Zagrali dla siebie


src=" W odbywającym się 5 - 13.07 czempionacie Polacy zajęli dwunaste miejsce. Jednak nie lokata, a sam udział w tej imprezie był dla nich największym przeżyciem, swoistą nagrodą za ciężkie chwile, których zaznali w życiu i przeszkody, na jakie napotkali podczas przygotowań do wyjazdu do Austrii.Przygoda z mistrzostwami świata rozpoczęła się we wrześniu ub. r. podczas turnieju halowej piłki nożnej bezdomnych w Gorzowie Wielkopolskim zorganizowanym przez Towarzystwo im. św. brata Alberta. Była to pierwsza impreza, w której wystartowali bezdomni piłkarze z noclegowni w Przegędzy. Jak się okazało z bardzo dobrym rezultatem, gdyż zwyciężyli w całej imprezie. Dla Zygmunta Czerwińskiego, opiekuna i zarazem trenera był to sygnał, że piątka jego podopiecznych potrafi ze sobą współpracować na boisku i skutecznie grać. Rozpoczęli regularne treningi. Kiedy tygodnik „Newsweek” zamieścił notkę o organizowanych pierwszych mistrzostwach świata bezdomnych w piłce nożnej, postanowili wziąć w nich udział. Najpierw wystartowali w turnieju eliminacyjnym w Żyrardowie, w którym zajęli drugie miejsce:- Rywalizacja nie była fair play. Drużyna, która wygrała - Barka z Poznania, miała w swoich szeregach piłkarzy z klubu abstynenta, a także dwóch synów terapeuty prowadzącego z nimi zajęcia z profilaktyki alkoholowej. Wszyscy zostali zgłoszeni jako bezdomni, choć nimi nie byli - mówi Zygmunt Czerwiński.Podczas turnieju wybrano kandydatów do kadry narodowej. Spośród rybniczan wybrano aż siedmiu piłkarzy. Tymczasem z Barki ani jednego. Inaczej być nie mogło, skoro nie byli bezdomnymi. Kandydaci do kadry ćwiczyli na zgrupowaniu w ośrodku Markotu w Oryszewie koło Żyrardowa. Spośród nich wybrano podstawową ósemkę. Trzon kadry stanowiło pięciu piłkarzy z Rybnika. Do drużyny trafił m.in. Mariusz Orłowski, który następnie zrzekł się swojego miejsca na rzecz Leszka Prokopika, najlepszego snajpera na zgrupowaniu. Zygmunt Czerwiński uważa, że wybierający kadrę pomylili się nie powołując od razu Leszka. Mariusz wiedząc, że jest słabszy od swojego kolegi, ustąpił mu miejsca. Organizatorzy mistrzostw świata dowiedzieli się o geście rybniczanina, przyznali mu nagrodę fair play i zaprosili do Grazu po jej odbiór. Tym samym do Austrii pojechało sześciu bezdomnych z Rybnika.Kłopotem okazało się zdobycie środków na wyjazd. Bezdomni szukali darczyńców poprzez nagłośnienie tematu w mediach. Akcja dała najlepsze efekty w Poznaniu. Po pewnym czasie zaczęły napływać datki, np. od byłych sportowców, aktorów, innych sponsorów. PZPN zapewnił transport, stroje, buty. W Grazu Polacy zostali zakwaterowani w szkole muzycznej. Do dziś są pod wrażeniem austriackiej gościnności.W mistrzostwach wystąpiło 18 drużyn m.in. z Brazylii, Holandii, Niemiec, Włoch, Słowacji, Węgier, Anglii, Hiszpanii, Republiki Południowej Afryki.- Wszystkie ekipy miały być złożone z bezdomnych. Na miejscu okazało się, że np. w drużynie gospodarzy byli sami Murzyni, a żaden z nich nie miał nawet narodowości austriackiej. We włoskiej był tylko jeden Włoch. Poza tym sporo zawodników było sportowcami regularnie grającymi w rozgrywkach w swoim kraju. Dla przykładu Anglików sponsorował David Beckham, który zafundował im półroczne tournee po Brazylii, żeby się zgrali - mówi Zygmunt Czerwiński.Brazylijską drużynę tworzyli z kolei kilkunastoletni młodzicy, wyszukiwani we wioskach przez łowców talentów i regularnie grający w ligach młodzieżowych. Ekipy złożone rzeczywiście z bezdomnych zgłosiły m.in. Niemcy, Hiszpania, Słowacja oraz oczywiście Polska.Reprezentacje podzielono na cztery grupy. Polska znalazła się w „grupie śmierci” ze Szkocją, Brazylią, Austrią i Włochami. Ostatnie trzy z tych drużyn awansowało bezpośrednio awansowało do dalszej fazy rozgrywek, a Austriacy wygrali potem cały turniej i zdobyli mistrzostwo świata. Z drużyn, które nie wywalczyły awansu w pierwszej fazie, utworzono tzw. grupę B. Z niej wyłoniono pozostałych uczestników drugiej rundy. Polka ponownie trafiła na Szkocję. W meczu był remis 2:2 i o wszystkim miały zadecydować rzuty karne. W nich lepsi okazali się wyspiarze, Polacy zakończyli rozgrywki na dwunastym miejscu. Już teraz są pewni, że chcą pojechać na następne mistrzostwa świata.- Dla nich gra w piłkę, członkostwo w drużynie mają bardzo dobry wpływ. Pozwala im uwierzyć, że nie są nieudacznikami życiowymi, którym nic nie wyszło - mówi Zygmunt Czerwiński.

Komentarze

Dodaj komentarz