Bez paniki, ale w pogotowiu


Pracownicy szpitala są zdesperowani. Poprzedni rok ich zakład pracy zakończył z ogromną stratą finansową. Gdyby nie pomoc ze strony urzędu marszałkowskiego, bilans 2002 roku mógł być dla szpitala katastrofalny. 3 mln zł pożyczki z budżetu województwa pozwoliło dokończyć adaptację oddziału ginekologiczno-położniczego oraz przebudowę izby przyjęć. Jednak obniżenie przez Śląską Regionalną Kasę Chorych kontraktów spowodowało, że dalsze funkcjonowanie szpitala znów stanęło pod dużym znakiem zapytania.– Na razie nie można wpadać w panikę. Mam nadzieję, że podniesienie składki na ubezpieczenie zdrowotne spowoduje zwiększenie nakładów na służbę zdrowia, a w konsekwencji podniesienie stawek kontraktów. W innym przypadku wiele placówek stanie przed widmem bankructwa. Jeżeli obecna sytuacja się nie zmieni, staniemy przed dylematem: czy nadal zwiększać dług, czy też zamykać poszczególne oddziały i zwalniać ludzi – mówi Krzysztof Hornik, dyrektor WSS nr 2.– Jeśli kasy chorych nie zmienią wprowadzonych od tego roku stawek, to nie pokryją one kosztów wielu zabiegów. Sprawa jest o tyle poważna, że obcięte zostały głównie nakłady na wysoce specjalistyczne operacje – mówi Józef Danek, zastępca dyrektora do spraw lecznictwa.Pracownicy szpitala, dotychczas dość krytycznie nastawieni do nowej dyrekcji, nie upatrują w działalności K. Hornika przyczyn obecnej sytuacji szpitala.– Referendum przeprowadziliśmy tylko po to, by wyrazić solidarność z pracownikami pozostałych jednostek służby zdrowia w województwie śląskim. Ewentualny strajk będzie wyrazem protestu przeciwko stale pogarszającym się warunkom pracy i płacy w lecznictwie. Nasze wynagrodzenia są na najniższym dopuszczalnym poziomie. Mimo deklaracji kolejnych ministrów zdrowia nasza sytuacja nadal się pogarsza – mówi Halina Cierpiał, przewodnicząca komisji zakładowej „Solidarności” w WSS nr 2.Dyrekcja szpitala szuka oszczędności, gdzie tylko może. Ostatnio ograniczyła dyżury lekarskie.– Dotychczas mieliśmy prawo do dwóch dyżurów w tygodniu. Teraz pozostawiono nam po jednym dyżurze. Jeżeli tak dalej pójdzie, będziemy najgorzej zarabiającymi lekarzami w kraju – mówi Tomasz Wysokiński, neurolog.– Na razie stanowisko kasy chorych jest nieugięte. Liczę jednak, że z czasem ktoś będzie musiał podjąć decyzję w tej sprawie. Mam nadzieję, że przyczyni się ona do poprawy kondycji finansowej naszego szpitala – mówi dyrektor K. Hornik.

Komentarze

Dodaj komentarz