Zespł Czesława Gawlika w tym składzie (Manfred Niezgoda, Eugeniusz Polok, Tadeusz Cieśla, Stanisław Gawlik, Lothar Dziwoki, Czesław Sachs i Czesław Gawlik) był na IX Światowym Festiwalu Młodzieży i Studentw w Sofii w 1968 roku / Archiwum
Zespł Czesława Gawlika w tym składzie (Manfred Niezgoda, Eugeniusz Polok, Tadeusz Cieśla, Stanisław Gawlik, Lothar Dziwoki, Czesław Sachs i Czesław Gawlik) był na IX Światowym Festiwalu Młodzieży i Studentw w Sofii w 1968 roku / Archiwum

Lothar Dziwoki przekonuje, że dla wielu muzyków statek pasażerski był prawdziwym uniwersytetem. Bo tam dostawali nuty, uczyli się ich, stawali się profesjonalistami. Dzięki statkom i rzece Missisipi światową sławę zyskał Louis Armstrong z Nowego Orleanu, największy idol pana Lothara. Dla nastoletniego Lothara takim uniwersytetem był zespół Czesia Gawlika, nieco od niego starszego jazzmana, który miał swój zespół w sąsiednim Rybniku. – Ja wtedy mieszkałem w Radlinie. Jak w każdym dobrym domu, i u nas grało się muzykę, stał fortepian. A skąd puzon? Podczas festiwalu w Sopocie zwróciliśmy z bratem uwagę właśnie na ten instrument – tłumaczy.

Epizod w kopalni
Z puzonem trafił do Czesia Gawlika. – Jego zespół działał w Bombaju, który potem się zawalił. Jako młody człowiek zastanawiałem się, gdzież to ten Bombaj jest i dlaczego tak się nazywa. W końcu udało mi się w nim zagrać! – wspomina. Kapela odnosiła sukcesy, wygrywając przeglądy zespołów (np. związkowych) w Warszawie, Płocku. – Spędziłem w tym zespole kilka lat, grając z bardzo dobrymi muzykami, np. z Adamem Matyszkowiczem, który później, już w Stanach Zjednoczonych, zmienił nazwisko na Makowicz – wspomina Lothar Dziwoki. Założył też własny zespół, Lotharsi, który na początku działał przy kopalni Moszczenica w Jastrzębiu, był związany z gliwicką grupą muzyczną High Society.
Wraz z nią na festiwalu Jazz Jamboree w 1971 roku zdobył Złotą Tarkę dla najlepszego polskiego zespołu tradycyjnego. – To był wielki sukces, bo nagrodę z reguły zgarniały formacje z Warszawy – mówi. W jego życiu pojawił się też epizod górniczy. – Wszystko wzięło się stąd, że teściowa powtarzała, że zięć powinien być w domu, a nie jeździć tyle po świecie. W Głównym Instytucie Górnictwa zrobiłem więc kurs dla laborantów i przez kilka lat pracowałem jako kontroler jakości węgla w kopalni Moszczenica. Grałem w tym czasie w orkiestrze symfonicznej ROW-u. Jak zdarzały się wyjazdy na koncerty, to zwalniano nas z kopalni. Dało się pogodzić pracę z graniem – wspomina z rozrzewnieniem.

