20024605
20024605


W tym roku organizatorka i pomysłodawczyni imprezy, dziennikarka Radia Katowice Maria Pańczyk, postawiła przed nimi nowe wyzwanie: wybór Ślonzoka nad Ślonzokami. Z całej Czelodki do ścisłego finału zakwalifikowała się piątka w składzie: Aleksandra Matuszczyk-Kotulska z Rydułtów, Aniela Langer z Radlina, Irena Chilmon z Radzionkowa, Betina Zimończyk z Rybnika i Stanisław Wieczorek z Miasteczka Śląskiego (burmistrz tego miasta świeżo wybrany na kolejną kadencję).Każdy z uczestników miał swoje 5 minut. Zwyciężyła Aniela Langer, pamiętna Ślązaczka Roku 1996. Nikt, tak jak pani Aniela, nie potrafi wielkich i głębokich prawd powiedzieć tak zwyczajnie, jasno i precyzyjnie. Przy tym ma ogromne poczucie humoru. 27 października sala zabrzańskiego DMiT rozbrzmiewała wybuchami śmiechu i braw po każdym występie Langierki - jak o niej mówi juror Kazimierz Kutz.Pani Aniela godała o swoim zdrowiu przez ustawowych 5 minut. Inni zaś ustawicznie przekraczali ten czas, dlatego K. Kutz rozżalił się: ”Żebytakich jak wos więcej było Langierko”. Ona na to, że na drugi rok powie więcej. Wtedy red. Pańczyk zaoponowała jednak, że na drugi rok trzeba dać szansę innym uczestnikom. „To jo ino tak na przychlastka” - nieśmiało uzupełniła pani Aniela wywołując powszechna wesołość.Gdy w 1996 roku Aniela Langer wygrała monologiem o zielarce i leczeniu liśćmi kapusty, zrobiła uwagę na temat wieńca, który nosi, a który przystoi na Śląsku panienkom. Powiedziała, że starka jej powiedzieli, że ma do niego prawo jako wdowa od 25 lat. W tym roku do wieńca wróciła:Już go nie nosza, bo nabawiłach się wieńcówki. Choruja. Tabletki wedle godzin, pomagają choćby umrzytymu kadzidło. Poszłach do dochtora z bolatymi kolanami, a on mi powiedzioł, że to zmiany zwyrodnieniowe kręgosłupa. Potym mi jeszcze kamiyń we woreczku znodli. I tero ani masła, ani wusztu, ani kotleta - po dochtorsku to się nazywo dieta - godała pani Aniela, dodając, że potem dostała półpaśca typu ocznego, który leczyła taką lilową wodą i wyglądała „jak te kibice co na mecz idom” oraz że przepisano jej tyle witamin z mikroelementami, że chyba już całą tablicę Mendelejewa nosi w sobie. Na dodatek „doktory piszom abo esperentym, abo stenografiom, bo rychtyk nic z tego ich pisanio nie możno wyrozumieć.”Nic dziwnego, że po takich wyznaniach K. Kutz powiedział: „Langierko, wyście som voltrefrym ( strzałem w dziesiątkę) pana Boga”!Nikt też tak jak pani Aniela nie mówi o jesieni życia. O tym, że ludzie „som już wtedy ino piykni, z nitkami srybnych włosów i siatką zmarszczek na twarzy”. O uśmiechu i jego roli w życiu, o znalezieniu czasu dla bliskich, zwłaszcza dzieci i wnuków.Urodziła się 77 lat temu w domu Jadwigi z domu Barteczko i Jana Serwotki. Ma siostrę i dwóch braci. Matka była łączniczką w II i III powstaniu, aktywną działaczką plebiscytową , i katolicką, ojciec był kolejarzem. W domu czytało się gazety, prenumerowało czasopisma polskie i interesowało wielką polityką i pod tym względem był to dom nietypowy.Wychowała troje dzieci, ma czworo wnuków. Mąż zmarł jej wcześnie, więc radziła sobie w życiu sama.Dziś wspomina, że najszczęśliwsza była wtedy, gdy chowała prosiaki, krowę i robiła w polu:- To był dobry czas, cieszyłach się, że mi sie udowo. Nie ciążyłach se żadnyj roboty, to mi sprawiało przyjymność.A co by w życiu zmieniła? Gdyby się wróciły dawne czasy, poświęciła by więcej czasu mężowi. On był z familoków, roboty gospodarskiej nie nauczony, mimo to przed szychtą i po szychcie w kopalni szedł bez słowa w pole, kosił i grabił . Ciągle się w tej harówce mijali. A mąż pragnął bliskości.Tego szczęścia mogłoby być więcej, gdyby nie ta robota. Pamiyntom jak mi powiedzioł roz w szpitalu, gdy już był chory. Siedzieli my se razem, a mąż godo: „Widzisz jak nom dobrze, jak Matysiakom”. A tak zapyndzyni do tyj roboty, nie wiedzieć kiedy przyszły dwa zawały i cukrzyca. -wspomina ze łzami pani Aniela.Podczas spotkania w Zabrzu ksiądz prof. Stanisław Puchała wręczył jej monografię katedry Chrystusa Króla z dedykacją, bowiem w jednym z monologów wyznała, że „ona jest starszo niż ta katedra”. Przy okazji ksiądz sprostował, że wiek katedry nie jest taki jak pani Anieli i jest ona rówieśniczką raczej archidiecezji Katowice.Nagrody pani Aniela dzieli równo miedzy dzieci. Nigdy zresztą nie przywiązywała do nich wagi. Bardziej ceni sobie spotkania z ludźmi, gdy jako utytułowana Ślązaczka jest zapraszana do szkół, przedszkoli, gdy przybywają do niej dziennikarze. Często towarzyszy jej córka Janina Szczyra, wiceślązaczka roku 1999, czuwająca nad zdrowiem mamy. Właśnie ona pokazuje książki, zapiski, dokumenty związane z konkursem . Wyciąga je z szafy, na której stoi statuetka Ślonzoka na Ślonzokami.-Ino nie ściepnij tego Fryderyka - napomina ją matka.

Komentarze

Dodaj komentarz