Od 1 marca członkom zarządu JSW nie przysługują już deputaty węglowe oraz barbórkowe, czternastki i nagrody jubileuszowe. Te cięcia to polecenie resortu gospodarki, które było konsekwencją kontroli NIK w Kompanii Węglowej. – Nie dyskutujemy z decyzją właściciela, jednak trudno nie odnieść wrażenia, że w ten sposób tworzy się grupę pracowników gorzej traktowanych – mówi Jarosław Zagórowski, prezes JSW. Tymczasem m.in. Kadra i Solidarność zażądały dla załogi wynagrodzeń na poziomie z 2008 roku. Wtedy średnia płaca brutto wynosiła aż 6400 zł, teraz jest o kilkaset złotych niższa. Górnicy stracili m.in. dlatego, że przez kilka miesięcy zeszłego roku kopalnie JSW nie fedrowały w piątki, ponadto wprowadzono ograniczenia liczby nadgodzin w soboty i niedziele. Fundusz płac zmniejszył się o około 100 mln zł.
– Teraz sprzedaliśmy węgiel leżący na zwałach, wzrosły jego ceny. Spółka osiąga wskaźniki podobne do tych z 2008 roku, więc niech przywróci dawne pensje – mówi Piotr Szereda. – Miniony rok zamknęliśmy stratą w wysokości około 340 mln zł! Dopiero w październiku odnotowaliśmy niewielki zysk na sprzedaży węgla. Ten rok nie przyniesie radykalnej poprawy – tłumaczy Katarzyna Jabłońska-Bajer, rzeczniczka JSW. Zarząd proponuje więc inne rozwiązanie. To podwyżki o wysokość inflacji, a dodatkowo premie w połowie roku, ale pod warunkiem, że wydobycie utrzyma się do maja, a ceny węgla nie spadną. – Zarząd chce teraz przeznaczyć na wynagrodzenia o 70 mln zł więcej niż rok temu. Dzięki temu średnia płaca brutto wzrośnie do 6300 zł, więc prawie do poziomu z 2008 roku – mówi Katarzyna Jabłońska-Bajer. – Nie chcemy premii, tylko podwyżki – mówi Piotr Szereda. Związkowcy nie wykluczają strajku, jeśli nie dogadają się z zarządem.
Komentarze