Chcemy wychować olimpijczyka


Unia Racibórz jak Klub Gimnastyczny Radlin to prawdziwe sportowe skarbce, z najbogatszymi tradycjami i wspaniałymi wynikami, z jakich znane są nie tylko w kraju.
Stale związany z Unią Racibórz Ryszard Wolny w maju ubiegłego roku został trenerem reprezentacji Polski zapaśników stylu klasycznego. Największym sprawdzianem jego pracy był start trójki podopiecznych w Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie. Ich występ nie zakończył się dobrze. Cała trójka przegrała swoje pierwsze walki.

Grzegorz Kowalczyk: Honor polskich zapasów uratowała Agnieszka Wieszczek - pierwsza Polka, która wywalczyła medal w rywalizacji kobiet, wprowadzonej do programu igrzysk stosunkowo niedawno. Po największym sukcesie, jakim był start w IO w Atlancie, gdzie zdobyliśmy 5 medali, w tym trzy złote, pozostało tylko wspomnienie. W Sydney, Atenach i Pekinie zapaśnicy znaleźli się poza podium...
Ryszard Wolny: Ucieszył nas medal Agnieszki, bo zdobyła go także dla naszej dyscypliny, ale oczywiście nie zachłysnęliśmy się tym sukcesem. W zapasach jest regres i wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę. Mimo to - tak jak każdy trener - liczyłem na medal w Pekinie. Kandydatem do podium był startujący w Śląsku Wrocław złoty medalista mistrzostw Europy Artur Michalkiewicz w kategorii do 84 kg. Przy korzystnym losowaniu mógł dotrzeć do półfinału. Trafił w pierwszej walce na wicemistrza świata i odpadł, choć mógł się pokusić o zwycięstwo. Dwaj pozostali Julian Kwit (Śląsk, kat. do 74 kg) i Mrek Mikulski (Legia, 120 kg) to zawodnicy, dla których sukcesem było samo zakwalifikowanie się na igrzyska. Wcześniej nie odnosili sukcesów na arenie międzynarodowej, nawet jako zwycięzcy turniejów.
O kondycji naszych zapasów decydują trzy czynniki. Kiedy zostałem mistrzem olimpijskim w Polsce było osiem, dziesięć klubów, posiadających w kadrze od 30 do 40 seniorów. Dziś te najbardziej prężne mają po dwóch, trzech. Nie ma sparingpartnerów na treningach. Chłopcy 18-, 19-letni odchodzą od sportu, bo nie ma im czego zaoferować. To jest moment, w którym zaczynają myśleć o tym, jak będą zarabiać na życie.
Kolejna sprawa to szkolenie. Ryszard Świerad, który osiągnął z nami tak duży sukces w Atlancie, bazował na ludziach przygotowanych przez Stanisława Krzesińskiego. Skupiał się na trenowaniu siły i wytrzymałości. Została zaniedbana technika i teraz są tego konsekwencje.

Czy w Unii Racibórz są talenty, które stać na powtórzenie Pańskich sukcesów?
W Unii wiele się zmieniło. Mamy dużą grupę medalistów mistrzostw Polski i Europy. Naszym priorytetem jest to, żeby stworzyć im jak najlepsze warunki i umożliwić dalszy rozwój. Wyremontowaliśmy hotel, remontujemy siłownię, w przyszłym roku odnowimy salę. Staramy się, by w Raciborzu powstał ośrodek olimpijski. W całym kraju jest wielu chłopców chętnych do tego, aby u nas trenować. Sami się zgłaszają. Naszym najważniejszym celem jest wychowanie olimpijczyka. W tej chwili z naszej piątki, szóstki każdy ma na to szansę. Najbardziej wyróżniają się: Kamil Błoński, Wojciech Zieziulewicz, Piotr Żółtawski, Rafał Pyka, Mateusz Wolny. Coś z tego musi się urodzić. Każdy ma partnera w swojej kategorii wagowej. To bardzo dobra grupa. Chcą trenować, wiedzą, co chcą osiągnąć. Mają po 18, 19 lat i tworzą grupę, która powinna bić się o Londyn.

