Nie wiadomo, czy hokeiści JKH GKS Jastrzębie w pierwszej rundzie play-off wrócą na własne lodowisko / Wacław Troszka
Nie wiadomo, czy hokeiści JKH GKS Jastrzębie w pierwszej rundzie play-off wrócą na własne lodowisko / Wacław Troszka
Nikt nie przebije Polskiego Związku Hokeja w stworzeniu najbardziej absurdalnego systemu rozgrywek ligowych. W pierwszej rundzie play-off obowiązuje zasada bonusa, która sprawia, że już po dwóch seriach cztery drużyny odpadną z walki o medale. Obecny sezon rozgrywek Polskiej Ligi Hokeja przejdzie do historii jako wielki niewypał. Regulamin rozgrywek przygotowany przez PZHL może zrazić do tej dyscypliny sportu najbardziej zagorzałych fanów. Druga runda sezonu zasadniczego była niezwykle męcząca dla zawodników, którzy co trzy dni musieli rozgrywać mecz za meczem. Jedyną stawką tych spotkań było rozstawienie przed play-offem. Już po kilku kolejkach różnice punktowe pomiędzy poszczególnymi zespołami były tak duże, że w praktyce nie można było ich odrobić. Mimo to zespoły z czołowej szóstki musiały rozegrać między sobą aż 30 kolejek.
– Nie wiem, kto wymyślił taki regulamin, ale dla mnie to zupełny kosmos. Graliśmy tyle spotkań bez większej motywacji – dziwi się Petr Lipina, czeski napastnik JKH GKS Jastrzębie.
Jego zespół zajął szóste miejsce w sezonie zasadniczym. Zgodnie z regulaminem drużyny z miejsc piątego i szóstego w pierwszej rundzie play-off mogły wpaść na ekipy, które rozgrywki zakończyły na lokatach trzeciej i czwartej, czyli na nowotarskie „Szarotki” bądź Zagłębie Sosnowiec. W wyniku losowania jastrzębianie zagrali z Podhalem Nowy Targ. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie kolejny szarlatański pomysł PZHL. Związkowi działacze wymyślili, by drużyny premiować tzw. bonusem. Mogły na niego liczyć ekipy, które w dotychczas rozegranych meczach tego sezonu ze swoimi rywalami z pary miały dodatni bilans. W praktyce oznacza to, że już na wstępie rywalizacji w play-off drużyny te prowadziły w konfrontacjach do trzech zwycięstw 1:0.
Podopieczni trenera Wojciecha Matczaka, jadąc w poniedziałek do Nowego Targu, byli w praktyce na straconej pozycji. Nie dość, że gospodarzom do awansu do półfinału brakowało już tylko dwóch zwycięstw, to jeszcze dwa pierwsze mecze miały zostać rozegrane na lodowisku Podhala. „Szarotki”, aby awansować do kolejnej rundy, musiały wygrać tylko dwa razy na własnej tafli.
– Nie dopuszczamy do siebie myśli, że w pierwszej rundzie play-off nie dojdzie do meczu na naszym lodowisku. Przecież to najważniejsze wydarzenie sezonu. Jestem optymistą. Uważam, że stać nas na wygranie choćby jednego meczu w Nowym Targu – mówił przed wyjazdem drugi trener jastrzębskiego zespołu Jacek Chrabański.
Zdaniem Wojciecha Matczaka, szkoleniowca JKH GKS Jastrzębie, ktoś w związku nie do końca przemyślał zapisy regulaminu rozgrywek. To, że zanim doszło do play-off, drużyny musiały rozegrać 48 spotkań, pochodzący z Tychów trener uważa za dobre rozwiązanie.
– Aby polski hokej zaczął liczyć się w świecie, potrzebna jest nam jak największa liczba gier. Szkoda, że nie były to mecze o stawkę, bo trudno zmobilizować chłopaków do gry w spotkaniu o co najwyżej piątą lokatę. Zmiany tego regulaminu są zatem konieczne – mówi Matczak.
Niezadowolenia z obowiązującego w tym sezonie systemu rozgrywek nie kryją też klubowi działacze. Już teraz przedstawiciele klubów PLH zobowiązali związek do przygotowania nowego regulaminu, który będzie z nimi konsultowany. Prace trwają i być może zanim poznamy tegorocznego mistrza Polski, wiadomo będzie, jaki regulamin zostanie wdrożony w życie w następnym sezonie.

Komentarze

Dodaj komentarz