Skoczyli sobie do gardeł


Teresa Kocierz oskarżyła prezydenta oraz przewodniczącego rady Marka Hildebrandta o prowadzenie nagonki na radnego Jana T., który wyrokiem gliwickiego sądu ma zwrócić do kasy miasta około 30 tys. zł nienależnie pobranych diet. Radna broniła kolegi jako jedynego żywiciela rodziny, który jej zdaniem „nie tylko nie wzbogacił się na urzędzie miejskiego radnego, ale dowiedział się, gdzie jest jego miejsce w szeregach niepokornej opozycji”. Według niej cała nagonka prowadzona jest ze szczególnym zacietrzewieniem, głównie przez przewodniczącego i tych członków zarządu miasta, którzy nakazem RIO zostali zobowiązani do zwrotu ogromnych kwot pieniędzy, czego do dzisiaj nie uczynili. Stwierdziła, że rada Knurowa jest jedyną w Polsce, gdzie przewodniczący skarży własnego radnego.- Przewodniczący Marek Hildebrandt oraz prezydent Jan Kowol do radnych opozycyjnych odnoszą się z arogancją, złośliwością i jawną nienawiścią. Uruchomili całą machinę w celu udowodnienia mojemu koledze, Janowi T., faktu nieoddania oświadczenia majątkowego. Uważam, że w końcu należy zaprzestać dyskredytowania i szykanowania Jana T., a sprawę załatwić do końca bez zbędnego rozgłosu.Inicjatorka obrony kolegi swoim wystąpieniem mocno podkręciła atmosferę na sali. Odpowiedź przewodniczącego była błyskawiczna i równie agresywna: - Jestem zbulwersowany. Pani chciałaby piętnować wszystkich złodziei, oszustów i malwersantów, ale swojego kolegę będzie pani kryła? Coś jest nie tak. Wszyscy mamy swoje prawa i obowiązki, a oddanie oświadczenia majątkowego jest podstawowym obowiązkiem każdego radnego. Więc z tego powodu, że ktoś jest oszustem, pani chce go kryć?Wtedy do dyskusji włączył się kolejny opozycjonista Zbigniew Wojciechowski, zwracając się z pytaniem do przewodniczącego, w jaki sposób dowiedział się, że radny złożył puste oświadczenie: - Skąd mam wiedzieć, że pan się nie dobierał też i do mnie?”.Wzburzony M. Hildebrandt natychmiast zripostował: - Panie radny, za kogo pan mnie uważa, mówiąc, że ja się do pana dobierałem? Proszę mnie nie obrażać”.Kolejny radny opozycji Andrzej Kołodziej, wspomagany przez swojego kolegę Z. Wojciechowskiego, przypuścił bardzo ostry szturm na przewodniczącego. Niczym z broni maszynowej sypnęli pod jego adresem zarzutami, najpierw natury zawodowej, jako do lekarza, a następnie osobistej. A. Kołodziej wytknął mu, że odmówił udzielenia pomocy jednemu z pacjentów - radnemu Z. Wojciechowskiemu: - Gdyby to było w innym kraju prawa i sprawiedliwości, to ten pan nie tylko nie powinien być lekarzem, ale tym bardziej przewodniczącym rady miejskiej - podsumował.Marek Hildebrandt natychmiast zareagował: - Powinien pan przede wszystkim pilnować swoich spraw osobistych, a od moich proszę się trzymać z daleka. To, co pan tutaj mówił, to są jawne oszczerstwa.Nerwowa atmosfera i emocje zaczęły brać górę nad rozsądkiem. Zamiast przedstawiać wnioski i prowadzić dyskusję, zaczęto obrzucać się błotem. Radny Wojciechowski zwrócił się bezpośrednio do przewodniczącego: - Nie jest to kłamstwo, jest to prawda, tak że będzie miał pan jeszcze za karę rozprawę w Izbie Lekarskiej. W odpowiedzi usłyszał tylko bardzo stonowane „Cieszę się bardzo” i „Dziękuję”.Napięcie opadło i udało się w miarę spokojnie dokończyć te gorące obrady. Na szczęście i tym razem spotkanie knurowskich rajców zakończyło się bez użycia siły. W sumie, pomiędzy kłótniami i wzajemnym obrażaniem się, podjęto dziewięć uchwał, z czego cztery dotyczyły zmian w budżecie gminy Knurów na rok 2002.

Komentarze

Dodaj komentarz