Czy po niepowodzeniu w Pekinie, nadal pozostanie Pan trenerem kadry?
Objąłem kadrę rok temu. Starałem się zmienić mentalność tych zawodników i to mi się nie udało. Można by mnie było oceniać, gdybym pracował przez cztery lata. Ile można w ciągu kilkunastu miesięcy zmieć w ukształtowanym już zawodniku? O fakcie, że startowało trzech zawodników można powiedzieć: "tylko trzech" lub "aż trzech." W igrzyskach startuje po 20 najlepszych w każdej kategorii, takich, którzy przeszli turnieje kwalifikacyjne. Dlatego każdy start w igrzyskach to jest duże osiągnięcie. Każdy chce zdobyć medal. Do Sydney z każdej prawie olimpiady przywoziliśmy medal. To pozostawiło w nas duży apetyt. Kiedyś na olimpiadę wyjeżdżała piątka zawodników z medalami mistrzostw świata i Europy, nie udało się jednemu, to drugi stanął na podium. Teraz tylko Michalkiewicz miał jakieś osiągnięcie i tylko na niego można było liczyć. Nie udało mu się i na tym koniec.

Startował Pan w pięciu olimpiadach, w szóstej wystąpił Pan jako trener. Zdobył Pan ogromne doświadczenie, z którego będą mogły korzystać kolejne pokolenia raciborskich i polskich zapaśników...
Na pierwszą olimpiadę wyjechałem w wieku 19 lat. Za każdym razem było inaczej. Największa różnica to uczestnictwo w igrzyskach w charakterze trenera i zawodnika. Jako trener reprezentacji stworzyłem program szkolenia, którym zostanie objęta grupa kilkunastu chłopców od 17 do 20 lat. Są młodzi, chętni do pracy. Dziś jeszcze nie przegrywają, wygrywają. Najgorsze to przyzwyczaić się do porażek, wejść w taki rytm. Nie nauczyli się jeszcze przegrywać, więc można z nimi osiągnąć wynik, a tego chcę. Będą ze mną współpracować między innymi: Włodek Zawadzki, Józef Tracz, Stanisław Krzesiński, Jerzy Kopański.

A Pan nie nauczył się przegrywać?
Nie. Start w Pekinie, dlatego że w roli trenera, był dla mnie najważniejszy. Choć brałem porażkę pod uwagę, bardzo ją przeżyłem. Zamknąłem się w sobie na kilka tygodni. Każda porażka boli. Jako zawodnik potrafiłem rozpamiętywać przegraną nawet przez dwa miesiące. Zawsze - i teraz także - skończyło się na wnioskach, co trzeba zrobić, aby po raz drugi tego nie doświadczyć.

Ucieszył Pana medal Agnieszki Weiszczek, ale jak pamiętam, nie jest Pan zwolennikiem rywalizacji kobiet w ringu i na macie?
Medal Agnieszki ucieszył nas wszystkich wyjątkowo. Wiedzieliśmy, że walczy o brązowy medal z przeciwniczką, z którą w bezpośrednim pojedynku w mistrzostwach świata przegrała kwalifikacje do Pekinu. Potem musiała się jeszcze wiele natrudzić, by jednak wystartować w igrzyskach. To zwycięstwo dało jej podwójną satysfakcję. Pokazała charakter, temperament, waleczność. wszystko co najlepsze, ale nie zmieniło to mojego przekonania, że takie dyscypliny jak zapasy, dżudo i boks są nie dla kobiet. Zdaję sobie sprawę, że niektórym dziewczynom pozwala to się zrealizować, osiągnąć cel w życiu, odnaleźć swoje miejsce, nie wpływa to jednak na moje przeświadczenie, że nie są do tego stworzone.

Agnieszka Wieszczek wystąpiła w walce o brązowy medal w nausznikach. Czy zapaśnicy też chronią w ten sposób swoje uszy?
Zdarza się, że złamie się małżowina, dżudocy i zapaśnicy zakładają nauszniki, żeby zaoszczędzić sobie bólu, ale nie ze względów estetycznych. Zapaśnik i dżudoka są przez to rozpoznawalni. Ja nazywam to skaleczeniem zawodowym.

