20023710
20023710


W czerwcu 1999 roku zbadali swoją wodę w sanepidzie. „Woda pod względem chemicznym i bakteriologicznym odpowiada wymaganiom dla wód zdatnych do picia i potrzeb gospodarczych” - przeczytali na kartce z wynikami. Niestety, w 2001 roku jakość wody wyraźnie się zepsuła. Dużo gorszy był smak i na oko było widać, że to już nie ta sama woda. W lutym tego roku ponownie ją zbadali. Tym razem wyniki były już zupełnie inne. Dowiedzieli się, że ich woda ze względu na odchylenia od wymaganego składu chemicznego nie nadaje się do picia. Ba, znaleźli nawet dodatkową adnotację przestrzegającą, że woda może być szczególnie szkodliwa dla niemowląt i kobiet w ciąży. Przekroczone zostały m.in. normy obecności azotanów i manganu. Woda miała zbyt niski odczyn pH i twardość.- Pani z sanepidu sugerowała, że źródłem zanieczyszczeń mogą być stosowane na sąsiednich polach nawozy sztuczne, ale przecież od lat nikt tu niczego nie uprawiał - mówi Marta Skrzypiec. Dlaczego i z czyjej winy popsuła się woda, nie ma już w tej chwili większego znaczenia.W marcu 74-letni Henryk Skrzypiec wybrał się w sprawie wody do urzędu miasta. Wiceprezydent Romuald Niewelt pomógł mu napisać list do wodociągów. Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji na telefon dowoziło im wodę, którą wlewano do dwóch 200-litrowych beczek. Najpierw przywieźli za darmo, potem Skrzypcowie musieli już za nią płacić. Sama woda nie była może droga, ale cenę podbijały koszty jej dowozu. Od blisko dwóch miesięcy wodę dostarcza im córka Janina. Do swojego „malucha” podpina niewielką przyczepę, w której układa butle wypełnione kranówką. Po wodę jeździ do domu swego brata, który mieszka w prywatnym domu na skraju osiedla Nowiny. Do celów spożywczych państwo Skrzypcowie wykorzystują wodę kupowaną w pięciolitrowych butlach w supermarkecie. Trudno jednak wyobrazić sobie, by miało tak być stale, zwłaszcza zimą. W czasie poprzedniej, po intensywnych opadach śniegu, Skrzypcowie byli przez kilka dni odcięci od świata. Na gruntową drogę prowadzącą do ich domu żadne pługi nie dotarły. To mniej przyjemne strony mieszkania na odludziu.W czasie kolejnej wizyty w magistracie okazało się, że wodociąg, który miałby dostarczać wodę do ich domu, dołączono do istniejącego już większego projektu. W sumie trzeba wybudować 360 m nowej sieci, którą woda popłynie do domu państwa Skrzypców, ale i kilku pobliskich nowo wybudowanych posesji. Teraz od zarządu miasta zależy, czy projekt ten doczeka się realizacji jeszcze w tym roku. Oczywiście wszystko rozbija się o pieniądze. Kosztorys inwestorski wodociągu opiewa prawie na 100 tys. zł. Miasto musi w tej sytuacji zorganizować przetarg, ale dzięki temu uda się prawdopodobnie wybudować wodociąg mniejszym kosztem. Zazwyczaj firmy walczące o zlecenie schodzą z ceną poniżej kosztów wyliczonych przez inwestora. Tak przynajmniej uczy doświadczenie.- Robimy wszystko, by tym ludziom pomóc. Jeśli zarząd miasta zdecyduje o realizacji tego projektu, jeszcze w tym roku popłynie tam woda - powiedziano nam w wydziale gospodarki komunalnej urzędu miasta. Państwo Skrzypcowie mają więc nadzieję, że przed zimą ich kłopoty z wodą się skończą

Komentarze

Dodaj komentarz