20033715
20033715


R. Augustyński pracował w kopalni Krupiński. Przed ośmiu laty podczas rutynowych badań okresowych wykryto u niego chorobę słuchu. Wówczas jeszcze został dopuszczony do dalszej pracy. Rok później w drodze do pracy upadł na oblodzonych schodach i doznał urazu kręgosłupa. Trafił do Szpitala Górniczego w Jastrzębiu. Kontuzja ta okazała się na tyle groźna, że w konsekwencji w 1997 roku przeszedł na rentę. W tym czasie jego słuch stale ulegał pogarszaniu. Lekarze stwierdzili, że niedosłuch jest wynikiem choroby zawodowej, której nabawił się podczas pracy w kopalni. W 2000 roku R. Augustyński podjął starania o uznanie schorzenia jego słuchu jako inwalidztwa. Wystąpił do ZUS z wnioskiem o ustalenie grupy inwalidzkiej. Jego wniosek został odrzucony. Rencista postanowił dochodzić swoich praw przed sądem. Wystąpił do Sądu Pracy w Rybniku z pozwem przeciwko rybnickiemu oddziałowi ZUS. Wyrok był dla niego pomyślny. W oparciu o opinie biegłych lekarzy sąd pierwszej instancji orzekł, że wada jego słuchu wywołana jest trwałym uszczerbkiem na zdrowiu, którego nabawił się podczas wieloletniej pracy górnika.Z takim orzeczeniem nie zgodził się ZUS. Jego prawnicy złożyli apelację w III Wydziale Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Apelacyjnego w Katowicach. W grudniu ubiegłego roku wydał on wyrok, którym uchylił rozstrzygnięcie Sądu Pracy w Rybniku.– Nie jestem fachowcem z dziedziny medycyny, jednak proces ten pokazuje, że ktoś tu manipuluje faktami. Na przestrzeni dwóch lat sądy powołały siedmiu biegłych lekarzy. Ich opinie w sprawie stanu mojego słuchu są bardzo rozbieżne. Jedni uznają, że częściowa utrata słuchu spowodowana jest chorobą zawodową powodującą trwały uszczerbek na zdrowiu, uniemożliwiający mi wykonywanie zawodu. Inni twierdzą, że niedosłuch nie jest na tyle poważny, bym nie mógł kontynuować pracy w kopalni – mówi R. Augustyński.Wszystkie opinie biegłych trzyma w domu. Najbardziej dotknęło go sformułowanie, jakiego użył w uzasadnieniu swojej opinii dr Jerzy Banach ze Śląskiej Kliniki Medycznej w Katowicach: „Ciągłe nękanie sądu przez R. Augustyńskiego jest wyrazem jego nieuzasadnionej postawy roszczeniowej wobec Zakładu Ubezpieczeń Społecznych”.– Przez prawie 20 lat pracowałem pod ziemią. Od mojej pensji potrącane były składki na ubezpieczenie zdrowotne i ZUS. Tymczasem okazuje się, że dla kogoś, kto w dużym stopniu utrzymywany jest dzięki tym składkom, jestem osobą starającą się wyłudzić pieniądze. To skandal! Nie wiem nawet, dlaczego pan doktor dopuścił się takiego sformułowania. Przecież powołany został po to, by obiektywnie ocenić stan mojego zdrowia, a nie oceniać moją postawę – mówi rencista.Teraz on nie chce pogodzić się z wyrokiem Sądu Apelacyjnego w Katowicach. W kwietniu złożył wniosek do Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego w Warszawie o kasację niekorzystnego wyroku.– Ciekawe, ilu biegłych powoła jeszcze sąd, ile badań będę musiał przejść, aby lekarze jednoznacznie ocenili stan mojego słuchu? – zastanawia się Augustyński

Komentarze

Dodaj komentarz