Zdobyli punkty, zabrakło emocji


Wielu kibiców czekało na ten mecz od początku sezonu, licząc, że będzie wielkim widowiskiem. Niestety, stało się inaczej i w porównaniu z pierwszym meczem w Gnieźnie (48:42 dla Dark Dog) obejrzeli przeciętne spotkanie. Gniezno przyjechało do Rybnika bez kontuzjowanych obcokrajowców i bez Adama Skórnickiego, który w tym dniu startował w Anglii, gdyż przed sezonem najpierw podpisał kontrakt z drużyną „wilków” z Wolverhampton, a potem dopiero ze Startem Gniezno. Kolejnego zawodnika goście stracili już na stadionie. W biegu drugim po wyjściu z pierwszego łuku zrobiło się bardzo ciasno, blisko siebie pod bandą jechali żużlowcy RKM-u Poważny i Staszewski. Ten ostatni upadł nagle na tor, a sędzia za sprawcę wypadku uznał jadącego z przodu Andrzeja Zieję. Do podobnej sytuacji doszło w biegu piątym, tyle że wtedy przewrócił się Zieja, który podobnie jak Staszewski (stłuczony mięsień) na torze już się więcej nie pojawił. W tej sytuacji rybniczanie ścigali się z czteroosobową de facto drużyną rywali. Trener gości Mieczysław Woźniak robił wszystko, by utrzymać niewielką stratę do gospodarzy; w sześciu kolejnych wyścigach stosował rezerwy zwykłe i taktyczne. Po dziewięciu wyścigach RKM wygrywał 30:24. Start do następnego wyścigu wygrał Mariusz Węgrzyk, ale na drugim łuku, już tradycyjnie, zostawił zbyt dużo miejsca przy krawężniku, co natychmiast wykorzystał Krzysztof Jabłoński. Żużlowiec Gniezna przypuścił wręcz podręcznikowy atak, ale tuż za szczytem łuku na tor upadł przegrywający ten pojedynek Węgrzyk. Sędzia, Marek Czernecki z Wrocławia, wykluczył Jabłońskiego, ale mam poważne wątpliwości, czy była to decyzja słuszna. W podobny sposób ścigają się zawodnicy w turniejach Grand Prix, a by nie szukać daleko, wystarczy spojrzeć na styl jazdy i wyczyny rybnickiego Duńczyka Nicki Pedersena, który wykorzysta każdą lukę, by wcisnąć się przed rywala.- Nie mam pojęcia, za co sędzia mnie wykluczył. Nie zjechałem przecież pod samą bandę, zostawiłem Mariuszowi miejsce. Na pewno go też nie podciąłem; mógł się przewrócić tylko za moimi plecami. Tak samo jeździ Pedersen i cała światowa czołówka. Trzy moje ostatnie mecze pokazują, że połowa naszych sędziów najlepiej zrobiłaby, przechodząc na emeryturę - mówił po kontrowersyjnym wykluczeniu zdenerwowany Krzysztof Jabłoński. Z Węgrzykiem zmierzył się jeszcze raz w ostatnim 15. wyścigu i znów kibice oglądali interesujący pojedynek. Wygrał rybniczanin, ale trudno się oprzeć wrażeniu, że Jabłoński pojechał tym razem bardziej pasywnie.Powtórzony w trzyosobowej obsadzie dziesiąty bieg para RKM-u Węgrzyk - Chromik wygrała podwójnie, a w pięciu kolejnych biegach gospodarze odnieśli jeszcze trzy podwójne zwycięstwa, z nawiązką odrabiając punktową stratę z Gniezna.Klasą dla siebie był w poniedziałek Duńczyk Pedersen, bliski zdobycia kompletu punktów był też Rafał Szombierski, ale gdy w jedenastym wyścigu gonił Mirosława Jabłońskiego, przy wyjściu z kolejnego łuku wpadł w dziurę i spadł mu łańcuch. Pozostali zawodnicy raczej nie zachwycili.W Boże Ciało, 19 bm., rybniczanie zmierzą się na swoim torze ze Stalą Gorzów. W najbliższą niedzielę, 15 bm., Szombierski i Romanek wystartują w Pile w finale młodzieżowych mistrzostw Polski par klubowych.RKM: Pedersen 15 (3,3,3,3,3), Chromik 5 (1,1,0,2,1), Poważny 5 (1,2,0,-,2), Staszewski 0 (U,-,-,-), Węgrzyk 13 (2,3,3,3,2), Romanek 6 (0,2,0,2,2), Szombierski 9 (3,3,d,3), Szmid 2 (0,2).

Komentarze

Dodaj komentarz