Stan pięcioletniego Olafka Depy z Godowa wciąż się pogarsza. – Od trzech miesięcy jest pozbawiony rehabilitacji, ponieważ rodziny nie stać na taki wydatek. A to dziecko przy życiu może utrzymać jedynie specjalistyczna rehabilitacja – wylicza Jolanta Górecka, dyrektorka biura poselskiego Adama Gawędy.
Lidia Depa nie jest już w stanie rozmawiać z mediami. Nam powiedziała tylko, że z powodu fundacji nie śpi po nocach i ciągle płacze. Jest w zaawansowanej ciąży. – Chcę donosić i urodzić. To będzie córeczka – stwierdza. Wraz z mężem uważa, że Fundacja do walki z Chorobami Cywilizacji w Jastrzębiu nieprawnie przetrzymuje pieniądze zebrane dla ich synka. Z informacji, jakich im udzieliła, wynika, że zgromadziła ponad 23 tysiące złotych. Gdy rodzice wystąpili do prokuratury, okazało się, że kwota jest o 6 tys. zł wyższa. Jak dotąd jednak chłopczyk dostał tylko sprzęt rehabilitacyjny wartości ok. 5,5 tys. zł. Miał mieć jeszcze specjalistyczny wózek inwalidzki, który fundacja zgodziła się kupić.
Zamiast wózka przyszła jednak informacja, że są osoby bardziej potrzebujące. W fundacji stwierdzają, że przekażą Olafkowi zebrane pieniądze, ale tylko na podstawie rachunków za leczenie i rehabilitację. – To czemu do tej pory nie zwrócili 3,2 tys. zł za rehabilitację w lutym i kwietniu, choć rodzice przedstawili faktury? – pyta Jolanta Górecka. Prezes fundacji Anita Czernigiewicz stwierdza, że rodzice żądają pokrycia nieuzasadnionych wydatków, które są sprzeczne ze statutem fundacji, a ona nie będzie już wypowiadała się w tej sprawie. Zarząd organizacji uznał nawet, że biuro poselskie wraz z rodzicami urządziło na niego nagonkę i na swojej stronie internetowej zamieścił oświadczenie.
To nie zamyka sprawy, a o losie datków zdecyduje prokuratura. To jednak potrwa, a czas goni. W 2006 roku chłopczyk był w Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie pobrano mu próbki do badań genetycznych. Wykonano je jednak dopiero po roku (po interwencji Jolanty Góreckiej) i nie stwierdzono choroby genetycznej. Nie wiadomo zatem, na co tak naprawdę cierpi Olafek. Zrozpaczeni rodzice skontaktowali się z kliniką w Baltimore (wpłacili nawet 2,5 tys. dolarów zaliczki na leczenie), która deklaruje przyjęcie chłopca, ale tylko z wynikami kompleksowych badań przeprowadzonych w Polsce, a tych nie ma. W tym tygodniu poseł Adam Gawęda będzie rozmawiał z obecnym dyrektorem centrum o kolejnym terminie badań.
Dobrze, że w kraju istnieją organizacje, które pomagają chorym. Jednak to, co dzieje się w przypadku pięcioletniego chłopczyka, daje do myślenia i każe zadawać pytania, po co w ogóle są fundacje. Jak tak dalej pójdzie, to żadna nie zbierze ani grosza. Tym, którzy są w stanie pomóc Olafowi, podajemy kontakt: lidka.d@interia.eu. (MS)
Komentarze