Stanisław Haśkiewicz wrócił na stałe do Jastrzębia
Stanisław Haśkiewicz wrócił na stałe do Jastrzębia

Do wielu z nas na Wielkanoc przyjedzie rodzina z Niemiec, bo większość Ślązaków ma bliskich za Odrą. Dlaczego zdecydowali się na emigrację? Czy zawsze były to ich własne wybory? Na te pytania szukał odpowiedzi Adam Dyrko, autor książki „Wygnańcze szlaki. Relacje uchodźców i emigrantów z Polski do Niemiec”, która właśnie ukazała się na polskim rynku.
Publikacja powstała w Niemczech, premierę miała dwa lata temu. Zawiera wspomnienia uciekinierów, emigrantów i wygnańców, od lat 40. poczynając, na 90. kończąc. Autorko jest historykiem i dziennikarzem. W 1980 roku przyłączył się do powstającej Solidarności. Stan wojenny zastał go w Stanach Zjednoczonych. W obawie przed aresztowaniem postanowił nie wracać do kraju. Dotarł do Niemiec, gdzie współpracował m.in. z „Westdeutsche Allgemeine Zeitung”, Radiem Wolna Europa oraz z prasą polonijną. Obecnie jest już na emeryturze i kieruje Polskim Klubem Katolickim w Monachium.

Jedna historia
Przed kilku laty podjął się próby spisania losów emigrantów z Polski. – Uważam, że historia emigracji Polaków do Niemiec jest nieodłączną częścią historii obu krajów – mówi Adam Dyrko. Podkreśla, że powody wyjazdów były różne. Jedni opuszczali Polskę, żeby poprawić sobie status ekonomiczny, drudzy uciekali ze względów politycznych. Dziś za Odrą mieszkają prawie 2 mln naszych rodaków. Największa fala dotarła tam z Polski w latach 1980-1990 i właśnie na niej autor „Wygnańczych szlaków” skupił swoją uwagę. Losy ludzi, którzy za Solidarność musieli opuścić kraj, stanowią lwią część wspomnień.
Wśród uchodźców był 64-letni dziś Eugeniusz Zandler, członek komitetu strajkowego w jastrzębskiej kopalni Manifest Lipcowy w sierpniu 1980 roku. W ręce milicji wpadł 4 stycznia 1982 roku. Po wyjściu z aresztu w kwietniu 1982 roku nie miał powrotu do pracy w kopalni i wyjechał do Niemiec. Tam zatrudnił się w kopalni Victoria w Marl. W 1995 roku uległ wypadkowi i przeszedł na rentę. Po czterech latach za wrócił do Polski. Obecnie mieszka w Cieszynie, gdzie prowadzi własną firmę budowlaną. Na łamach książki wyjątkowo wymownie wspomina swoje pierwsze dni w Niemczech.

Czas stracony
„Nigdy dobrowolnie nie zdecydowałbym się na wyjazd z kraju. Z tęsknoty naprawdę można umrzeć. Starałem się przekonać do tego, że teraz to jest moja nowa ojczyzna, że pieniądze tam zarabiane ułatwią mi życie. Nic z tego. Uważam ten czas za stracony”. W podobnych okolicznościach wyjeżdżał Jan Czerwionka. On też był represjonowany za działalność w komitecie strajkowym w kopalni Moszczenica. Jak relacjonuje na łamach książki, we wrześniu 1982 roku w obroty wzięli go esbecy. Jedni straszyli, że już nie wyjdzie na wolność, inni doradzili: zbieraj się do wyjazdu na Zachód. Wyjechał 21 listopada 1982 roku.
Zupełnie inne okoliczności wygnały z Polski Stanisława Haśkiewicza. Zdecydował się na wyjazd w momencie, kiedy dowiedział się, że mieszka tam jego ojciec. Senior Haśkiewicz był żołnierzem zawodowym. W 1968 roku odmówił wykonania rozkazu, który nakazywał wziąć udział w najeździe na Czechosłowację. Został za to skazany. Jednak udało mu się uciec za Odrę. Tam założył własną firmę budowlaną. Dopiero pod koniec lat 80. zdołał jakoś nawiązać kontakt z synem, który ostatecznie pojechał do ojca. Interes kręcił się wyśmienicie. Dobre czasy skończyły się po zjednoczenia Niemiec.

Czarny murzyn
– Wówczas przekonałem się, jak Niemcy potrafią być solidarni wobec siebie i jak są nieprzychylni Polakom oraz w ogóle obcym – mówi Stanisław Haśkiewicz. Schwarzeneger, czyli czarny murzyn, to jedno z najpopularniejszych pogardliwych określeń, jakie padały pod jego adresem. Niemcom nie podobało się to, że obcy mogą tak dobrze prosperować w ich kraju. Pierwsza na powrót do Jastrzębia zdecydowała się żona. – Wróciłem za nią. Na szczęście nie zrzekliśmy się polskiego obywatelstwa, dlatego nie było żadnych problemów. Nie żałujemy tej decyzji – opowiada dzisiaj Haśkiewicz.



Nie wszyscy rozmówcy Adama Dyrki wyrazili zgodę na publikację swoich wspomnień. Dlatego w książce znalazła się tylko część materiałów zgromadzonych przez dziennikarza. Z pewnością jednak te, które tam zgromadzono, są dobrym opisem polskiej, w tym śląskiej, emigracji w Niemczech. (AK)

2

Komentarze

  • miły Jakiś czas temu... 12 kwietnia 2009 08:03Jakaś tfu tfu tfu "legenda" Solidarności z Jastrzębia coś tam mamrotała o sobie, że musiała wyjechać, ze musiała zrzec się obywatelstwa....a tu proszę cytat: "Na szczęście nie zrzekliśmy się polskiego obywatelstwa:...czyli można było, ale trzeba było chcieć !!
  • Johann ach ta polska propaganda 10 kwietnia 2009 06:04półprawdy podniesione do rangi dogmatu...

Dodaj komentarz