Lech Kaczyński przywitał się z jastrzębianami. Zdjęcie: Dominik Gajda
Lech Kaczyński przywitał się z jastrzębianami. Zdjęcie: Dominik Gajda

Zajęte prawie wszystkie miejsca hotelowe, przerwany mecz tutejszego GKS-u, funkcjonariusze BOR-u rozstawiający ludzi w kościele – to niektóre kulisy obchodów 29. rocznicy podpisania Porozumienia Jastrzębskiego. Uroczystości odbyły się w czwartek, uczestniczyli w nich prezydent RP Lech Kaczyński i przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek.
Prezydent wylądował w Jastrzębiu w nocy ze środy na czwartek około godziny 1. Lądowisko dla śmigłowca przygotowano na stadionie miejskim przy ulicy Harcerskiej. – Lądowisko jest co prawda przy szpitalu wojewódzkim, ale tam nie ma właściwego oświetlenia. A najważniejsze było, żeby w nocy bezpiecznie wylądować – tłumaczy prezydent Jastrzębia Marian Janecki, który razem z Biurem Ochrony Rządu oraz komendami policji, wojewódzką i miejską ustalał szczegóły wizyty głowy państwa.

Przerwany mecz
W efekcie stadion był oświetlony przez pół nocy. Wieczorem odbywał się tam mecz piłkarski drugoligowego GKS-u Jastrzębie i Sokoła Aleksandrów. Nagle, tuż nad murawą, pojawił się helikopter. Sędzia przerwał mecz. Okazało się, że to pilot śmigłowca robił rozeznanie terenu! „Mam nadzieję, że prokuratura zajmie się nieodpowiedzialnym zachowaniem pilota prezydenckiego helikoptera” – takie komentarze pojawiły się później na prywatnym portalu internetowym.
Marian Janecki czekał na prezydenta RP godzinę. – Miał wylądować około północy, a był około pierwszej. Samo lądowanie fajnie wyglądało, śmigłowiec siadał jak na filmach amerykańskich – relacjonuje Marian Janecki. Gospodarz miasta przywitał prezydenta RP. Zaraz potem głowa państwa pojechała do hotelu Dąbrówka w dzielnicy Zdrój, gdzie cała ekipa nocowała.
– Sami nie wiemy, dlaczego wybrano akurat nasz hotel, ale to dla nas olbrzymie wyróżnienie. Dopiero we wtorek ostatecznie potwierdzono, że będzie nocowała u nas głowa państwa – mówi Jarosław Górczewski, właściciel hotelu.

Najlepszy apartament
Zaproponował dla Lecha Kaczyńskiego dwa najlepsze apartamenty: kolonialny i wenecki. Różnią się w zasadzie tylko łazienkami, w kolonialnym jest prysznic, w weneckim wanna. Kancelaria prezydenta wybrała apartament wenecki. Składa się z salonu, sypialni i wspomnianej łazienki. Zwykły mieszkaniec za taki apartament musiałby zapłacić 390 złotych (to cena dla dwóch osób, ze śniadaniem).
– Zapytaliśmy, czy możemy powitać pana prezydenta kwiatami. Dostaliśmy zgodę. Prezydent wpisał się do naszej księgi pamiątkowej. Był bardzo miły, sympatyczny – opowiadają pracownicy hotelu. Podobnie jak cała prezydencka ekipa. W Dąbrówce w sumie nocowało 16 osób, w tym prezydenccy ministrowie i doradcy.
Kancelaria prezydenta nie miała żadnych wymagań, jeśli chodzi o posiłki. – Powiedziano nam, że mamy podać to, co zwykle – mówią w Dąbrówce. W nocy w apartamencie znalazła się więc zimna płyta (m.in. mięsa pieczone, swojski pasztet, sery pleśniowy i żółty, pomidory, ogórek) oraz kawa i herbata. Na śniadanie, zamówione na godz. 8.15, podano jajecznicę oraz frankfurterki. – W ogóle nie spaliśmy tej nocy, ale nie żałujemy – mówili pracownicy Dąbrówki.

