Wojna o ośrodek


Państwo Elżbieta i Zbigniew J. z Kędzierzyna-Koźla dzierżawili ośrodek w latach 1999-2001. Miasto zawarło z nimi umowę na czas określony, wygasającą z dniem 30.09.2001. Po tej dacie utracili wszelkie prawa do OWR. Twierdzą, że zaczęli przygotowywać ośrodek do sezonu 2002 – rozpoczęli remonty, zabezpieczyli majątek. W lutym br. miasto ogłosiło przetarg na dzierżawę ośrodka. Państwo J. mają pretensje do zarządu, że nie poinformował ich o tym fakcie.– Małżeństwo miało, i wciąż ma, spore zaległości finansowe wobec urzędu miejskiego i z tej przyczyny nie mogło przystąpić do przetargu. Podobnie nie ma podstaw, aby zwracać byłym dzierżawcom pieniądze, które mieli włożyć w ośrodek. Umowa nie podlega przecież wypowiedzeniu – twierdzi burmistrz Ernest Emrich.Elżbieta i Zbigniew J. poczuli się oszukani. Sprawiedliwości chcieli szukać w kolegium odwoławczym przy Sejmiku Samorządowym w Raciborzu, gdzie skierowali skargę na urzędniczkę. Taka instytucja jednak nie istnieje. Pismo trafiło do Urzędu Miasta w Raciborzu, który kopię przesłał do magistratu w Kuźni Raciborskiej. Czytamy w nim m.in.:„Będąc osobą odpowiedzialną za odbiór ośrodka wodnego w Kuźni poprzez kilkumiesięczne zaniedbanie i bezczynność, doprowadziła do nieodebrania ww. ośrodka po zakończeniu umowy najmu po 30 września 2001 roku. Nie będąc powiadomieni o fakcie przetargu [...] przystąpiliśmy do prac mających na celu przygotowanie obiektu do sezonu letniego 2002. Z tego tytułu ponieśliśmy koszty [...]. Urzędniczka ta doskonale wiedziała, że przetarg będzie ogłoszony już w październiku 2001 roku. Zataiła ten fakt przed nami. O przetargu dowiedzieliśmy się od pana burmistrza w lutym 2002 roku. 1 marca odbył się przetarg, w którym nie mieliśmy szans brania udziału ze względu na fakt nieuiszczenia podatku, którego nie zapłaciliśmy ze względu na złą pogodę i brak frekwencji.Byli dzierżawcy oskarżyli również urzędniczkę o celowe sfałszowanie protokołu z przeprowadzonego przetargu.Burmistrz skontrolował urzędniczkę i dokumenty. Nie stwierdził żadnych uchybień. Protokół z przetargu podpisali wszyscy członkowie komisji przetargowej i burmistrz. Ernest Emrich, choć nie był do tego zobowiązany, poinformował też państwo J. o efektach kontroli. Spowodował tym kolejną skargę, tym razem na zarząd, za krycie swoich urzędników. Zarzuty badały dwie komisje rady miejskiej: rewizyjna i przestrzegania prawa. Uznały, że skarga jest bezpodstawna.– Kto remontuje cokolwiek, nie wiedząc, czy będzie to dalej użytkował? – pytał retorycznie Robert Simon.Wielu radnych wypowiadało się w podobnym tonie. Twierdzili, że małżeństwo wyszło przed szereg, bo było pewnym przedłużenia dzierżawy. Jedynie radny opozycyjny Mariusz Brześniowski zaznaczył, że można w pewnym sensie zrozumieć pretensje byłych dzierżawców, bo gdyby opuścili ośrodek zaraz po wygaśnięciu umowy dzierżawy, nie byłoby w nim gospodarza i majątek mógłby zostać rozkradziony:– Tak późne ogłoszenie przetargu jest opieszałością działania urzędnika.Rada miasta musiała wypowiedzieć się w sprawie zarzutów w formie uchwały. Radni uznali skargę za bezpodstawną i odrzucili ją. Nie oznacza to jednak końca sprawy. Byli dzierżawcy już zaskarżyli zarząd i urzędniczkę do Regionalnej Izby Obrachunkowej.

Komentarze

Dodaj komentarz