Marek Probosz z rodziną w swoim domu w Santa Monica / Zbiory rodzinne
Marek Probosz z rodziną w swoim domu w Santa Monica / Zbiory rodzinne

Marek, Adam i Piotr Proboszowie zagrali w wielu filmach. Największą karierę zrobił średni z braci, czyli Marek. Marek Probosz jest aktorem, scenarzystą i reżyserem w Hollywood. Adam to od 12 lat wzięty komentator sportowy, a Piotr zajął się pisaniem książek.
Jest ich trzech, wszyscy są aktorami. Znaczną część życia spędzili w Żorach. – To były czasy mojej młodości. Tu się urodziłem, tu poznałem miłość, śmierć, tu dowiedziałem się, co to jest Boże Narodzenie, kino, sport – wylicza Marek Probosz, średni z trzech braci, który zdobył największą sławę. Od lat pracuje w Hollywood. Zagrał m.in. Romana Polańskiego w filmie „Helter Skelter”, Odyseusza w teatrze The Getty Villa czy główną rolę w filmie „Śmierć rotmistrza Pileckiego” (nagroda festiwalu w Houston), którą uważa za swoje największe dokonanie aktorskie. Na przyszłorocznym festiwalu filmów fabularnych w Gdyni zobaczymy go w roli Garry'ego, amerykańskiego menedżera Przemysława Salety, w filmie „Bokser”.

Największy sukces
Marek Probosz ukończył reżyserię w The American Film Institute w Los Angeles. Teraz sam uczy aktorstwa na Uniwersytecie Kalifornijskim (UCLA). Napisał wiele scenariuszy filmowych i jedną sztukę, którą grano w najlepszych teatrach w mieście. Jest autorem scenariusza, producentem, reżyserem i głównym aktorem filmu „Y.M.I.”, za który dostał nagrodę publiczności na festiwalu The Other Venice. Mieszka z drugą żoną Małgorzatą, synem Wincentem i córką Walentyną w Santa Monica (dzielnicy Los Angeles). – To jedno z najpiękniejszych miejsc na świecie. Przez cały rok jest tu ciepło i kwitną kwiaty. Z okien domu widać pływające w oceanie wieloryby i delfiny – opowiada. Dodaje, że jego największym sukcesem w Stanach było założenie rodziny.
Małgosię poznał w trakcie kręcenia reklamówki jasnego piwa, które serwuje się na polskich weselach. Twórca filmiku szukał aktorów o słowiańskich rysach. Małgorzata zgłosiła się na casting dość przypadkowo, bo nie jest zawodową aktorką. W reklamie zagrał też Marek i tak zaczęła się ich znajomość, sfinalizowana ślubem. Pierwszą żoną Marka była zmarła niedawno Maria z domu Zydorek, również aktorka, bardzo popularna w latach 80. Zagrała m.in. w głośnych filmach „Matka Królów”, „Łuk Erosa” czy „Alabama”. Wystąpiła też w kilku odcinkach serialu kryminalnego „07 zgłoś się” u boku Bronisława Cieślaka, Jamesa Bonda PRL-u. Niestety, małżeństwo rozpadło się w 1986 roku, krótko przed wyjazdem aktora do Stanów. Dziś Marek mówi, że to zamknięty rozdział w jego życiu.

Syn proboszcza
Wydawało się, że równie znanym aktorem będzie Adam Probosz, najmłodszy z braci. Już w wieku ośmiu lat zagrał w popularnym serialu „Gazda z Diabelnej”. – Adam dowiedział się, że filmowcy szukają chłopców, którzy jeżdżą na nartach. Postanowił wziąć udział w castingu. Mężowi nie chciało się z nim jechać do Katowic, bo akurat była niedziela i strasznie brzydka pogoda. Udawał więc, że śpi, ale Adaś nie dał za wygraną. Staszek musiał zadzwonić do organizatorów castingu, przedstawił się i zapytał, czy trzeba stawić się osobiście. Usłyszał: Księże proboszczu, proszę przyjechać z synem. Gdy przybyli na miejsce, wszyscy uśmiechali się pod nosem, bo zobaczyli tego proboszcza, który chce wkręcić swojego syna do filmu – śmieje się Franciszka Probosz, mama aktorów.
Posypały się następne propozycje dla Adama. Zagrał w serialach „Kłusownik” i „Oko proroka” oraz „Akademii Pana Kleksa”. Najstarszy, Piotr, wraz z Markiem debiutował w żorskim domu kultury. Chłopcy zagrali w przedstawieniu „Księżniczka na ziarnku grochu”. Piotr był królem, a Marek błaznem. – Byliśmy z nich tacy dumni. Znajomi mówili: będziecie mieli aktorów – wspomina mama. Piotr założył kabaret w LO im. Karola Miarki. Marek chodził do technikum samochodowego w Pszczynie, a też miał swój kabaret – w żorskim domu kultury. Kierowała nim Halina Oberaj, przyjaciółka rodziny. Marek ukończył Państwową Wyższą Szkołę Filmową, Telewizyjną i Teatralną im. Leona Schillera w Łodzi, Piotr zdał w Warszawie egzamin eksternistyczny dla aktorów, Adam jest absolwentem studium kulturalno-oświatowego przy filii Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie.

