Gafy jednego wieczoru


Ostatnio miałam okazję obserwować festiwal gaf podczas inauguracji XXXII Rybnickich Dni Literatury. Prawdopodobnie trema była powodem tego, że prowadzący uroczystość pomylił imiona i zamiast Ernesta Brylla zapowiedział Tadeusza Brylla. Pewnie dlatego, że tuż przedtem mówił o Tadeuszu Kijonce, więc - co się zdarza - imię to przypisał Bryllowi. Ernest Bryll - poeta i bywalec salonów dyplomatycznych (był przecież ambasadorem RP w Irlandii), zachował się jak dżentelmen i nie zrobił z tej drobnej w końcu pomyłki sprawy. Choć w kuluarach słyszałam cięte języki złośliwie komentujące tę wpadkę. Być może dlatego, że nie była jedyną tego wieczoru.Otóż Wanda Chotomska, urażona błędami popełnionymi w jej biogramie zamieszczonym specjalnie wydanym (i to po raz pierwszy) programie RDL, zrobiła scenę w czasie prezentacji gości RDL. Autor biogramu umieścił w nim jej datę urodzenia, a że Chotomska wygląda na dwadzieścia lat młodszą niż jest w istocie, więc z irytacją głośno stwierdziła, że urodziła się nie w 1929 roku, jak napisano w biogramie, a w 1829 roku. Poziom irytacji autorki popularnych książek dla dzieci był tak wielki, że nie pozwolił jej się ugryźć w język i pisarka z wyraźnie wyczuwalną pretensją w głosie dodała, że wydała nie 60, jak napisano, a 100 książek. Swym niespodziewanym wystąpieniem wzbudziła konsternację nie bardzo zorientowanej w sprawie publiczności, do której wszakże dotarło, że coś jest nie tak i to coś popsuło świąteczny nastrój.Potem fotoreporterzy dali swój popis. Sterroryzowali po ceremonii wręczenia nagrody RDL laureata Złotej Lampki Górniczej Franciszka Pieczkę, który musiał pozować do zdjęć na scenie jeszcze kilka minut, biorąc na ręce a to naręcza kwiatów, a to statuetkę, a to obraz, który mu podarowano i wdzięcząc się do aparatu jak modelka na wybiegu. Wszystko dlatego, że pozowane zdjęcie jest ponoć ładniejsze od prawdziwie reporterskiego. Wielki aktor potraktował to jak zabawę, wczuł się w rolę i z wdziękiem odegrał to, co zagrać mu kazali fotoreporterzy.Finał gaf nastąpił w czasie wieczornego bankietu. Po toaście prezydenta miasta za pomyślność RDL i ich gości, gdy wszyscy już zabierali się do szturmu na uginające się od jadła i napitków stoły, okazało się, że nastąpi kolejna uroczystość. Pułkownik Tadeusz Dłużyński w imieniu Zarządu Głównego Związku Byłych Żołnierzy Konspiracyjnego Wojska Polskiego nie wiadomo dlaczego zdecydował się właśnie w tym momencie wręczyć prezydentowi Adamowi Fudalemu Krzyż Kombatancki w uznaniu wkładu Rybnika w budowę Pomnika Nagrobnego Żołnierzy Organizacji Niepodległościowych pomordowanych w latach 1945-1956 na mocy wyroków komunistycznych sądów wojskowych. Otóż Rada Miasta uchwaliła w tym roku, że Rybnik przekaże 10 tysięcy złotych Komitetowi Budowy tego pomnika, ponieważ jedna trzecia pomordowanych pochodziła z Rybnika lub regionu. Pomnik został odsłonięty 16 września na Cmentarzu Komunalnym w Katowicach-Panewnikach. Prezydent Fudali nie mógł wówczas uczestniczyć w tej uroczystości i towarzyszącemu jej spotkaniu kombatantów z AK, KWP, WiN, NSZ, Zw. WPOS, na którym wręczono Krzyże Kombatanckie m.in. wojewodzie Wilibaldowi Winklerowi i marszałkowi Olbrychtowi. I dlatego Krzyż Kombatancki odebrał pośród wędlin, sałatek, serów i innych przysmaków, którymi Rybnik podejmował literatów. Szkoda. Zdecydowanie lepszą, bardziej taktowną, byłaby na przykład uroczystość zorganizowana w Urzędzie Miejskim, choćby przed obradami Rady Miejskiej. Wybrano jednak bankiet. To tak jakby pięknie oszlifowany brylant oprawić nie w złoto, a tombak.

Komentarze

Dodaj komentarz