Msza z VIP-ami
Prosto z hotelu prezydent RP pojechał do kościoła Na Górce. Ta świątynia to jeden z symboli Solidarności. Tutaj pomoc znajdowali zwalniani z pracy i ich rodziny, tutaj zaczęto odprawiać msze za ojczyznę. Wchodzących do świątyni sprawdzali funkcjonariusze BOR-u. Rozsadzali ludzi w kościelnych ławkach. Przegonili starszą panią, która chciała usiąść w ławce przeznaczonej dla dziennikarzy.
Na mszę razem z nauczycielem historii przyszli uczniowie klasy szóstej Szkoły Podstawowej nr 9. Przynieśli sztandar szkoły. – Po raz pierwszy bierzemy udział w uroczystościach z prezydentem RP. Byliśmy już na obchodach wyzwolenia Jastrzębia, które odbyły się na Bożej Górze. Wówczas do naszego miasta przyjechali ambasadorowie Rosji, Ukrainy i USA – mówił Rafał Kłujszo, nauczyciel historii.
Po nabożeństwie wszyscy pojechali pod kopalnię Zofiówka (wcześniej Manifest Lipcowy), gdzie 29 lat temu podpisano Porozumienie Jastrzębskie. Po odznaczeniu kombatantów i przemówieniach wybrani dziennikarze mogli zadać po dwa pytania głowie państwa. Wybrano Telewizję Katowice, Radio Katowice (bo to publiczne media) i Radio 90. Pozostali oburzali się, próbowali dostać się do sali, w której Kaczyński odpowiadał na pytania mediów. – Nie ma wejścia, to są exclusivy. Ha, ha – cwaniakował funkcjonariusz BOR-u.



Nie oddaje się pereł w koronie
Zwyciężyła polityka
Niestety, obchody 29. rocznicy Porozumienia Jastrzębskiego zdominowała polityka. Bohaterowie tamtych dni, chociaż odznaczeni przez prezydenta RP, byli na drugim planie. Zaczęło się pod Pomnikiem Porozumienia Jastrzębskiego. Piotr Duda, szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności, grzmiał, że górnicy nie są już bohaterami. – Dzisiaj bohaterem jest prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej, który nie walczy o prawa pracownicze, a z prawami pracowniczymi – mówił. Wtórował mu Janusz Śniadek, przewodniczący Solidarności. – W Polsce, także w Jastrzębiu, nasila się krucjata antyzwiązkowa. Mówi się, że związki zawodowe, że Solidarność jest reliktem PRL-u! – powiedział Śniadek.
Prezydent Lech Kaczyński stwierdził, że nie ma zgody na prywatyzację kopalń. – Nie oddaje się pereł w koronie. Oczywiście, że mamy w Polsce gospodarkę rynkową, ale to nie oznacza, że można wszystko prywatyzować – podkreślał prezydent.
– Czasem brak trudnych decyzji powoduje nieodwracalne szkody. Bano się trudnych decyzji w polskich stoczniach, dzisiaj nie mamy stoczni. Obawiam się, że podobnie może być z polskim węglem. Prywatyzacja to nic groźnego. Jeśli robi się ją rozsądnie, krok po kroku, z poszanowaniem praw pracowniczych – mówił dziennikarzom Jerzy Buzek.



Odznaczeni opozycjoniści:
Irena Kania, Leszek Witelus, Ryszard Nikodem, Jerzy Sonek, Leonard Warda, Stanisław Czarnota, Jan Mazurkiewicz, Michał Luty, Józef Łopatka, Julian Pichur, Bogusław Światowiec. Pośmiertnie: Andrzej Kisieliński, Władysław Rosicki, Krzysztof Zakrzewski.
– Jestem tutaj co roku. Po raz pierwszy zostałem odznaczony! To dla mnie bardzo ważna chwila. Towarzyszy mi żona Bogusława. Przyjechaliśmy z Sosnowca. Zakładałem Solidarność w Czerwonym Zagłębiu – mówił po uroczystości Leszek Witelus. (adr)



Od kopalni do kopalni
W środę w Jastrzębiu odbyła się sztafeta pływacka „29 kilometrów na 29-lecie podpisania Porozumienia”. W czwartek wcześnie rano, bo już o godz. 6, na trasę wyruszyli biegacze. – Biegliśmy od kopalni do kopalni, składaliśmy wieńce. Pokonaliśmy 58,5 kilometra. Chodzi o to, by przypominać mieszkańcom o tym, co tutaj się działo. Kiedy dzieci zapytają rodziców, ci, widząc nas z flagami Solidarności, będą potrafili odpowiedzieć, że to rocznica podpisania Porozumienia Jastrzębskiego – mówi Stanisław Haśkiewicz, prezes KS TKKF Mors, organizator sztafety.
Haśkiewicz, dziś 53-latek, był świadkiem podpisania Porozumienia. Był też jednym z poszkodowanych w czasie pacyfikacji kopalni Manifest Lipcowy w grudniu 1981 roku. – Dostałem pałą od tyłu, straciłem przytomność – opowiada.
W sztafecie pobiegli też młodsi, np. 31-letnia Sylwia Przybylska i 19-letnia Katarzyna Piecha. – Mój dziadek cieszy się, że wystartowałam w sztafecie. Należał do Solidarności – mówiła nam Katarzyna Piecha. (adr)

1

Komentarze

  • miłłły 'jastrzembioki" zadowolone??? 12 września 2009 20:04Naoglądaliście sie, naoglądaliście........i musi wam wystarczyć na 10 lat !!!

Dodaj komentarz