SAPARD po grudzie


O uruchomieniu programu SAPARD głośno było już dwa lata temu. Rolnikom miał pomóc rozwinąć produkcję, a gminom wiejskim polepszyć infrastrukturę, np. budować drogi, kanalizację itd. Generalnym założeniem było likwidowanie różnic między wsiami w Polsce i Unii Europejskiej. Rozpoczęcie programu opóźniało się, aż w gminach zaczęto powątpiewać, czy w ogóle ruszy. Wreszcie stało się to w czerwcu ub.r. Od razu pojawiły się problemy. Przygotowywanie wniosków przypominało operację na żywym organizmie. Druk wniosku liczył kilkadziesiąt stron. Z upływem czasu odpowiedzialna za SAPARD Agencja Rozwoju i Modernizacji Rolnictwa zmieniała wzór wniosku i zasady wypełniania go. Po złożeniu podanie musiało przejść kilka weryfikacji.Władze Pietrowic złożyły swój wniosek w oddziale agencji w Częstochowie. Tam poddany był pierwszej ocenie. Został zaakceptowany i agencja wysłała do Pietrowic dwóch ludzi, aby na miejscu sprawdzili zasadność inwestycji: ocenili stan drogi, zmierzyli jej długość, natężenie ruchu, rodzaj zabudowy w okolicy.Wniosek w tym czasie trafił do wojewódzkiego komitetu sterującego, który przyznał mu, podobnie jak i innym zakwalifikowanym podaniom, punkty. Ocenione trafiły na listę rankingową wniosków przeznaczonych do dofinansowania. W promesie przysłanej władzom Pietrowic określono, że dotacja przyznana zostanie do kwoty 120 tys. zł:- Trzeba jednak spełnić kilka warunków. Jednym z nich jest przygotowanie, przeprowadzenie i rozstrzygnięcie przetargu na wykonanie inwestycji wg kryteriów określonych w programie SAPARD. Wybiera się więc wykonawcę, nie mając pewności, że roboty w ogóle się rozpoczną - mówi Jerzy Reichel, pełnomocnik wójta ds. inwestycji.Aby przetarg był ważny, muszą wpłynąć co najmniej trzy oferty spełniające wszystkie wymogi. Wystarczy, by brakło choćby świstka świadczącego o niezaleganiu w ZUS-ie, by ofertę odrzucić. A przetarg musi być rozstrzygnięty do 30 kwietnia, inaczej z pieniędzy nici. Wygrać może tylko oferta najtańsza, niekoniecznie najlepsza. Wyniki przetargu trzeba następnie przesłać do agencji, by sprawdzić, czy dokonano właściwego wyboru.Zadanie wykonane może być najpóźniej do 30 lipca. W tym czasie w Polsce muszą zostać zrealizowane wszystkie projekty w ramach SAPARD-u. Niewykluczone więc, że w nawale zleceń zabraknie dobrych, sprawdzonych firm do ich wykonania. Jeżeli inwestycja się opóźni, nawet o dzień, agencja również zyska pretekst, by nie przyznać pieniędzy. Trzeba się więc spieszyć.- Wiadomo, że czasem lepiej nawet później skończyć roboty, a wykonać je dobrze niż szybko i źle. Poza tym budowlańcy są uzależnieni od pogody. Do wylewania asfaltu potrzeba odpowiedniej temperatury i suchej nawierzchni. A jak przez kilka tygodni będzie padało? - mówi sekretarz gminy Adam Wajda.Jeżeli nic nie pokrzyżuje planów, roboty ruszą w połowie maja. Ponad pół kilometra ulicy Kościuszki w Krowiarkach zyska nową nawierzchnię. Całą inwestycję wyceniono na 240 tys. zł. Połowę dołoży więc gmina Pietrowice.Władze Pietrowic zdecydowały się spróbować wziąć pieniądze z SAPARD-u tylko dlatego, że miały już gotową dokumentację inwestycji i pozwolenie na budowę. Ich załatwienie trwa około pół roku. Gdyby więc zaczynały od zera, nie miałyby szans na dotrzymanie terminów. Zgłoszony przez nie projekt jest niewielkim zadaniem. Korzystają więc z procedury uproszczonej. Duże inwestycje obłożone są jeszcze większymi obostrzeniami. Agencja tłumaczy tak drakońskie wymogi koniecznością jak najlepszego zabezpieczenia i wydania pieniędzy. Zdarzały się bowiem w Polsce sytuacje, że przyznaną dotację wnioskodawca wydał na co innego. Wydaje się jednak, że traktowanie wszystkich jako potencjalnych przestępców jest krzywdzące, a uzależnianie ewentualnej pomocy finansowej od spełnienia dziesiątków warunków, poleceń i zaleceń odstrasza i zniechęca. W efekcie pieniądze zamiast trafić do polskich wsi zostaną w unijnej kasie, dając biurokratom pretekst do przyznania jak najmniejszych pieniędzy. No, bo skoro nie potrafimy wydać tego, co jest?

Komentarze

Dodaj komentarz