Kłopot z taryfikatorem

O nakładanie maksymalnych kar na wandali zaapelował do prezydenta Artur Jarosz, wiceprzewodniczący Rady Miasta w Raciborzu. Mirosław Lenk stwierdza, że strażnicy nie pobłażają chuliganom, ale muszą przestrzegać taryfikatora, który jest taki sam w całym kraju. Chociaż straż miejska podlega prezydentowi, to nie ma on możliwości wpływania na wysokość nakładanych kar, a rozpiętość kwot wedle taryfikatora jest bardzo duża.
Za drobne wykroczenia delikwent może zarobić mandat od 50 do 100 zł. Takie sankcje otrzymują zazwyczaj ci, którzy zanieczyszczają miejsca publiczne. W większości przypadków interwencje kończą się na pouczaniu. Tak stanowią zapisy ustawy o strażach miejskich i gminnych: w pierwszej kolejności pouczać, potem karać. Mandat dostaje ten, kto notorycznie, mimo upomnień, popełnia to samo wykroczenie. W Wodzisławiu stróże porządku nie mają jednak litości dla tych, którzy dewastują mienie. M.in. kierowcy parkujący na trawnikach mogą zapłacić mandat nawet w wysokości 500 zł. Jeśli jednak szofer spowoduje poważne zniszczenia, może trafić przed oblicze sądu. Problem w tym, że strażnicy nie za wszystkie wykroczenia mogą wlepiać mandaty. Tak jest w przypadku np. uniemożliwiania bądź utrudniania innym korzystania z urządzeń przeznaczonych do użytku publicznego, jakimi są automat telefoniczny, ławka w parku czy instalacja oświetleniowa. Wtedy sprawy są kierowane do sądu. Według prezydenta Raciborza najsurowiej powinny być karane dewastacje mienia. Radni zajmą się kwestią na najbliższych posiedzeniach komisjach. – Wnioski, które zostaną wypracowane, trafią do wszystkich służb, a więc straży miejskiej, policji czy straży pożarnej – zapewnia prezydent Lenk.

Komentarze

Dodaj komentarz