Kręta ścieżka na szczyt


15-lecie działalności skwitowali wydaniem siódmej w dorobku zespołu płyty. „Inis” to ich najbardziej wokalny krążek. Specjalizują się przecież w tradycyjnej, instrumentalnej muzyce irlandzkiej, a tu osiem utworów (z 14) na płycie to piosenki. Nie, żaden z członków zespołu nie odważył się zaśpiewać, ale zaproszono do udziału w nagraniu nowej płyty znakomitości polskiej wokalistyki: Annę Marię Jopek, Anitę Lipnicką, Fiolkę i rybniczankę Annę Chwieduk oraz Stanisława Sojkę, Pawła Kukiza, Kubę Badacha i Roberta Kasprzyckiego.- Po przezwyciężeniu trudności wynikających z „przywiązania” gwiazd sceny muzycznej do konkretnych wytwórni płytowych pomysł udało się zrealizować. Trwało to od października 2001 do października 2002 roku - mówi Adam Drewniok (gitara basowa).Piosenki Carrantuohill to nowa jakość. Członkowie grupy nie ukrywają, że tą płytą chcą pozyskać szerszy krąg odbiorców i zaistnieć w rozgłośniach radiowych, uczulonych na muzykę instrumentalną. Czy się uda, przekonamy się po 18 listopada, gdy ruszy ogólnopolska kampania promująca nowy krążek. Jej punktem kulminacyjnym ma być koncert w Sali Kongresowej zaplanowany na 17 marca, Dzień św. Patryka, patrona Irlandii. Na scenie pojawią się wtedy wszyscy artyści, którzy brali udział w nagraniu „Inis”.Nie wszyscy mogli, niestety, wystąpić w jubileuszowym koncercie zespołu w TZR. Zaśpiewali: Anna Chwieduk, Robert Kasprzycki, Kuba Badach i najbardziej znana w tym gronie Anita Lipnicka.Kuba Badach współpracuje z jazzową formacją Globtroters, w której występuje m.in. znakomity wibrafonista Bernard Maseli, swoje własne pomysły realizuje natomiast w zespole Polucjanci. Na płycie jubilatów zaśpiewał jedną z najpiękniejszych piosenek - balladę „Gdy wrócę do Irlandii swej”.- Według dokumentów jestem wokalistą jazzowym, bo ukończyłem Wydział Jazzu i Muzyki Rozrywkowej w Akademii Muzycznej w Katowicach, ale tak naprawdę zajmuję się muzyką popową. W tym, co robią chłopcy z Carrantuohill, jest mnóstwo pasji, a ja chętnie biorę udział w takich przedsięwzięciach. Nigdy nie parałem się tego rodzaju muzyką. To niby zupełnie inna ścieżka, inna stylistyka, ale to ważne muzyczne doświadczenie. Taka odmiana pozwala nabrać dystansu do tego, co się robi na co dzień - zapewnia Kuba Badach.W finale jubileuszowego koncertu wystąpiła Anita Lipnicka.- Chłopcy zadzwonili, a ja szybko się zgodziłam i nagrałam piosenkę. Melodia jest oryginalna, irlandzka, ale tekst zatytułowany „Modlitwa o miłość” napisałam sama. Trzeba go było potem skrócić, bo napisałam tyle zwrotek, ile jest w oryginale. Uwielbiam bawić się przy muzyce irlandzkiej i bardzo odpowiada mi klimat irlandzkich pubów, a ta piosenka to dla mnie kolejna okazja do sprawdzenia swych możliwości w innej scenografii muzycznej - mówiła piosenkarka tuż po zejściu ze sceny. Wcześniej razem z innymi wykonawcami i publicznością zaśpiewała członkom grupy zupełnie nieceltyckie „100 lat”.- Adrenalina wylewała nam się dziś uszami. Byliśmy strasznie spięci, ale tak to jest w czasie oficjalnych koncertów - mówił po koncercie Dariusz Sojka. - Sukcesem jest to, że irlandzkie piosenki zaśpiewali wokaliści z różnych środowisk muzycznych. Tą płytą wjeżdżamy na nowy tor. Udowodniliśmy, że tradycyjna, etniczna muzyka irlandzka może być materiałem wyjściowym, który można potraktować jak plastelinę i po swojemu ukształtować. Na płycie pobrzmiewa przecież i muzyka amerykańska, i afrykańska, i bułgarska. Konsekwencją tej płyty są poszukiwania wokalisty, przecież ktoś, komu spodoba się ta płyta, będzie rozczarowany, gdy okaże się, że na naszym koncercie tych piosenek nie usłyszy. Szukamy męskiego głosu, ale dziewczyna też nie będzie nam przeszkadzać. Carrantuohill oznacza w dosłownym tłumaczeniu krętą ścieżkę na szczyt. My wciąż jeszcze idziemy pod górę. Gdy już tam dojdziemy, powiemy sobie cześć i zaczniemy robić coś nowego - zapewnia przewrotnie multiinstrumentalista Dariusz Sojka.- Pamiętam pierwszą naszą kasetę, składaliśmy się wtedy chyba po trzy miliony, żeby wynająć studio w Katowicach i nagrać kilka numerów. Trudno zapomnieć bardzo inspirujące wyjazdy do Irlandii i wielkie koncerty, takie jak ten w Filharmonii Opolskiej, gdzie nagrywaliśmy naszą koncertową płytę „Na żywca”; koncerty na Woodstockach Jurka Owsiaka, gdzie zawsze panuje niezwykła atmosfera, koncerty w czasie kolejnych finałów Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Ten rok był dla nas nieco spokojniejszy, nagrywaliśmy płytę, ale bywały lata, że graliśmy 150 koncertów rocznie. Próby, koncerty, podróże - jakby nie patrzeć, spędziliśmy razem szmat życia - wspomina Zbigniew Seyda (gitara, mandolina, bouzuki).Marek Sochacki, grający na instrumentach perkusyjnych i klawiszowych, dołączył do grupy przed pięcioma laty i obchodzi w tym roku swój własny jubileusz.