Czy Mateusz ma predyspozycje do tego, by doścignąć tatę w sukcesach? i czy geny odziedziczone przez mamę mu w tym pomogą?
Ma 18 lat i jest na dobrej drodze. Prawidłowo się rozwija. Jest pracowity po mnie i po Kasi. Ja tak jak on przychodziłem na każdy trening i do końca pracowałem na pełnych obrotach. Po rodzicach odziedziczył najlepsze cechy, a - co bardzo ważne - ma talent i jest uczciwy. Ma zatem tych dobrych cech bardzo dużo, ale jest niecierpliwy. Staram się mu wytłumaczyć, że zapasów trzeba się uczyć całe życie. On chciałby zaraz wszystko umieć. Jednak sam też kiedyś taki byłem. Nakłaniałem go, żeby grał w piłkę. Dobrze mu to wychodziło, został królem strzelców w rozgrywkach trampkarzy. Zrezygnował, żeby zająć się zapasami.

Czy złoty medal olimpijski dużo zmienił w Pańskim życiu?
Życie się zupełnie odmieniło. Człowiek stał się osobą publicznie rozpoznawalną - nie tylko w Raciborzu, w kraju, ale i w Niemczech, gdzie często bywam. Sam się nie zmieniłem, zostałem takim samym człowiekiem, jakim byłem.

Od jakiegoś czasu otrzymuje Pan świadczenie olimpijskie...
Od 2005 roku. Gdy startowałem w igrzyskach, nie miałem tej świadomości. Przeforsował to wielki zwolennik sportu Aleksander Kwaśniweski. Polska nie jest jedynym krajem, w którym nagradza się w ten sposób ludzi, którzy zrobili coś wielkiego. Wielu sportowców po zakończeniu kariery ma pomysł na życie. Nie wszyscy zostają trenerami czy nauczycielami. To bardzo ważne, żeby godnie przeszli przez kolejne lata życia. Mamy wiele przykładów na to, że nie wszyscy potrafili się po zakończeniu najlepszej nawet kariery odnaleźć.

Nie wszyscy mogą w sporcie osiągnąć tak wiele jak Pan...
Ale zawsze powinno się spróbować, bo nigdy nic nie wiadomo. Sportu nie trzeba uprawiać dla sukcesu. Każda jego forma ma wpływ na kształtowanie osobowości, pozwala postawić przed sobą cel i dążyć do jego realizacji. Każdą formę sportu można potraktować także jak działanie profilaktyczne, które uczy dyscypliny, pozwala unikać środowisk skażonych nałogami i innymi patologiami. Medal olimpijski to nagroda, a prawdziwym sukcesem jest droga do niego.

Medale polskich zapaśników na kolejnych ośmiu olimpiadach: Montreal (1976) 3 medale (1 złoty, 2 brązowe), w Moskwa (1980) 7 medali w stylu klasycznym i wolnym (5 srebrnych, 2 brązowe), w Seulu (1988) 3 medale (1 złoty, 1 srebrny, 1 brązowy), w Barcelonie (1992) 2 srebrne, Atlanta (1996) 5 medali w stylu klasycznym (3 złote, 1 srebrny, 1 brązowy), Sydney (2000) bez medalu, Ateny (2004) bez medalu, w Pekin (2008) 1 brązowy w w stylu wolnym kobiet.

Sukcesy Ryszarda Wolnego:
1987 – Mistrz Europy Juniorów
1988 – Mistrz Europy Juniorów, uczestnik Igrzysk Olimpijskich (Seul)
1989 – Mistrz Europy Seniorów, 3 miejsce na Mistrzostwach Świata Juniorów,
1990 – 3. ME seniorów, 3 MŚ Seniorów,
1992 – 7. IO w Barcelonie,
1994 – 4. MŚ,
1995 – 2. ME, 4 MŚ,
1996 – 1. IO Atlanta
1997 – 9. MŚ,
1998 – 8 ME, 6 MŚ,
1999 – 2. MEuropy, 10. MŚ.
2004 – 11. IO Ateny

Komentarze

Dodaj komentarz