20023804
20023804


12 bm. gościła w Zespole Szkół w Czerwionce-Leszczynach. Opowiadała młodzieży o swoim życiu, swojej filozofii, ukochaniu przyrody. Robiła to dowcipnie i ze swadą, nie zapominając o akcentach wychowawczych: zarówno w dziedzinie radzenia sobie z życiem, jak i w chronieniu środowiska. Wręczyła nagrody laureatom niedawnego konkursu z zakresu wiedzy ekologicznej, zorganizowanego w szkole. Na placu przed nią zasadziła pamiątkowy dąb szypułkowy, jedno z najtrwalszych drzew.- Sprzątanie świata zaczęło się...- ...w Australii. Mój kolega, biznesmen i żeglarz Ian Kierman, pływał po swej ukochanej Zatoce Sydnejskiej i z żalem stwierdził, że jest ona niesłychanie zanieczyszczona. Wezwał mieszkańców do uprzątnięcia z niej śmieci. Potem spytał mnie, jak też myślę - ile osób przyszło na jego wezwanie. Myślałam: trzysta, pięćset. - Czterdzieści tysięcy - odpowiedział Ian.- A potem apel podjął świat...- Dziś każdego września sprząta swoje najbliższe otoczenie od 1,5 do 2,5 mln osób w 125 krajach świata. I jest to, czego pragnęłam: by zbieraniu papierków i butelek towarzyszyła zaduma nad miejscem i rolą ludzi w ekosystemie, którego cząstką jesteśmy...- Kiedy pomyślała Pani o Polsce?- Akcja Clean up the World zaczęła się tu w 1994 roku. Przedtem założyłam fundację Nasza Ziemia, zorganizowałam konferencję prasową, zebrałam od sponsorów pewne sumy i poprosiłam media o wsparcie. Wsparli mnie tak, że przeszło to moje najśmielsze oczekiwania. Właściwie to media mają największy udział w tym, że nie ma w Polsce miejscowości, w której by nie słyszano o akcji.- Jak to się stało, że tyle energii włożyła Pani w sprawę śmieci, gdy wokół tyle innych ważnych problemów?- Jestem estetką i brud mnie razi. Najbardziej lubię projektować i budować ogrody, choć jestem z zawodu historykiem sztuki. Moi rodzice zaszczepili mi zaś umiłowanie przyrody, jej piękna, szacunek dla każdego przejawu życia i każdej istoty. O to ostatnie najtrudniej mi w przypadku pająków. Bardzo się ich boję, ale staram się żyć z nimi w zgodzie. W Australii, gdzie są żmije, komary, moskity, pająki wielkości pięści i wiele innej zwierzyny, nic mi się nie stało. Za to ukąsił mnie pająk w Polsce i rana goiła mi się przez dwa lata. Ale naturę pokochałam i dziś nie jestem w stanie zabić najmniejszego stworzenia.- W fundacji i w akcji dominują ludzie młodzi...- Tak, celowo staram się wciągać w pracę młodych. Oni mają zapał i mam nadzieję, że pociągną akcję dalej. W ubiegłym roku po raz pierwszy sprzątaliśmy Ukrainę, w tym roku rozpoczynamy akcję na Białorusi. Mam już umowę z Polską Akcją Humanitarną (która pomoże nam tam dotrzeć), by wspólnie rozpropagować sprzątanie w Czeczenii, Kosowie i Afganistanie, gdzie wojna pozostawiła brud i pogorzeliska...- Działalność fundacji Nasza Ziemia to nie tylko sprzątanie, ale całkiem pokaźny dział edukacji ekologicznej...- Organizujemy warsztaty, szkolenia dla samorządowców, nauczycieli i młodzieży. Zresztą muszę powiedzieć, że Polska nie jest najbardziej zaśmieconym krajem świata, a akcja tutejsza jest jedną z najlepiej prowadzonych. Staramy się też być wszędzie. Jeszcze dziś jadę do Wodzisławia, Radlina, potem do Ustronia, a jutro sprzątamy Czantorię...- Rodzina nie tęskni za Panią? Pani nie tęskni za Australią?- Mój dom jest na Ziemi, dobrze mi i w Melbourne, i w Warszawie. Moi synowie, Michał, Szymon i Edward, to już niemal dorośli mężczyźni. Jednak ogromnie do siebie tęsknimy, jesteśmy rodziną, która żyła zawsze blisko, razem, wspólnie. Do tego zachęcam wszystkich: do znalezienia zawsze czasu dla dzieci, dla żony czy męża. Rozłąkę łagodzą e-maile, komórki, internet. Piszemy do siebie, dzielę się z synami wrażeniami. Oni rozumieją moją pracę i nie starają się mnie ograniczać. Ostatnio dziesięć miesięcy w roku spędzam w Polsce, a dwa w Australii...- Życzymy zatem mniej tęsknot oraz zapału ludzi i przychylności władz wszędzie tam, gdzie trafi Pani i jej idea.

Komentarze

Dodaj komentarz