Bez gwarancji


Do 1995 roku prawo o ochronie interesów konsumenta było dla nas korzystne. Bo po pierwsze, zezwalało zwrócić towar do sklepu w określonym czasie od daty zakupu, najczęściej przed upływem 3-5 dni. Wystarczyło przedstawić paragon kupna. Po drugie, sprzedawca miał obowiązek wydać wraz z towarem gwarancję jakości. Prócz tego towar można było reklamować z tytułu rękojmi.Po roku 1995 przepisy uległy dość znacznemu rozluźnieniu. Przede wszystkim przestała obowiązywać zasada umożliwiająca zwrot niewadliwego towaru. Odtąd też sprzedawca nie musi wystawiać dokumentu gwarancji jakości na zakupiony towar, a jej warunki mogły być swobodnie modyfikowane. Nadal jednak obowiązywała rękojmia.Od 15 grudnia zaczęła obowiązywać ustawa, która, najogólniej rzecz ujmując, ma chronić zbiorowe interesy konsumentów. Znaczy to tyle, że towar ma być rzetelnie reklamowany i właściwie, w języku narodowym oznakowany. Gdyby jednak któraś z tych zasad została naruszona, prawa będziemy mogli dochodzić jedynie przed sądem. W bezpośrednim kontakcie ze sprzedawcą obowiązuje jedynie dość luźna zasada umowy kupna. To on ma nas poinformować o cechach i jakości kupowanego towaru. Prócz paragonu nie będzie żadnego materialnego śladu transakcji. Jeśli więc kupimy krem, który wywoła u nas uczulenie, a będziemy chcieli go zwrócić, w pierwszym etapie reklamacji tylko sprzedawca będzie mógł o tym zadecydować. Gdy odmówi, dalsza droga prowadzić będzie przez sąd. Tu jednak będziemy musieli udowodnić, że krem faktycznie zaszkodził naszej skórze, a o jego ubocznym działaniu nie zostaliśmy przy zakupie poinformowani.Od 1 stycznia przepisy są wprawdzie zgodne z ustawodawstwem unijnym, ale w stosunku do dotychczas obowiązujących w kraju - niekorzystne dla klienta. Przede wszystkim z tego względu, że znika gwarancja jakości towaru i rękojmia. W związku z tym owa relacja sprzedawca - klient musi ulec zasadniczej przemianie. Jednego z drugim musi połączyć nić wspólnego interesu. To na pewno nie narodzi się z dnia na dzień.- Te zmiany wynikają z konieczności dostosowania naszych przepisów do ustawodawstwa obowiązującego w krajach Unii Europejskiej - mówi powiatowy rzecznik konsumentów Kazimiera Lalik. - Relacja klient - sprzedawca musi ulec zdecydowanemu przewartościowaniu. Zanim jednak utrwalą się owe obyczaje, minie kilka czy nawet kilkanaście lat.Nim to nastąpi, sądom przybędzie pracy. Bo nie będzie już innego sposobu szukania sprawiedliwości, gdy na przykład po miesiącu od zakupu zepsuje się nam markowy telewizor, niż pukanie do drzwi pałaców Temidy i kancelarii adwokackich. A to nadszarpnie i budżet domowy i zdrowie.

Komentarze

Dodaj komentarz