W nosie koalicji


Główny zarzut stawiany przez opozycję dotyczy utrudniania dostępu do projektów niektórych uchwał.- Od dwóch lat nagminnie się nas lekceważy, a dostęp do projektów bardzo istotnych dla miasta uchwał umożliwia się nam na dwa-trzy dni przed sesją. Czasami jest to nawet okres jednego dnia - mówi Teresa Kocierz. - Czy radny jest w stanie zapoznać się i odpowiednio przygotować do jakiejkolwiek merytorycznej debaty, jeżeli materiały udostępnia się mu na dzień przed sesją? To jest chore. A gdzie jest zachowany termin siedmiu dni na zapoznanie się z projektem uchwały? Podobnie jeżeli chcę wyciągnąć z biura rady jakikolwiek protokół z sesji, to muszę na ręce przewodniczącego pisać wniosek lub prośbę. No to pytam się: czy to jest normalne? Takich problemów nie ma jednak radny z SLD.Radna Kocierz, jako adwersarz prezydenta Jana Kowola, jest oburzona również innym postępowaniem, które, jak twierdzi, stało się już regułą na każdej sesji. Chodzi mianowicie o zachowanie porządku obrad. Pomimo że jest on podawany do publicznej wiadomości w lokalnej prasie, to już na sesji okazuje się, że nie ma on nic wspólnego z tym, o którym się przeczytało.- Można sprawdzić w zapisach protokołów z sesji. Porządek obrad, który nam dostarczono, raptem na sesji okazuje się całkiem inny. Bywa dziwnie poszerzony o jakieś dwa, trzy, a nawet cztery projekty uchwał, z którymi wcześniej nie mieliśmy możliwości się zapoznać. Jako że rządząca koalicja ma zdecydowaną większość w radzie, uchwały przechodzą. A nas po prostu się lekceważy. Jednak w ten sposób przede wszystkim lekceważy się tych mieszkańców, którzy nas wybrali. I to jest nie na miejscu - mówi wzburzona T. Kocierz.Do tak ostrych zarzutów natychmiast ustosunkował się prezydent miasta, a zarazem członek prezydium rady - Jan Kowol.- Nie ma takiego prawa, że projekt uchwały musi być dostarczony w terminie siedmiu dni. Prawo mówi - powinien być. A radny, czy to na danej komisji, czy na sesji ma prawo dyskutować przed podjęciem decyzji. Z tym, że jest jedna rzecz: radni opozycyjni nigdy nie dyskutowali merytorycznie, a zawsze robili wszystko, aby wszystko zbojkotować. I czy oni dostaną projekt uchwały miesiąc wcześniej, czy też dzień przed sesją, zawsze jest jeden kociokwik na sesji. Liczyć można się z kimś, kto dyskutuje merytorycznie, ale jeżeli ktoś bez przerwy podkłada kłody pod nogi, to takiego człowieka należy wyeliminować. Zresztą dwa lata próbowaliśmy się z nimi dogadać, a dwa następne mamy ich w nosie.

Komentarze

Dodaj komentarz