- Trafiłem tu po części przez przypadek, ale od tego czasu zmieniło się moje życie i to nie tylko to muzyczne. Na początku nie potrafiłem się znaleźć, bo wcześniej zajmowałem się zupełnie inną muzyką - jazzem i rockiem. W końcu udało mi się znaleźć złoty środek i rytmicznie rozbudować tę muzykę.W zespole panują iście rodzinne stosunki. Perkusista jest ojcem chrzestnym córki basisty Ani, a matką chrzestną syna perkusisty jest żona Zbyszka Seydy - to oni zresztą są rodzicami najmłodszego „carrantuohilla”, który przyszedł na świat przed miesiącem.- Chrzestnych jeszcze nie wybrali, ale wszyscy drżą, bo każdy ma już po kilku chrześniaków - żartują pozostali członkowie grupy.Skrzypek Maciej Paszek też świętuje swój jubileusz: gdy 15 lat temu dołączył do Dariusza Sojki, Zbyszka Seydy i Adama Drewnioka, miał 15 lat. Żartuje, że połowę życia przegrał w zespole.- Na pierwszej próbie byłem strasznie stremowany, wszyscy byli starsi ode mnie. Potem tak dobrze nam się już grało, że z tego wszystkiego nie poszedłem na studia.Czy to trudna muzyka...? Zależy, jak chce się ją grać. Mam w domu nagrania znakomitych skrzypków irlandzkich, którzy, będąc naturszczykami, grają na poziomie akademickim. Ich muzyka jest bardzo prosta, ale płynie z serca.Byliśmy w Irlandii już trzy razy i przywieźliśmy sporo nut, mamy też płyty. Opieramy się na muzyce tradycyjnej. Sami nie komponujemy, co najwyżej zmieniamy aranże, tak jak w tym przypadku, gdy było to potrzebne ze względu na wokalistów. Przyznam, że muzyka tradycyjna bardziej mi odpowiada. Na szczęście stosunkowo często grywamy w pubach, a tam ze względu na szczupłość miejsca jesteśmy skazani na tradycyjne instrumentarium i wtedy Carrantuohill znów brzmi bardzo naturalnie.Jednym z gości jubileuszowego koncertu był Ernest Bryll, który napisał słowa do czterech z ośmiu piosenek, które znalazły się na płycie „Inis”. Literat współtworzył w stolicy Irlandii polską ambasadę, której szefował w latach 1991-1995.Bryll jest zachwycony nie tylko kulturą i sztuką Zielonej Wyspy, ale i sposobem bycia jej mieszkańców.- Irlandczycy nie przejmują się wszystkim tak strasznie jak my. Czy nas przyjmą do Unii, czy nie, czy już jesteśmy gotowi itd. A oni są święcie przekonani, że jakby ich nie przyjęli, to wszystko się po prostu rozpadnie. Uważają, że są wspaniali, jedyni, unikalni i tą wiarą podbijają świat, a my chodzimy gdzieś tam z boku, zastanawiając się, czy jesteśmy już dość dobrzy, czy może jeszcze nie.Kiedyś Irlandczyk, który w ambasadzie w Dublinie naprawiał mi rurę kanalizacyjną, dowiedział się, że piszę wiersze i piosenki. Mówi do mnie: „No widzisz, to nas trzyma przy życiu... Ja mam okropną robotę z tymi brudnymi rurami, ty jesteś ambasadorem, też pewnie okropna robota, ale coś trzeba robić, żeby zarobić, a życie zaczyna się później. Zbieramy się w pubie, układamy wiersze, śpiewamy piosenki, to jest prawdziwe życie...”.Nic więc dziwnego, że podróże do Irlandii (1994, 1997 i 1999) były dla członków zespołu bardzo inspirujące.- To zawsze jest źródło nowych doznań muzycznych i zastrzyk energii na następne kilka lat. Zachwycająca jest tam i przyroda, i sami ludzie. Oczywiście największym przeżyciem było dla nas grywanie w irlandzkich pubach. To nie były koncerty z podziałem na zespół i publiczność, ale raczej wspólne muzykowanie z tamtejszymi muzykami - wspomina Bogdan Wita (gitara akustyczna).W 1995 roku Carrantuohill jako jedyna polska grupa folkowa wystąpił na festiwalu Euro Woodstock w Budapeszcie. Trzy lata później na polskim Przystanku Woodstock w Żarach otrzymali nagrodę Złotego Bączka za najlepsze „kręcenie publicznością”. Zespół ma też za sobą udział w wielu prestiżowych przedsięwzięciach artystycznych. W kwietniu 1998 roku w Kalifornii muzycznie oprawiał odbywający się tam Międzynarodowy Festiwal Czesława Miłosza. Wcześnie zagrał podczas krakowskiego wieczoru autorskiego irlandzkiego noblisty, poety Seamusa Heaneya.

Komentarze

Dodaj komentarz