Agnieszka Rutkowska z Lysek usiłuje odzyskać pieniądze za towar, który kupiła od warszawskiej firmy Beck Imperial. – Pomagam tej pani, ale efekty na razie są żadne – ubolewa Sonia Karwot, powiatowy rzecznik praw konsumenta w Rybniku.
12 grudnia zeszłego roku pani Agnieszka pojechała na wycieczkę połączoną z pokazem, która kosztowała 16 zł. Zaproszenie znalazła w skrzynce na listy. Na wycieczce odbyły się prelekcja i pokaz sprzętów leczniczych. – Przez sześć godzin opowiadali, co ma jakie cudowne właściwości. Kupiłam poduszkę do masażu. Gratis dołożyli lampę do naświetleń. Nawet nie wspomnieli o przeciwwskazaniach do stosowania urządzeń – opowiada pani Agnieszka. Trzy dni później udała się do lekarza (leczy się onkologicznie) i przy okazji pochwaliła nabytkiem. Usłyszała, że cudowny sprzęt może jej bardziej zaszkodzić, niż pomóc.
Musi odebrać
Postanowiła nie przyjąć przesyłki. Kurier, który dostarczył ją tego samego dnia, oznajmił jednak, że musi ją odebrać i zapłacić. Nazajutrz kobieta wysłała pisemne odstąpienie od umowy. Dostała odpowiedź, że w chwili dokonywania zakupu znała swój stan zdrowia, więc nie ma mowy o uznaniu rezygnacji. Pani Agnieszka zwróciła się wtedy do rzecznika konsumentów. – Umowę zawarto poza lokalem firmy, więc klient może od niej odstąpić w ciągu 10 dni bez podania przyczyn. Ta pani dopełniła formalności, na co zwróciłam uwagę w swoim piśmie – mówi Sonia Karwot.
W odpowiedzi otrzymała pismo, że klientka nie odesłała towaru w ciągu 14 dni od dokonania zakupu, choć pani Agnieszka ma dowód nadania. Wymiana korespondencji trwa piąty miesiąc i końca nie widać. Pani Agnieszka cieszy się tylko z tego, że zapłaciła gotówką i nie dała się namówić do wzięcia kredytu, bo teraz miałaby problemy z bankiem. Nie ona jedna dała się omamić. Trzech uczestników wycieczki kupiło cudowne fotele elektryczne po przeszło 4 tys. zł, a i tak miała to być okazja, bo organizatorzy pokazu wmówili im, że taki fotel kosztuje 120 tys. zł.
Cudowne fotele
Oni mogli kupić tanio, bo rzekomo dopłaciła im Unia Europejska. Nie musieli nawet wypełniać wniosków, bo firma zrobiła to za nich. Jak dodaje pani Agnieszka, nikt nie jest zadowolony z fotela. Za to, że ona postawiła się firmie, została ukarana. 15 marca ze znajomymi chciała wybrać się na kolejny pokaz tej samej firmy do Mosznej, chcąc dowiedzieć się, jak wygląda jej sprawa. Gdy autobus zajechał do Lysek, kierowca zaczął legitymować wszystkich wsiadających, a ją bezceremonialnie wyrzucił z autobusu.
Zatelefonowaliśmy do firmy Beck Imperial. – Pani nie jest osobą kompetentną, żebym z nią mogła rozmawiać – oznajmiła nam Edyta Krukowska z działu handlowego. To samo mówili inni pracownicy. Nie chciano połączyć nas nawet z rzecznikiem prasowym. Ostatnio do Warszawy znowu poszły pisma z żądaniem zwrotu pieniędzy wraz z odsetkami. – Teraz zagroziłam, że jeśli nie będzie odzewu, wystąpimy do sądu – mówi Sonia Karwot. Jak dodaje, przypadek pani Agnieszki jest już kolejnym, z jakim spotkała się w ostatnim czasie.
Jak mówi Sonia Karwot, różne firmy znalazły sobie na naszym terenie podatny grunt wśród osób starszych, które są niestety naiwne, więc wykorzystują to, naciągając je i oszukując. – Ta, z którą mamy do czynienia, szuka ofiar na terenie Lysek, Pszowa czy Mszany – stwierdza Sonia Karwot. – Niech moja historia będzie ostrzeżeniem dla innych – dodaje Agnieszka Rutkowska. (MS)
Komentarze