Górale z Beskidów
Pani Franciszka pochodzi z Koniakowa, a jej mąż Stanisław z Istebnej. Poznali się na zabawie. Spotykali się przez pięć lat, aż się pobrali. Kiedy on dostał pracę w Zakładach Mechanicznych „Łabędy”, przenieśli się z Istebnej do Pyskowic. W 1958 roku trafili do Żor, bo on zatrudnił się w miejscowych Zakładach Wytwórczych Urządzeń Sygnalizacyjnych, a ona, Franciszka, w domu kultury. Najpierw mieszkali w kamienicy przy ulicy Koszarowej, a potem dostali większe mieszkanie przy ulicy Moniuszki, którego okna wychodziły na rynek. – Tak się składa, że urodziłem się 24 marca, a to dzień wyzwolenia miasta spod okupacji hitlerowskiej. Z tej okazji co roku na rynku odbywała się defilada i grała orkiestra dęta. Oglądałem to z okna, święcie przekonany, że wszyscy świętują moje urodziny – wspomina Marek.
Kiedy dorósł, zakochał się w poezji. Znał na pamięć mnóstwo wierszy. Zachwycał się nimi na tyle, że kiedyś, będąc z dziewczyną na randce nad morzem, tak zapędził się w recytowaniu, że nie zdążył nawet pocałować swojej sympatii! Dziś wspomina to ze śmiechem. Jego rodzice prowadzili w Żorach intensywne życie towarzyskie. Wraz z zaprzyjaźnionymi Kobami, Krzemińskimi, Oberajami i Sobikami założyli nieformalne stowarzyszenie PKKOS. Mieli nawet legitymacje i prowadzili kronikę. – Spotykaliśmy się na imieninach oraz przy innych okazjach. Każdy przynosił to, co miał, np. własnoręcznie zrobioną sałatkę – wspomina pani Franciszka. Jej małżonek działał w Towarzystwie Miłośników Miasta Żory. Niedawno przekazał żorskiemu muzeum kilka skrzyń z dokumentami, wspomnieniami i fotografiami związanymi z miastem.

W deszczu i upale
Piotr i Marek uprawiali kolarstwo w LKS Czernica pod okiem znakomitych trenerów Józefa Gawliczka i Karola Łukoszka. Marek jest czterokrotnym mistrzem Śląska juniorów. – Trenowali w deszczu i upale, codziennie przejeżdżali na rowerze 50-60 km. Sami prali swoje stroje i czyścili rowery. A potem do godz. pierwszej, drugiej w nocy uczyli się do szkoły. Nie mieliśmy z nimi żadnych problemów – stwierdzają rodzice. Adam też związał się z kolarstwem, ale inaczej: od 12 lat komentuje zmagania najlepszych cyklistów świata w Eurosporcie, choć sam nigdy nie uprawiał tej dyscypliny sportu. Marek wyjechał z kraju w 1987 roku, gdy był u szczytu sławy. W Polsce obwołano go aktorem pokolenia. Zagrał w kultowym „Czasie dojrzewania” ze swoją pierwszą żoną Marią (zmarła we wrześniu tego roku) i bratem Adamem, to był pierwszy polski film o narkomanach.
Wystąpił też w innych głośnych produkcjach: „Ćma”, „Niech cię odleci Mara” czy „Kocham kino”, które porównuje się do słynnego „Cinema Paradiso”. Ogromną popularność zdobył w Czechosłowacji, gdzie zagrał w nagradzanych filmach „Ślady wilczych zębów”, „Cień paproci”, „Gorączka”. W USA odniósł sukces, choć wyjechał, nie znając języka. Cały czas ma w pamięci obrazy z Żor. – Przede wszystkim kościoła i cmentarza, gdzie widywałem napisy polskie, niemieckie i żydowskie. Frapowała mnie ta wielokulturowość, urzekała architektura miasta. Jako dziecko wspinałem się po murach obronnych, poznając jeszcze niezbyt świadomie historię tego starego miasta. Chodziliśmy na randki wzdłuż torów kolejowych aż nad staw Śmieszek. Pamiętam nadsłuchiwanie pociągu, który kogoś zabierał ze stacji być może na zawsze, a może tylko na chwilę – wspomina Marek.

Każdy u siebie
Marek i Piotr ponadto piszą książki. Nie przypadkiem ich dziadek Jerzy Probosz w 1938 roku otrzymał literacki Wawrzyn Polskiej Akademii Literatury. W 1939 roku został aresztowany przez Niemców, a dwa lata później zamordowany w Dachau. Marek zadebiutował jako pisarz w zeszłym roku książką dla młodzieży „Eldorado”, niebawem ukaże się jego zbiór opowiadań emigracyjnych dla dorosłych, „Zadzwoń, jak cię zabiją”. Święta spędzają tradycyjnie. Do rodziców, którzy po latach wrócili do Istebnej, gdy pan Stanisław został wybrany wójtem, zjadą Adam i Piotr z rodzinami. Będą moczka, makówki, karp, zasmażana kapusta i inne przysmaki, bo dań musi być 12. Będzie też żywa choinka. Marek Boże Narodzenie będzie świętował z żoną i dziećmi w Los Angeles, ale po polsku. Opłatek jak co roku przyśle mu rodzina, bo tam nikt nie produkuje takich rzeczy. Jego żona Małgosia pochodzi z Gdyni. Ich dzieci chodzą do szkoły amerykańskiej i polskiej. Kiedy Wincent szedł do pierwszej komunii, miał na sobie strój góralski.

1

Komentarze

  • Bozena Sliwinska rodzinka Proboszow 24 grudnia 2010 21:14Bardzo mi sie podobala saga RODU PROBOSZOW. Moze dlatego ze jestem mama Malgosi, zony Marka, ale takze dlatego ze jest to opowiesc zwiezla, oddajaca klimat i dorobek tej rodziny. Sa oni mi bardzo bliscy, choc teraz zycie rzucilo nas w rozne swiata strony. DOSIEGO ROKU !!! Pozdrawiam autora tekstu. Bozena Sliwinska

Dodaj komentarz