Alina Chojecka zwołała wczoraj konferencję prasową. Tu w otoczeniu kolegów z rady, Franciszka Franka i Damiana Gałuszki / Dominik Gajda
Alina Chojecka zwołała wczoraj konferencję prasową. Tu w otoczeniu kolegów z rady, Franciszka Franka i Damiana Gałuszki / Dominik Gajda
Radni najpierw odwołali swoją szefową, a potem musieli ją przywrócić. To wstyd. W dodatku sprawa może mieć opłakane skutki dla miasta. Jastrzębscy radni tak nieudolnie odwołali Alinę Chojecką z funkcji swojej szefowej, że nadzór prawny wojewody unieważnił tę decyzję! Co więcej, zakwestionował wybór Grzegorza Matusiaka na nowego przewodniczącego. To może mieć opłakane skutki dla miasta. Prezydent prawdopodobnie nie ma absolutorium, unieważnione mogą zostać decyzje określające obwody wyborcze utworzone w celu wybrania prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej i wszystkie inne uchwały, przyjęte na czwartkowej sesji! – Zbadamy tę sytuację. Na gorąco mogę powiedzieć, że uważam, że sesja była nieprawomocna. Zwołanie posiedzenia przez osobę do tego nieuprawnioną to rażące naruszenie prawa. Takie wyroki zapadały w podobnych sprawach – powiedział nam w piątek Leszek Trepka z wydziału nadzoru prawnego Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach.
Alinę Chojecką odwołano 25 marca. Radni przyjęli regulamin odwołania, ale głosowali niezgodnie z nim! Mieli podkreślić jedną z opcji linią poziomą. Tymczasem dwanaście osób skreśliło dwie opcje. Mimo to Alina Chojecka straciła stanowisko. Potem radni zastanawiali się, czy głosowanie odbyło się zgodnie z prawem. – My wiemy, że był to przekręt, ale Alina prosiła nas, by nie robić z tego szumu – mówił wtedy jeden z jej klubowych kolegów. Nadzór prawny wojewody nie był jednak aż tak pobłażliwy. Dzień przed kolejną sesją, zwołaną już przez Grzegorza Matusiaka, do urzędu dotarły pisma wstrzymujące wykonanie uchwał o odwołaniu Chojeckiej i powołaniu Matusiaka. Urząd wojewódzki poinformował o wszczęciu postępowania nadzorczego w sprawie uznania ich nieważności.
Radni nie wiedzieli, jak się zachować. W końcu obrady zgodził się poprowadzić Wojciech Frank, doświadczony samorządowiec, który kilkanaście dni temu zrezygnował z funkcji wiceprzewodniczącego rady miasta. – Sytuacja, do której państwo doprowadzili, jest skandaliczna. Nie tak powinna wyglądać misja publiczna, którą przyszło nam pełnić. Zgodziłem się na prowadzenie tej sesji tylko w imię odpowiedzialności za to miasto. Życzę państwu, aby w przyszłej kadencji przyszło opamiętanie – grzmiał. Ostecznie radni sami unieważnili swoje wcześniejsze uchwały. Alina Chojecka znów zasiadła w fotelu przewodniczącej, a Grzegorz Matusiak wrócił na krzesło radnego. – Poprowadziłam sesję, chociaż nie wiem, czy była prawomocna. Na wszelki wypadek nie brałam udziału w głosowaniach. Skoro my tworzymy prawo, to powinniśmy go przestrzegać! – mówiła w piątek.
Jej wątpliwości podziela nadzór prawny wojewody. Leszek Trepka wyjaśnia, że z dokumentów, które dotarły do urzędu wojewódzkiego, jasno wynika, że za odwołaniem Chojeckiej głosowało siedmiu radnych, dwóch było przeciw, a 13 wstrzymało się od głosu (w tym 12, którzy źle skreślili – ich głos potraktowano właśnie jako wstrzymujący się). – Sprawa jest prosta i nie pomogą żadne wyjaśnienia jastrzębskich radnych i urzędników. Nie odwołali przewodniczącej rady miasta, więc nie mogli powołać nowego szefa. Wygląda więc na to, że sesja zwołana przez pana Matusiaka w ogóle nie powinna się odbyć – tłumaczy Leszek Trepka. Zaznacza jednak, że sprawa będzie jeszcze wyjaśniana. – Musimy się nad nią pochylić piorunem – mówi przedstawiciel urzędu wojewódzkiego.

Komentarze

Dodaj komentarz