Sprawdzamy każdy sygnał o drapieżniku – podkreśla Krzysztof Szydłowski
Sprawdzamy każdy sygnał o drapieżniku – podkreśla Krzysztof Szydłowski

– Nie mamy wątpliwości, że to ślady zwierzęcia z rodziny kotowatych – mówi Bartosz Lachowicz z Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Raciborzu.
Kilka dni wcześniej drapieżnik zdziesiątkował króliczą fermę w Łanach, odległych o 20 km od granic Raciborszczyzny. Podobne zdarzenia już od dawna odnotowuje się na Opolszczyźnie. Jest wiele hipotez na temat, skąd zwierzę się tam wzięło, ale na razie żadnych konkretów. – Nie mamy zgłoszeń o zaginięciu dużego kota z ogrodów zoologicznych czy cyrków. Zwierzę prawdopodobnie uciekło z transportu, być może z Czech, gdzie hodowla takich zwierząt jest legalna – mówi podinsp. Jarosław Dryszcz z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu.
Krzysztof Szydłowski, szef raciborskiego centrum kryzysowego, apeluje o ostrożność zwłaszcza do hodowców bydła i nierogacizny. – Gospodarze powinni dobrze zabezpieczać swój inwentarz. Dziki kot może się rzucić na człowieka. Nie należy więc prowokować go ani się do niego zbliżać – radzi Krzysztof Szydłowski. Wszelkie sygnały o obecności tajemniczego drapieżnika należy zgłaszać w PCZK (nr tel. 032 412 06 02), w straży pożarnej (032 415 21 07), można też dzwonić pod numer alarmowy 998.



Każda pogłoska o drapieżniku wywołuje strach i obiega okolicę lotem błyskawicy. W środę odciski dużych łap zauważono w Nędzy. Dzień później przy drodze z Krowiarek do Szczytów znaleziono martwego dzika. Okazało się jednak, że odciski pozostawił duży pies, a dzik padł ofiarą zderzenia z jakimś samochodem. Piątkowego popołudnia, 27 marca, pumę widziano w sołectwie Leboszowice. Jak poinformowała gliwicka policja, drapieżnika około godz. 16 zauważyła grupa mężczyzn jeżdżąca quadami po lesie. (Amis, MS)

Komentarze

Dodaj komentarz