Dla dobra wnuków

Pan Stefan z Rybnika przepracował na kolei 28 lat. Teraz jest emerytem. Mieszka z trójką wnucząt (najstarsze ma 18, najmłodsze 16 lat) i nieznośnym zięciem Mirosławem M. Zastępuje im matkę i babcię, a na dobrą sprawę także ojca, bo ten rzadko pracuje, często za to zagląda do kieliszka i urządza karczemne awantury. W końcu dziadek postanowił wyprowadzić drania. Teraz czeka już na wykonanie wyroku sądu, czyli wyeksmitowanie zięcia.
Historia zaczęła się od tego, że jego starsza córka Basia po wyjściu za mąż pozostała w rodzinnym domu, który wznieśli jeszcze rodzice pana Stefana. Z początku wszystko układało się dobrze. W końcu lat 90. pracujący w kopalni Rymer zięć wziął górniczą odprawę i zrezygnował z pracy. Od tego czasu coraz częściej zaglądał do knajpy i coraz częściej wracał do domu pijany. – Córka się nie skarżyła, ale widziałem, co się dzieje – wspomina pan Stefan. W listopadzie 2006 roku Basia zmarła na raka. Pan Stefan, który był już wdowcem, został z wnukami i zięciem, który sprawował się coraz gorzej, więc dziadek, będący rodziną zastępczą dla wnuków, coraz częściej wzywał policję.

Nie dorósł
– Ten 45-letni mężczyzna okazał się zupełnie nieprzygotowany do roli ojca. Nadużywał alkoholu, bił dzieci, a nawet groził im śmiercią – opowiada prokurator Aleksander Żukowski. W lipcu 2007 roku Mirosław M. został skazany za znęcanie się nad teściem i dziećmi. Nie kwestionował swej winy, a dostał wyrok w zawieszeniu. W sierpniu tego samego roku sąd po pozwie teścia nakazał mu opuszczenie domu. Stwierdził, że skoro znęca się nad rodziną, to nie przysługuje mu prawo do lokalu zastępczego.
Nic to jednak nie dało. Wyrok eksmisyjny też pozostał na papierze. Komornik chciał bowiem, by to pan Stefan wskazał lokal, do którego miałby trafić delikwent. W połowie marca dziadek postanowił więc poszukać pomocy w prokuraturze. Prokurator Żukowski poprosił policję o zestawienie raportów z interwencji w domu pana Stefana. Było ich sporo. Większość dotyczyła okresu już po wyroku. Mężczyzna złamał zasady warunkowego zawieszenia kary, ale prokurator postanowił przede wszystkim pomóc dzielnemu dziadkowi w pozbyciu się uciążliwego lokatora. Napisał do prezydenta miasta, prosząc o wskazanie lokalu tymczasowego, do którego można by go wyprowadzić. W lipcu tego roku wiceprezydent Joanna Kryszczyszyn, informując, że powiadomi prokuraturę, jeśli tylko znajdzie takie pomieszczeniem.

Prezydent znalazł
Znalazło się ono trzy miesiące później, a poinformowany został o tym również Mirosław M., który poświadczył to podpisem na potwierdzeniu odbioru. Przyznano mu 5,7 m kw. powierzchni przy ul. Raciborskiej, zaznaczając, że pozostałą część lokalu o powierzchni użytkowej 25 m kw. przydzielono innym osobom. Stawka czynszu miała wynosić 2,45 zł za m. Zięć nie pofatygował się jednak do Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej, nie odebrał kluczy i nie wyprowadził się od teścia. Po jakimś czasie prokuratura zainteresowała się bezczynnością komornika, który w listopadzie odpisał jej, że od 11 czerwca w jego biurze toczy się postępowanie egzekucyjne, ale wierzyciel (czyli pan Stefan) wpłacił tylko część kwoty, którą miał uiścić. Wniósł opłatę stałą – 1000 zł, ale nie zapłacił kolejnych 600 zł, które miały pokryć koszty policyjnej asysty przy eksmisji. – Komornik jest podmiotem gospodarczym, który zarabia na egzekucji – przyznaje prokurator Żukowski. Jak dodaje, komornik wyjaśnił, że nie chce wykonać eksmisji również dlatego, że nie może wyprowadzić mężczyzny do lokalu zajmowanego już przez inne osoby. Wątpliwości komornika nie zmieniają faktu, że przez pół roku właściwie nie zrobił nic. W dużej mierze z tego powodu 2 grudnia prokurator zgłosił swój udział w postępowaniu egzekucyjnym. Próbowaliśmy skontaktować się z komornikiem, ale w jego biurze usłyszeliśmy, że nikt nie będzie z nami rozmawiał, bo nie jesteśmy stroną.

Pusty lokal
– My musimy wiedzieć o wszystkich decyzjach komornika. Nie może być tak, żeby przez pół roku komornik nie robił właściwie nic, choć eksmisja ma chronić nieletnie dzieci. W nawiązaniu do jego zastrzeżeń nadmieniam, że z pisma pani wiceprezydent wcale nie wynikało, że we wskazanym lokalu mieszkają już inne osoby. Niedawno okazało się, że na Mirosława W. czeka pusty lokal. Oczekujemy więc już tylko informacji, że eksmisja została wykonana, a pan Stefan ma święty spokój – mówi prokurator Żukowski.



Kilka dni temu odwiedziliśmy pana Stefana. Eksmisja wciąż nie doszła do skutku. Gospodarz wie tylko, że do jego zięcia trafiły kolejne pisma od komornika. Nie martwi się jednak o święta, bo rok temu uciążliwy współlokator spędził je poza domem. – Mam nadzieję, że podobnie będzie i teraz, więc spokojnie zasiądziemy do wigilijnej kolacji – mówi. (WaT)

PS: Imiona dziadka i zięcia zostały zmienione.

1

Komentarze

  • czytelnik 27 grudnia 2008 11:37komornicy to banda największych i najbardziej strachliwych nierobów.jak się trafi sprawa z awanturnikiem lub pijakiem,to podchodzą do niej jak "pies do jeża".Najlepiej "LUBIĄ"osoby stare,schorowane i niedołężne.Przy nich pokazują "klasę"-na bruk a jakby tak jeszcze się dało sprzedać laskę lub protezę to dopiero pokazali by władzę nad bidakami.

Dodaj komentarz