Okazuje się, że nie mogą nabyć lokali za przysłowiową złotówkę, jak jest w ustawie, ale muszą zapłacić nawet kilkanaście tys. zł. Zarząd tłumaczył im, że z tych pieniędzy trzeba spłacić ponad 51 mln zł, jakie spółdzielnia zalegała państwu z tytułu należności podatkowych. Kwestia dotyczy okresu, kiedy była Rybnicka Spółka Węglowa prywatyzowała swoje zasoby, a SM Orłowiec i Marcel nabyły w nich udziały. W Ministerstwie Skarbu sprawę poruszali posłowie Grzegorz Tobiszowski i Adam Gawęda. Minister Aleksander Grad odpowiedział, że dług uległ przedawnieniu w 2002 roku. Tak samo orzekły resorty infrastruktury i sprawiedliwości.
– Praktyki spółdzielni są więc niezgodne z przepisami – stwierdza poseł Gawęda. Lokatorzy mieli nadzieję, że po nagłośnieniu sprawy cena wykupu ulegnie zmianie. Tak się jednak nie stało, a zarząd tłumaczy, że kwota wynika z konieczności uzupełnienia 40-procentowego wkładu mieszkaniowego, wyliczonego w czasach istnienia pierwszej rady nadzorczej i wprowadzonego uchwałą, która obowiązuje do dziś, choć po drodze była denominacja. W efekcie z 51 mln zł zostało kilkaset tysięcy. – Gdyby trzeba spłacić pierwotną kwotę, cena przewłaszczenia wyniosłaby nie 138, lecz 345 zł za metr kw. – wyjaśnia wiceprezes Iwona Zganiacz.
Ludzie rozważają więc możliwość złożenia przeciw zarządowi zbiorowego pozwu do sądu, chcą też zwrócić się do rzecznika praw obywatelskich. Na razie zwierają szyki w nadziei, że po wyborach do rady nadzorczej, które odbędą się 15 czerwca, uda się im wymienić zarząd. Członkowie zarządu twierdzą, że nie mają sobie nic do zarzucenia. – Swego czasu dwóch spółdzielców zarzuciło nam oszustwo z powodu owych cen, sprawą zajęła się prokuratura, ale umorzyła postępowanie, nie dopatrując się znamion przestępstwa. Mogę odejść z czystym sumieniem – oznajmia prezes Czesław Mazurek.
Lokatorzy Orłowca nie zamierzają składać broni, tym bardziej że na tani wykup mieszkań pozostało już tylko parę miesięcy. Ostatniego grudnia ustawa przestanie przecież obowiązywać. Sprawa nie jest jednak prosta, czego dowodzi przypadek lokatora, który wytoczył spółdzielni proces i przegrał. Temida przyznała bowiem rację spółdzielni, stwierdzając, że choć dług się przedawnił, zobowiązanie istniało, więc trudno uznać je za niebyłe. (MS)
Komentarze