M/S Rybnik w czasach świetności / Archiwum PLO
M/S Rybnik w czasach świetności / Archiwum PLO

Mija ćwierć wieku, jak zezłomowano statek, który rozsławiał miasto po morzach i oceanach świata.
W czasach, gdy Polska Marynarka Handlowa zaliczała się do światowej czołówki armatorskiej, popularne było nadawanie statkom nazw miejscowości, a potem utrzymywanie przez owych patronów kontaktów z morskimi wizytówkami.

Rybnik też szczycił się takim reprezentantem, niestety stracił go prawie dokładnie 25 lat temu. Statek noszący nazwę Rybnik należał do kategorii drobnicowców. Miał bułgarski rodowód: budowę zlecono stoczni im. Georgiego Dymitrowa w Warnie, która posłużyła się planami autorstwa polskich specjalistów. Znaczna część wyposażenia pochodziła również z Polski.
Zlecenie złożył w lipcu 1963 roku armator ze Szczecina – Polska Żegluga Morska. Banderę podniesiono na jednostce w dniu wodowania, 18 czerwca 1966 roku. Godność matki chrzestnej powierzono znanej w Rybniku działaczce społecznej i kulturalnej Joannie Kucharczyk. Statek, przekazany PŻM 20 marca 1967 roku, nie imponował rozmiarami: miał 95,87 m długości, 13,75 szerokości, 5,64 zanurzenia. W trzech ładowniach mógł przewieźć 3417 ton towarów naraz. Dzięki silnikowi Diesla na mazut (miał 2250 KM mocy, wyprodukowano go w świętochłowickiej Hucie Zgoda na licencji Sulzera) rozwijał prędkość 12 węzłów. Obsługę zapewniała 27-osobowa załoga.
Początkowo statek pływał w systemie trampingowym, bez stałych tras, w zależności od lokalizacji adresata ładunków względnie aktywności agentów, szukających dla niego frachtu. Od 8 stycznia 1970 roku natomiast, kiedy PŻM przekazała Rybnik siostrzanemu przedsiębiorstwu w Gdyni, Polskim Liniom Oceanicznym, znalazł zatrudnienie na trasie zachodnioafrykańskiej. Kursował głównie do portów Maroka i Wysp Kanaryjskich. Służba w nowych barwach (po zmianie armatora czarny kadłub, jaki miały jednostki PŻM, przemalowano na szaro, czarny komin z godłem armatora otrzymał kolor kremowy) rozpoczęła się jednak dla niego niezbyt szczęśliwie.
W maju 1970 roku Rybnik, oczekujący na redzie Casablanki na wejście do portu, został staranowany przez polski drobnicowiec Lublin. Uszkodzenia, jakich doznał, wymagały istotnych remontów. Osiem lat później statek trwale zapisał się w historii narodowej floty handlowej: jako pierwszy frachtowiec pod biało-czerwoną banderą zawinął do portu Kaur w górnym biegu rzeki Gambia, w afrykańskim kraju o tej samej nazwie. Na nieznane wody wyprawił się po 2500 ton orzeszków ziemnych. W latach 80. obsługiwał linię Hamburg – Aleksandria, potem pływał na szlakach lewantyńskich (czyli do portów wschodniego wybrzeża Morza Śródziemnego), docierał też na Morze Czerwone.
Kariera Rybnika (wyróżniał go herb patronackiego miasta, umieszczony na dziobie, na podobieństwo niegdysiejszych galionów, zdobiących żaglowce) pod biało-czerwoną banderą dobiegła końca na początku grudnia 1987 roku. Dość już leciwy statek sprzedano wtedy armatorowi z Liberii, który nadał mu nazwę Nik i zarejestrował w karaibskim państewku St. Vincent i Grenadyny. Była to jednak już tylko chwilowa zmiana: wyeksploatowany drobnicowiec odbył jeszcze tylko jedną podróż, do Pakistanu. Ostatni rejs nie zakończył się jednak w żadnym porcie, lecz na plaży Gadani w Beludżystanie, znanej jako jedno z największych morskich złomowisk świata. Tam, na brzegu Morza Arabskiego, w czasie przypływu statek osadzono na piaszczystym dnie i sukcesywnie pocięto na kawałki, które przetopiono w hucie…

Komentarze

Dodaj komentarz