Wolny wybór bezdomnego
W czasie siarczystych mrozów los takich ludzi jest szczególnie ciężki, ale i tak niewielu z nich chce go zmienić. Aż trudno uwierzyć, że w szałasie czy budzie z desek można przetrwać śnieżną i mroźną zimę.
Dwudziestostopniowe mrozy, które nawiedziły nasz region, skłoniły niemało zdeklarowanych bezdomnych do zameldowania się w schronisku św. Brata Alberta w Przegędzy. Panujące tam zasady, a zwłaszcza całkowity zakaz picia alkoholu, nie wszystkim jednak odpowiadają. Wielu woli już klepać biedę po swojemu, bez nakazów czy regulaminów, i zapijać ją tanim winem. Wśród blisko dwudziestu podopiecznych Ośrodka Pomocy Społecznej w Rybniku są mieszkańcy działkowych altanek, dzicy lokatorzy piwnic, spacerowicze, nocujący na klatkach schodowych i tacy, którzy cały boży rok spędzają w podszytych wiatrem szałasach czy zwykłych budach. Trudno uwierzyć, że można w nich przetrwać śnieżną, mroźną zimę.

Co można
– Można, można – przekonuje 50-letni mężczyzna, mieszkający od dobrych pięciu lat w szałasie przy ul. Poligonowej w Kłokocinie. Buda sklecona jest z desek i kawałków blachy falistej. Gdy późnym wieczorem strażnik miejski podnosi zasłonkę chroniącą wejście, w świetle latarki widać tylko czubek zimowej czapki wystającej spod sterty kołder. O jakimkolwiek ogrzewaniu nie ma mowy. Niewielki piecyk, w którym tli się jeszcze żar, stoi na zewnątrz. Mężczyzna opowiada, że urodził się na Mazurach, a na Śląsk wiele lat temu przywędrował za chlebem. – To z powodu żony – odpowiada, gdy pytamy, dlaczego tu wylądował. Latem mieszka tam obok niego jeszcze trzech innych bezdomnych, ale na zimę zawsze zostaje sam.
– Takie wybrał sobie życie. W Niedobczycach przy ul. Żwirowej ma mieszkanie socjalne, ale nie chce w nim być. Przed świętami wziął udział w organizowanej przez nas wigilii dla bezdomnych i samotnych, ale generalnie nie chce od nas żadnej pomocy – mówi Edyta Wąsowicz z OPS-u, kierująca specjalnym zespołem ds. bezdomności. – Nic od nich nie chcę, tylko żeby mi dali ze dwa worki węgla. Drewno jak widać mam, ale węgiel by mi się przydał – mówi mężczyzna z szałasu. Pracownicy OPS-u wyjaśniają, że owszem mógłby postarać się o zasiłek na opał czy żywność, jak robią inni, ale on nie chce złożyć żadnego wniosku. Dobrze choć, że przyjął kołdry i ciepłe ubrania, które przywiozła mu pomoc społeczna.

Czterech z piwnicy
W czasie największych mrozów strażnicy miejscy a to z pracownikami OPS-u, a to w czasie wspólnych patroli z policjantami kilka razy w tygodniu odwiedzają miejsca, w których nocują bezdomni. Co ciekawe, ci rzadko narzekają na swój los. Na rutynowe pytania o samopoczucie, ewentualne dolegliwości czy chęć przeniesienia się do schroniska w Przegędzy prawie zawsze odpowiadają tak samo, czyli że dobrze się czują i jakoś sobie radzą. – Przegędza? O nie, stamtąd miałbym za daleko na hałdę – stwierdza stanowczo starszy mężczyzna, który z trójką kompanów zajmuje piwnicę w jednym z familoków przy głównej ulicy w Chwałowicach. Rzeczywiście, na kopalniane składowisko ma stąd dziesięć minut drogi.
Wszyscy czterej pracują tam, wydłubując kawałki węgla, który potem w workach sprzedają okolicznym mieszkańcom. W piwnicznej kwaterze mają światło, radio, a nawet kalendarz ze zdjęciami dziewcząt. Jest tu dosyć ciepło, bo przez piwnicę biegną rury centralnego ogrzewania. Kiedyś był jeszcze piecyk na węgiel, ale zdemontowali go pracownicy spółdzielni mieszkaniowej. Ludzie z piwnicy niechętnie mówią o swoich życiowych perypetiach, o tym, jak stracili rodziny i dach nad głową. Jeden z nich mieszkał kiedyś tu niedaleko, kilka domów stąd, przy tej samej ulicy. Dwa posłania stoją puste. – Mają dziś nockę, pracują na hałdzie – odpowiada jeden z mężczyzn na pytanie strażnika.

