Anonimowi internauci nie zostawiają na wójcie suchej nitki. Niemal przy każdej okazji oskarżają go o mobbing, nepotyzm, układy, kolesiostwo i faworyzowanie swoich ludzi. Nazywają go nierobem, człowiekiem o podwójnym obliczu i moralności, parszywą czarną owcą wśród owczarni katolików, nie szczędzą mu też wulgarnych, obelżywych epitetów. Bezlitosna fala krytyki zaognia się po każdym artykule w prasie. – Muszę bronić się przed ludźmi, którzy opluwają mnie w internecie. Niewykluczone, że do autorów tych wpisów wkrótce zapuka policja, ponieważ złożyłem zawiadomienie w rybnickiej prokuraturze w sprawie obraźliwych komentarzy na portalach internetowych – ostrzega wójt Stanisław Gembalczyk.
Podobne zawiadomienie złożyła Halina Karwot, dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury i Rekreacji w Świerklanach. – Miarka się przebrała, kiedy ktoś w internecie oskarżył mnie i mojego zięcia policjanta o korupcję i układy. Tyle lat pracuję w gminie i nie pozwolę, żeby ktoś bezkarnie mnie szkalował – powiedziała nam szefowa GOKiR-u. Napięta atmosfera ma związek m.in. z ostatnimi wydarzeniami w Gminnym Zakładzie Gospodarki Komunalnej i Gminnym Zakładzie Wodociągów. Nowy szef komunalki Marian Werner od początku zmaga się z atakami, nasilonymi kontrolami, a ostatnio miał do czynienia także z policją. Ktoś anonimowo doniósł bowiem, że przyszedł do pracy pijany. Wynik badania krwi tego jednak nie potwierdził.
– Mówiąc źle o władzach i pracownikach gminy, pomijając oczywiście słuszną krytykę, mówi się źle o całej gminie. Dlatego na drodze prawnej domagali się będziemy ochrony zarówno wizerunku gminy, jak i swego – mówi wójt. Również Marian Werner zamierza się bronić z pomocą prawników. Robert Wieczorek, zastępca prokuratora rejonowego w Rybniku, potwierdził, że zawiadomienie wpłynęło. Trudno jednak powiedzieć, jaki będzie miało finał. – W przypadku przestępstw dotyczących pomówienia i zniewagi w internecie prokurator może wdrożyć postępowanie z urzędu, może też skierować pokrzywdzonego, żeby dochodził swoich praw w sądzie. Za obrażanie innych osób w sieci grozi kara grzywny, a nawet pozbawienia wolności do roku – wyjaśnia prokurator Wieczorek.
Trzy lata temu „Polska Dziennik Zachodni” pisał o podobnej sprawie w Rybniku. Podczas batalii o skrócony komin zabytkowego browaru jeden z internetowych komentatorów nazwał Adama Fudalego, prezydenta Rybnika, zakłamanym sku... – Prezydent poczuł się znieważony i złożył doniesienie do prokuratury – pisał w 2007 roku „DZ”. Wspominał także o innej sprawie z listopada 2006 roku. Wtedy to prezydenta zdenerwował e-mail zaadresowany „Do złodzieja”. Gospodarz miasta wówczas też miał zawiadomić organy ścigania. Dzisiaj Adam Fudali nie przypomina sobie takich sytuacji. Może dlatego, że prokuratura odpowiedziała wtedy, iż znieważonym można zostać bezpośrednio, ale nie w formie elektronicznej. Sprawa została umorzona.
Czy wójt Gembalczyk ma szansę wygrać z wulgarnymi internautami? Rafał Czachowski, specjalista Imago PR z Katowic, nie daje wielkiej nadziei. – Ten sposób walki skazany jest niestety na porażkę. Internet w obecnym kształcie pozwala na bardzo wiele, a próba wprowadzenia instytucji stojących na straży prawa powoduje jeszcze większy atak. Na miejscu wójta nie obawiałbym się w tej sytuacji utraty wiarygodności, ponieważ dyskusja na wulgarnym poziomie tak naprawdę nic nie wnosi do wiedzy na temat danego człowieka. Uważam, że lepiej jest wykorzystać sieć do budowania pozytywnych relacji z przychylnie nastawionymi mieszkańcami, niż walczyć z tymi wrogo nastawionymi – mówi specjalista PR.
Nieco inne zdanie na ten temat ma socjolog profesor Marek Szczepański, który podkreśla, że człowiek ma prawo się bronić w prokuraturze czy w sądzie, jeśli czuje się zniesławiony. – Każda osoba, także publiczna, jest chroniona prawem przed pomówieniem. Adres IP jest do odtworzenia i można dojść do autora obraźliwych komentarzy czy gróźb karalnych. Wprowadziłem nawet taki termin „roz(c)hamowania w sieci”. Pozorna anonimowość powoduje, że internauci bez skrupułów używają sobie na osobach publicznych. Stawiają straszne tezy, w których nie ma nic merytorycznego. Jest to rodzaj internetowego trollizmu, przed którym należy się bronić – uważa Marek Szczepański.
Komentarze