Lech Sikora produkuje wino już od czterech lat
Lech Sikora produkuje wino już od czterech lat

Jej właścicielem jest Lech Sikora.
Wszystko zaczęło się przed czterema laty, gdy za namową znajomych wybrał się wraz z nimi na Dzień Otwartych Piwnic, cykliczną imprezę odbywającą się w miejscowości Pezinok na Słowacji. To wielkie święto ludzi tej branży, w trakcie którego prezentowane są wina pochodzące z przeszło stu winnic Europy Środkowo-Wschodniej. Pan Lech popatrzył i też postanowił spróbować. W 2005 roku kupił od miejscowych rolników pierwsze owoce winorośli, by wyprodukować pierwsze wino. Rok później sprowadził z Włoch pierwsze sadzonki. Na obszarze 10 arów zasadził ich 300 typu regent i rondo (te dwie odmiany najlepiej zadomawiają się w polskim klimacie, ponadto produkowane z nich wino uważane jest za tzw. jakościowe), a winnicę nazwał Laguną.

Na poważnie
W tym roku winnica znacznie się powiększy. Gospodarz przygotował już przeszło 0,6 ha ziemi, na której posadzi około dwóch tysięcy sadzonek merlota, pinot neir, cabernet cortis, dornfelder i resling. Lech Sikora chce na poważnie zajmować się produkcją wina, więc uczestniczy systematycznie w szkoleniach organizowanych przez doświadczonych producentów z regionu Zielonej Góry bądź Jasła. W okolicach tych miast istnieją największe w Polsce winnice. – W tej branży trzeba być naprawdę bardzo cierpliwym. Może bowiem okazać się po trzech lub czterech latach, że sadzonki się nie przyjęły i cała praca poszła na marne. Dlatego produkcja wina wymaga szczególnej staranności i dokładności – mówi właściciel winnicy Laguna.
W ubiegłym roku weszła w życie ustawa, która pozwala polskim producentom wina na sprzedawanie swoich wyrobów. Jednak zdaniem Lecha Sikory do tego, by krajowe wina pojawiły się na sklepowych półkach, jeszcze daleka droga. Przede wszystkim właścicieli winnic, którzy zdecydują się na podjęcie próby detalicznego handlu, czeka niezwykle długa droga związana z rejestracją i uzyskaniem wymaganych pozwoleń. Najpierw bowiem trzeba się zarejestrować w Agencji Rynku Rolnego. Następnie należy uzyskać akceptację odpowiedniego terytorialnie wojewódzkiego inspektoratu produkcji rolno-spożywczej, sanepidu i urzędu celnego, a to trwa, więc jak na razie jeszcze nikomu w Polsce nie udało się sprzedać wina własnej produkcji.

Uprościć procedury
– Ważne jest jednak to, że taka ustawa w końcu się pojawiła. Jest ciągle zmieniana i być może z czasem procedury dopuszczające wina do sprzedaży ulegną uproszczeniu – mówi Lech Sikora. Dla niego wytwarzanie wina jest po prostu wielką pasją, dającą możliwość oderwania się od codzienności. Sprowadza beczki z Francji, by wino leżakowało w jak najlepszych warunkach. Zakupił nowoczesne kadzie, zbiorniki, wyciskarki. Adaptuje piwnice na działalność winnicy. Ma też bogate plany jej rozbudowy. Marzy mu się otworzenie restauracji, w której mógłby serwować wina własnej produkcji. – Chciałbym, aby kultura picia wina w Polsce była taka sama jak w innych krajach – mówi. Podkreśla, że coraz więcej osób bierze się za zakładanie winnic. W naszym regionie działają one też m.in. w Gorzycach i Radlinie. Ich właściciele sprowadzają sadzonki z Włoch, Słowacji i Chorwacji.



Nowelizacja ustawy o podatku akcyzowym oraz ustawy o wyrobie i rozlewie wyrobów winiarskich, obrocie tymi wyrobami i organizacji rynku wina uchyliła niekorzystne przepisy, które nie pozwalały na wprowadzenie domowego wina do obrotu oraz sprawiały, że jego produkcja w rodzinnych winnicach była nieopłacalna. Narzucone cztery lata temu wymogi były główną przeszkodą hamującą rozwój małych winnic. Do tego czasu winiarze mogli co najwyżej pić własne wino do obiadu. Nowelizacja uprościła procedury, zwolniła też wytwórców produkujących do tysiąca hektolitrów wina rocznie z obowiązku m.in. prowadzenia laboratoriów. (AK)

Komentarze

Dodaj komentarz