7 grudnia 1932 roku późnym wieczorem miał miejsce bestialski napad w Cisówce (na południe od Jastrzębia i Ruptawy) w powiecie rybnickim. Trzej zamaskowani bandyci, jak napisała ówczesna prasa, umyślnie zabrali Augustynowi Dudzie 4 zł w gotówce (jeszcze wcześniej zrabowali mu 30 zł) i zamordowali w okrutny sposób. Zaplanowali wszystko tydzień wcześniej, licząc na bogaty łup. Zostali ujęci i stanęli przed obliczem sądu w Rybniku. Skład orzekający poprowadził przewodniczący Sądu Okręgowego w Katowicach sędzia Aret. Oskarżał prokurator dr Nowotny. Bronili mecenasi dr Adam, dr Wielgus i dr Kowol. Jako eksperci wystąpili dr Wiendlocha, dr Wilczek i dr Mende.
Poszli we trzech
Oskarżonymi byli Emil A. (rocznik 1901), z zawodu górnik, Jan K. (rocznik 1903), robotnik, i Lucjan S. (rocznik 1910) z zawodu kaflarz. Plan nakreślił Emil A. Jan K. miał przy sobie browninga. Emil A. już wcześniej był karany (pół roku w zawieszeniu). Jan K. też miał zatargi z prawem. W 1925 roku dostał dziewięć lat ciężkiego więzienia (siedział w zakładzie karnym na Świętym Krzyżu) za zabójstwo narzeczonej, ale wyszedł po sześciu latach, w listopadzie 1931 roku, czyli niespełna rok przed napadem. Emil A. krytycznego dnia był u szwagra. Przyszła po niego żona z wieścią, że w domu czeka na niego dwóch kompanów. To oni zaczęli namawiać go do napadu na niejakiego Wowrę. On jednak przekonał ich do napaści na Dudę, który był kuzynem jego własnej żony.
Na polecenie sądu Emil A. opisał przebieg wydarzeń. Bez wątpienia jedynym argumentem przemawiającym w obronie zbrodniarza była dotkliwa bieda. Kryzys i bezrobocie dawały się we znaki. Oskarżony zeznał, że w czasie wojny był na froncie francuskim i rosyjskim, dostał niemiecki krzyż I i II klasy, dosłużył się stopnia podoficerskiego. Jan K. przedstawił podobną wersję wydarzeń. Zeznał, że Lucjan S. miał powiedzieć, iż cofnie swój zegarek „...pójdzie do Pali i wykaże się, że nie mógł być przy mordzie.” Nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, czemu brał udział w zbrodni. Natomiast Lucjan S. zdecydowanie zaprzeczał, że brał udział w napadzie.
Nadkomisarz Kloske jako świadek zrelacjonował przebieg dochodzenia. Rzeczoznawcy medyczni stwierdzili, że wszyscy oskarżeni są zdrowi na umyśle i odpowiedzialni za swe czyny. Matka, siostra i brat Lucjana S. nie chcieli zeznawać. Prokurator domagał się dla wszystkich kary śmierci. Obrońca dr Adam prosił dla Emila A. ze względu na jego rodzinę o łagodny wymiar kary. Dr Wielgus prosił także o łagodniejsze potraktowanie Jana K., przypisując winę jego złemu wychowaniu. Zdawał sobie jednak sprawę, że stąpa po cienkim lodzie, gdyż Jan K. wykazał największe zdecydowanie w zamiarze zabicia dla zysku. W czasie przemówień obrońców słychać było płacz krewnych oskarżonych.
Emil A. i Jan K. w ostatnim słowie prosili o łagodny wymiar kary. Natomiast Lucjan S. „z oburzeniem wyrażał żal, że jemu, który chodzi do spowiedzi, sąd nie daje wiary, a takiemu K., który od 10 lat nie był u spowiedzi, to się wierzy.” Sąd po naradzie wydał wyrok: Kara śmierci przez powieszenie dla całej trójki. Ostatecznie złagodził karę Lucjanowi S. i skazał go na dożywocie. Wyrok ogłoszono 22 grudnia 1932 roku. Obrońcy zwrócili się do prezydenta RP o ułaskawienie. Prezydent z prawa łaski nie skorzystał. W dniu egzekucji od 5 rano ojciec Puchała przygotowywał Emila A. na spotkanie z wiecznością w jego celi. To samo w celi Jana K. czynił pastor Szwenker.
Wykonany wyrok
Kat przybył z Warszawy o 9 rano. Na Emilu A. wyrok wykonano o godzinie 9.46, na Janie K. o 10.12. Pierwszy nawet nie drgnął, drugi szamotał się przez chwilę. Dziennikarz sprawozdawca odnotował jeszcze, iż przed murem sądu i na dachach pobliskich domów zauważyć można było tłumy. Nie była to pierwsza i nie ostatnia egzekucja w Rybniku. Bandyci zabili dla 4 zł, tymczasem wydali więcej na zakup samej broni! Poza tym przed mordem dokonali dwóch napadów na samotne kobiety, rabując im po 2 zł. Zapłacili wysoką cenę.
Komentarze