Rezygnują z pomocy
Po spisaniu danych obaj zastani w piwnicy mężczyźni podpisują oświadczenia, że rezygnują z proponowanej im pomocy i nie chcą trafić do schroniska w Przegędzy. Takie oświadczenia większość osób bezdomnych podpisuje z wyboru. – To prawdziwi górnicy, utrzymują się wyłącznie z węgla – komentuje strażnik Rafał Jarmuż. – Wszyscy przypominają sobie o bezdomnych, gdy przychodzi zima, a przecież oni żyją w mieście cały rok, nie zapadają na wiosnę w kilkumiesięczny sen – zauważa z kolei Edyta Wąsowicz. Zapewnia, że OPS robi wiele, by wesprzeć ludzi bez dachu nad głową. Najlepszym rozwiązaniem jest schronisko, bo wtedy pomoc społeczna nie musi się martwić, czy podopieczni przeżyją mrozy.
– To wolni ludzie i nikogo nie możemy na siłę skierować do schroniska w Przegędzy. Tym, którzy upierają się przy swoim stylu życia, staramy się pomóc na różne sposoby. W tym miesiącu bezdomni otrzymają od nas karty Europejskiego Programu Pomocy Żywnościowej i w PCK odbiorą jedzenie – mówią w OPS-ie. Szefowa zespołu ds. bezdomności swych podopiecznych spotyka często w Realu czy w Plazie, ale nie wszyscy chcą się przyznać, gdzie ostatnio nocują, gdzie się podziewają. Na dworzec PKP już nie wejdą, bo teraz jest wyposażony w kamery monitoringu i zamykany na noc. Nierzadko zdarza się, że bezdomni, nocujący po klatkach schodowych, po telefonach mieszkańców są stamtąd wypraszani.

Bezpieczne rozwiązanie
Jeśli nie chcą skorzystać z oferowanej im pomocy, muszą iść gdzie indziej, ale gdy okazuje się, że są mocno nietrzeźwi, trafiają do izby wytrzeźwień w Tychach. To bezpieczne rozwiązanie dla bezdomnych, choć kosztowne dla gminy, która musi za nich płacić. Kilkanaście dni temu ktoś powiadomił dyżurnego straży miejskiej o bezdomnym siedzącym w mroźny wieczór na ławce. Był trzeźwy i nie chciał pomocy. Gdy strażnicy zjawili się tam po raz drugi, po kolejnych dwóch godzinach, pijany w sztok leżał na ławce. Godzinę później delikwent był już w izbie wytrzeźwień w Tychach. Od kilku dobrych lat w Rybniku nie było przypadku zamarznięcia osoby bezdomnej.


Głównie mężczyźni
W Rybniku bezdomnymi są głównie mężczyźni. Ośrodek pomocy społecznej stara się ich wspierać, jak może. Do tej akcji, jak było ostatnio, włączają się np. PCK i parafia pw. św. Jadwigi w osiedlu Nowiny. Najpierw zorganizowano zbiórkę koców, kołder i odzieży, a potem to wszystko dostarczono bezdomnym. W tym tygodniu pracownicy OPS-u znów chcą zbierać odzież dla bezdomnych. Kilka dni temu kierownictwo rybnickiego Makro przekazało im 57 par męskich butów, które wkrótce również trafią do potrzebujących.
Bezdomni, którzy szukają schronienia, są kierowani do schroniska im. św. Brata Alberta, znajdującego się w sąsiedniej Przegędzy. To z tym schroniskiem miasto ma podpisaną umowę, określającą zasady wzajemnych rozliczeń. Ludźmi, którzy nie mają dachu nad głową, zajmuje się zespół ds. bezdomności, działający w strukturach ośrodka pomocy społecznej. Swą siedzibę ma w przychodni zdrowia przy ul. Mikołowskiej 94, w dzielnicy Paruszowiec Piaski (tel. 32 – 42 63 551 lub 508 272 132). W sprawie osób bezdomnych można również dzwonić do straży miejskiej (tel. 986 lub 32-42 272 54), a także na policję (tel. 997 lub 42 95 200) bądź pod ogólny numer ratunkowy 112. W całym kraju działa też telefoniczna infolinia dla bezdomnych (tel. 800 339 202), za pośrednictwem której mogą się oni połączyć z placówkami pomocy społecznej ze swego terenu. Teraz wszyscy zwracajmy uwagę, czy gdzieś nie błąka się ktoś, kto nie ma adresu, bo z mrozem nie ma żartów. Tej zimy zabił już około 250 osób w kraju. (WaT)

Komentarze

Dodaj komentarz