Impreza wysokiego ryzyka

Od wielu lat raciborzanie witali Nowy Rok na placu Długosza. Były koncerty, a o północy życzenia dla mieszkańców, fajerwerki i oczywiście szampan, które przynosili ze sobą żądni zabawy. Zmienił to prezydent Mirosław Lenk, który zapowiedział, że póki będzie rządził, nie dopuści do czegoś podobnego, bo to impreza wysokiego ryzyka.
– Wiem, że cieszyła się sporym zainteresowaniem. Dotychczas jednak nikt nie zwrócił uwagi, że to impreza masowa. Trzeba wynająć firmę ochroniarską, zabezpieczyć karetkę, a to są koszty – wyjaśnia prezydent. Dlatego też dwa lata temu niemal w ostatniej chwili odwołał zabawę pod chmurką i przeniósł ją do domu kultury przy ul. Chopina. Przyszły tam tylko dwie osoby, nie licząc artystów i ochrony. Ostatecznie zabawa się nie odbyła. W zeszłym roku w sylwestra na nadodrzańskich bulwarach zorganizowano pokaz laserowo-pirotechniczny. Podobny odbędzie się w tym roku. Gmina zapłaci za to 50 tys. zł.
– Tyle samo kosztowałaby nas tylko ochrona imprezy otwartej na placu Długosza. A dopóki będę prezydentem, nie pozwolę wydawać pieniędzy na coś, co ma niewiele a wspólnego z zabawą, bo są tam tylko pijani nastolatkowie i potłuczone butelki. Mieszkańcy, którzy witają Nowy Rok przyzwoicie, nawet tam nie szli, bo groziło to dostaniem po głowie, a w najlepszym wypadku pobrudzeniem płaszczem – zauważa gospodarz miasta.

Komentarze

Dodaj komentarz