Rejsy z gwiazdami
I dodaje, że muzyka nie przynosiła stałych dochodów. Dlatego muzyk musiał i wciąż musi grać w wielu miejscach. – Nie wiem, kim musiałby być, może Dodą, żeby było inaczej – podkreśla. Najpierw uczył się w szkole muzycznej w Rybniku, potem w Katowicach. A kiedy w Katowicach powstał wydział jazzu, od razu wiedział, że to coś dla niego. Później zaproponowano mu tam posadę. Z przerwami przepracował w akademii 17 lat. Poprowadził pierwszą w Polsce klasę puzonu. – Udało mi się wychować wielu fajnych ludzi, Grzegorza Nagórskiego, który sam prowadzi klasy puzonu, Bronka Dużego czy Romana Syrka. Na zajęciach słuchałem z nimi najlepszych nagrań. Teraz wszystko jest w internecie – mówi Lothar Dziwoki.
Pracując w akademii muzycznej, zaczął grać na statkach pasażerskich, pływających dookoła świata. – Brałem urlop zwykły, dobierałem bezpłatny, żeby starczyło na czas rejsu. A apetyt rósł w miarę jedzenia. Jak już zobaczyłem jedno miejsce, to chciałem więcej, na przykład pojawiała się myśl o Japonii. Kto nie chciałby zwiedzić całego świata, robiąc to, co kocha? – pyta. Zaznacza, że to nie był żaden obciach, bo na statkach grali najwięksi, choćby Wojciech Karolak czy Jan Ptaszyn Wróblewski, a nawet muzycy klasyczni, tacy jak Wanda Wiłkomirska. Były też zagraniczne gwiazdy, na przykład Rita Moreno, która zdobyła Oscara za rolę w „West Side Story”. Rejsy były bardzo drogie. Pasażerowie mieli wysublimowany gust.

Od Neptuna do Satchmo
– Czego sobie zażyczyli, to mieli. Jazz, muzykę rozrywkową, klasyczną... Oni płacili i żądali, a my graliśmy wieczorny show – wspomina pan Lothar. Spotkał wielu, jakbyśmy dziś powiedzieli, celebrytów. Omar Sharif uczył gry w brydża, zdarzało się, że Lothar i inni muzycy popijali whisky, grając z nim w karty. Ginger Rogers dawała lekcje tańca, podróżnik Jacques-Yves Cousteau opowiadał o oceanach, a astronauta John Glenn o przygodach w kosmosie... Pan Lothar miewał i inne przygody. Na statku, który przepływa zerowy równoleżnik, obowiązkowo odbywa się uroczystość chrztu równikowego z udziałem króla mórz, jego żony, kapitana. – Byłem więc kilka razy Neptunem. Kapitan musiał przede mną uklęknąć, żeby dostać moje błogosławieństwo – opowiada.
Na Dalekim Wschodzie był świętym Mikołajem. Na jego widok dzieci wołały zresztą Santa Claus. Nawet nie musiał się przebierać. W Stanach Zjednoczonych zyskał przydomek Polish Satchmo (Satchmo to pseudonim Louisa Armstronga). – Kochałem Armstronga, więc nuciłem sobie jego piosenki. Na jednym z koncertów wokalistka miała dość ubogi repertuar. Powiedziała: „Lothar, zaśpiewaj”. No to zaśpiewałem Armstronga. Tak się zaczęło. W Stanach jeden ze słuchaczy, starszy mieszkaniec Nowego Orleanu, podszedł do orkiestry z pytaniem: „To Louis żyje?”. Nazwał mnie Polish Satchmo. Bardzo się ucieszyłem – opowiada muzyk.

Sen o orkiestrze
Po powrocie na stały ląd mocniej osiadł w Żorach, skąd pochodzi jego żona. 10 lat temu założył Żorską Orkiestrę Rozrywkową. – Zawsze o tym marzyłem – mówi. Kilka lat później zaczął organizować Easy Jazz Festival, na którym wystąpiły już największe tuzy światowego jazzu. Teraz z Lotharem grają jego synowie. Starszy, Daniel, jest perkusistą, młodszy, Dawid, klawiszowcem. Żona Maryla prowadzi ognisko muzyczne, a gra na fortepianie. Na swój benefis pan Lothar zaprosił wielu artystów, swoich przyjaciół. – Czym ma pochwalić się muzyk, jak nie tym, z kim grał?! – pyta.

 

To się da wyciągnąć
Lothar Dziwoki „sprzedał” nam dowcip o puzoniście. Siedzi facet w filharmonii i przez cały czas intensywnie wpatruje się w puzonistę. Po koncercie podchodzi do muzyka i mówi: Panie, ja jestem ślusarzem, to się musi dać wyciągnąć!

Komentarze

Dodaj komentarz