W stanie oskarżenia

Prokuratura Krajowa w Katowicach zakończyła śledztwo w sprawie płk. Włodzimierza W., byłego szefa Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej i Zakładu Karnego w Jastrzębiu. W czwartek, 19 marca, akt oskarżenia trafił do sądu rejonowego w tym ostatnim mieście, gdzie będzie toczył się proces. Na ławie oskarżonych zasiądzie jeszcze dziewięć osób, które odpowiedzą za poświadczanie nieprawdy i pośrednictwo we wręczaniu łapówek.
Są wśród nich m.in. lekarz wystawiający fałszywe zaświadczenie potrzebne do załatwienia jednej z przepustek, strażnik więzienny, który woził skazanych do prac przy domu płk. W., oraz pracownica urzędu stanu cywilnego wystawiająca duplikaty aktów zgonu będące podstawą do wydawania przepustek więźniom, którzy stwierdzali, że zmarli to ich krewni. W tym gronie jest także dwóch braci Marek i Ryszard K., którzy mieli żądać łapówek za pośrednictwo w załatwieniu przepustek, powołując się na wpływy i dobre kontakty z pułkownikiem. Całej dziesiątce postawiono w sumie 41 zarzutów. Dziewięć z nich usłyszał Włodzimierz W. Dotyczą one okresu od sierpnia 2005 do 2008 roku, kiedy pełnił funkcje dyrektora Zakładu Karnego w Jastrzębiu, rzecznika służby więziennej i dyrektora okręgowego służby więziennej w Katowicach.
– Przedstawiliśmy mu zarzuty dotyczące przyjmowania łapówek, powoływania się na wpływy w szpitalu MSWiA oraz przekroczenia uprawnień – informuje prokurator Leszek Goławski, rzecznik Prokuratury Krajowej w Katowicach. Dodaje, że wciąż sprawdzanych jest jeszcze kilka innych wątków. Według śledczych pułkownik przyjmował łapówki zarówno od podwładnych, którzy chcieli awansować, jak i skazanych, którzy starali się o przepustkę. Forma wdzięczności była różnorodna – od pracy przy remoncie domu poczynając, po płacenie za materiały i przyjmowanie kosztownych prezentów kończąc. Wśród prezentów były m.in. telewizor, bryczka, kosmetyki, pieniądze, alkohol czy ozdobny wóz drabiniasty.
Śledczy ustalili, że pułkownik, powołując się na znajomości w szpitalu MSWiA, załatwił pracę w służbie więziennej koledze, który miał kategorię D. W maju 2006 roku, w czasie pielgrzymki Benedykta XVI, wystawił przepustkę odsiadującemu wyrok piłkarzowi Gwarka Ornontowice, choć resort sprawiedliwości zakazał wypuszczania więźniów na czas papieskiej wizyty. Piłkarz zagrał jednak mecz. Przywiózł go i odwiózł trener. Włodzimierz W. zasugerował bowiem więźniowi, żeby przedstawił zaświadczenie o chorobie matki, która była zdrowa. Pułkownik nie przyznaje się do winy. Adwokaci nie zaprzeczają, że więźniowie pracowali w jego domu, ale dopiero po wyjściu na wolność. Włodzimierzowi W. grozi kara do ośmiu lat więzienia.



Rok temu pułkownik został zatrzymany przez CBA. Od tej pory przebywa w areszcie śledczym. Z uwagi na bezpieczeństwo osadzono go w zakładzie karnym poza Śląskiem. Jeśli dostanie karę odsiadki, odbędzie ją też poza Śląskiem. Do czasu sądowego rozstrzygnięcia jest zawieszony w obowiązkach i otrzymuje połowę wynagrodzenia. Wszczęte przeciwko niemu postępowanie dyscyplinarne zawieszono do czasu orzeczenia wyroku. (MS)

2

Komentarze

  • ble ble 10 sierpnia 2009 22:26znam chlopa duzo by o nim gadac eheheh
  • puma niewinny 02 kwietnia 2009 21:12No i bądż tu człowiekiem .Przecież nikomu nie robił krzywdy a wręcz przeciwnie pomagał ,przecież skazany to też człowiek.

Dodaj komentarz