Piłkarze Odry Wodzisław w minorowych nastrojach wrócili z wyprawy do Wrocławia / Wacław Troszka
Piłkarze Odry Wodzisław w minorowych nastrojach wrócili z wyprawy do Wrocławia / Wacław Troszka

Do Wrocławia zespół Odry pojechał z zamiarem wywalczenia jednego punktu. Ten plan runął po kwadransie gry, kiedy to gospodarze zdobyli dwa gole.
Sztab szkoleniowy wodzisławskiego klubu przed meczem ze Śląskiem miał spore problemy ze skleceniem podstawowej jedenastki. Najpierw ze składu wypadł Łukasz Pielorz, który doznał urazu w trakcie spotkania z Zagłębiem Lubin. Podczas meczu reprezentacji Polski do lat 23 z Anglią poważnej kontuzji nabawił się podstawowy bramkarz Odry Adam Stachowiak. Z powodu urazu barku golkipera Odry czeka prawie pół roku przerwy w występach na boisku. W konfrontacji ze Śląskiem ligowy debiut zaliczył 20-letni Michał Buchalik.
Wychowanek Górnika Boguszowice nie będzie mile wspominał swojego pierwszego występu w Ekstraklasie. Czyste konto zdołał bowiem zachować przez niespełna siedem minut. Wówczas strzałem głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Sebastiana Mili pokonał go gracz z Bośni i Hercegowiny Amir Saphić. Nie minęło dziesięć minut i Buchalik po raz drugi musiał wyciągać piłkę z bramki. Tym razem z rzutu karnego pokonał go Mila, choć gwoli sprawiedliwości trzeba dodać, że jedenastka nie należała się drużynie gospodarzy. Marcin Dymkowski wyraźnie przed polem karnym sfaulował Tomasza Szewczuka. Sędzia Piotr Siedlecki był innego zdania i nie zawahał się wskazać na „wapno”.
Wrocławianie jeszcze przed przerwą zdobyli dwa gole. Na 3:0 podwyższył Serb Vuk Sotirović, a tuż przed końcem pierwszej połowy czwartego gola dla Śląska zdobył znów Mila.
– To był blamaż. W pierwszej połowie grała tylko jedna drużyna – mówił po meczu Marcin Dymkowski.
– Wstyd mi było występować na boisku. Pierwsza część meczu wyglądała w naszym wykonaniu tragicznie. Nie byliśmy w stanie nic zrobić – przyznał Jan Woś.
Na szczęście dla Odry po zmianie stron zespół trenera Ryszarda Tarasiewicza najwyraźniej zadowolony z wyniku meczu nie forsował już tempa. Gospodarze najwyraźniej oszczędzali siły przed następnymi meczami. Goście starali się zdobyć choćby honorowego gola, ale nie byli w stanie zaskoczyć dobrze grającej defensywy Śląska. Na domiar złego na sześć minut przed końcem za dwie żółte, a w konsekwencji czerwoną kartkę boisko przedwcześnie musiał opuścić Jacek Kowalczyk i Odra grała w dziesiątkę.
Już w niedzielę w meczu kończącym pierwszą rundę rozgrywek Ekstraklasy Odra na własnym boisku podejmować będzie mistrza kraju i lidera rozgrywek – Wisłę Kraków. Trudno przed tym meczem o optymizm. Z drugiej jednak strony Odra nie ma nic do stracenia i być może stać ją będzie na sprawienie ogromnej sensacji, jaką z pewnością byłoby urwanie punktów zmierzającej po mistrzowską koronę drużynie spod Wawelu.

Śląsk Wrocław – Odra Wodzisław 4:0 (4:0)
Spahić 7. Mila 16. (karny) i 45., Sotirović 27.
Odra: Buchalik – Kuranty, Kowalczyk, Dymkowski, Mójta (46. Słodowy) – Wodecki, Jary (32. Kwiek), Malinowski, Woś (63. Bueno), Piechniak – Radzinevicius.

 



Zdaniem trenerów:

Robert Moskal
(trener Odry Wodzisław): Nie powiem dużo o tym meczu, bo co można powiedzieć o takiej grze. W pierwszej połowie zagraliśmy zbyt delikatnie, zupełnie odpuściliśmy Śląskowi. Meczu nie można zaczynać od takiego gradu straconych goli. Cóż, mamy przed sobą kolejne spotkania i mam nadzieję, że w nich zaprezentujemy się już lepiej.


Ryszard Tarasiewicz (Śląsk Wrocław): Wynik jest sprawiedliwy, nie mówię o rezultacie, ale zasłużyliśmy na tę wygraną. Pokazaliśmy dobry futbol, nasza gra była nieźle zorganizowana. Przez cały mecz nie pozwoliliśmy Odrze stworzyć okazji bramkowych. Wygrywamy z rywalami, z którymi powinniśmy wygrać, a to świadczy o klasie naszego zespołu.

 

Komentarze

Dodaj komentarz