?Teraz biedny pokrzywdzony,pomóżcie.Wcale mi nie żal takich obiboków. Zwykła praca może hańbiąca dla takiego artysty?

Dodaj komentarz