Centrum Parku Zdrojowego w Jastrzębiu / Archiwum GHM
Centrum Parku Zdrojowego w Jastrzębiu / Archiwum GHM

W XIX wieku powstały w naszym regionie kurorty i sanatorium, do których dla podratowania zdrowia przyjeżdżały tysiące osób. W Jastrzębiu istniał kurort, który słynął ze wspaniałej, jodobromowej solanki. W sąsiedniej Połomi zaopatrywał się natomiast w torf leczniczy (borowinę) o wspaniałych właściwościach fizykochemicznych. W Zawadzie i Kokoszycach przez jakiś czas funkcjonowały niewielkie uzdrowiska korzystające z leczniczych wód. Z kolei w wodzisławskim lesie, w 1898 roku, powstało sanatorium (obecnie mieści się tam wojewódzki szpital chorób płuc), w którym leczyli się głównie chorzy na gruźlicę. Powietrze im tutaj bardzo sprzyjało.

 

Solanka i borowina

 

Przenieśmy się na chwilę do jastrzębskiego uzdrowiska sprzed 150 lat. Korzystało ono przede wszystkim ze źródła jodobromowej solanki, które odkryto przy okazji robienia odwiertów w poszukiwaniu pokładów węgla i soli. Najpierw powstał tutaj jeden zwykły basen. Wkrótce jednak kąpiele w solance zyskały taki rozgłos, że odwiertem zainteresował się dolnośląski arystokrata Feliks von Koenigsdorff. Jak pisze Marcin Boratyn, kierownik jastrzębskiej Galerii Historii Miasta, 22-letni hrabia sprzedał majątek w Ślęży i w 1861 roku przejął górnośląskie uzdrowisko. Już wiosną następnego roku zainwestował w budowę nowoczesnych łaźni z 22 kabinami kąpielowymi wyposażonymi w wanny marmurowe.

Mniej więcej w tym samym czasie w sąsiedniej Połomi zostały odkryte bogate złoża leczniczego torfu. Połomska borowina była dobrze znana jastrzębskim kuracjuszom: powodowała rozluźnienie mięśni oraz poprawiała ukrwienie. Stosowano ją do kąpieli leczniczych, które pomagały przy chorobach naczyń krwionośnych, gośćcu i schorzeniach kobiecych. Z kolei o leczniczych właściwościach solanki szczegółowo pisali uzdrowiskowi lekarze. Ich publikacje zostały w ostatnim czasie przetłumaczone i niedawno wydane staraniem hotelu Dąbrówka. Autorem opracowania jest Marcin Boratyn, kierownik Galerii Historii Miasta.

 

Wody siarkowe

 

Znacznie wcześniej, bo w 1794 roku, lecznicze źródła zostały odkryte w Kokoszycach. W 1810 roku powstał tutaj zakład leczniczy, któremu na cześć właściciela Wilhelma Augusta von Zawadskiego nadano nazwę Wilhelmsbad, czyli Zdrój Wilhelma. Wodę z dwóch źródeł połączonych rurami pompowano do czterech kotłów, podgrzewano i rozprowadzano do trzech łaźni drewnianych, w których mieściły się 32 komfortowo urządzone kabiny. Podobne uzdrowisko powstało z początkiem XIX wieku w Zawadzie. "Chorzy reumatycznie porażeni, nawet wtedy, gdy musieli być niesieni do kąpieli, zawsze ozdrowieli" - tak o dawnym uzdrowisku pod Wodzisławiem pisał dr Lowe w "Alfabetycznym przeglądzie miejscowości Śląska".

Już wkrótce kuracjuszy zaczęło tutaj przybywać. W 1826 roku w Zawadzie wykonano aż 2398 kąpieli siarkowych! Wybudowano drogę, obiekt sanatoryjny i restaurację, a uzdrowisku nadano nazwę Sophiental, czyli Zakład Zdrojowy Zofii albo Dolina Zofii. Domu zdrojowy liczył 44 gościnnych pokoi, w wielkiej łaźni znajdowało się 48 kabin. Całe uzdrowisko było otoczone parkiem, a sezon kuracyjny trwał tutaj od początku maja do końca sierpnia. Niestety, w 1853 roku zabudowania oraz instalacje spłonęły i już ich nie odbudowano. Kilka lat temu zbadaniem wód siarkowych w Zawadzie zajęli się uczniowie wodzisławskiego Technikum Ochrony Środowiska, którzy napisali wysoko ocenioną pracę pod tytułem "Siarkowe wody lecznicze na terenie powiatu wodzisławskiego i możliwości ich zagospodarowania".

 

Sanatorium w lesie

 

Podążając szlakiem śląskich kurortów, zajrzyjmy na chwilę do sanatorium w wodzisławskim lesie. W latach 1898-1922 tętniło ono życiem. "Gdyby tak dzisiaj cofnąć czas o sto lat, zobaczylibyśmy tutaj tłumy pacjentów odpoczywających w zupełnej ciszy na drewnianej werandzie. Nie wolno im było rozmawiać, a ciszę przerywał jedynie gong wzywający na posiłki" – pisze Krzysztof Karnowka z Wodzisławia w swojej pracy magisterskiej na temat sanatorium. Przytacza wiele bardzo ciekawych dokumentów, m.in. stary i niezwykle rygorystyczny regulamin wodzisławskiego szpitala.

Z jego pracy dowiadujemy się na przykład, że znaleziono m.in. sposób na to, żeby w pomieszczeniach nie zbierał się kurz, który szczególnie szkodzi ludziom cierpiącym na schorzenia układy oddechowego, a tacy tam przecież przebywali. W pracy czytamy więc, że dokładano starań, aby w całym budynku głównym, jak i w pokojach chorych, nie było jakichkolwiek wgłębień przy drzwiach i oknach, szufladach, zamkach, poręczach, żeby kurz nie miał gdzie się zbierać. Aby ten cel osiągnąć, proponowano nawet zaokrąglić kąty ścian! Z tych samych powodów zrezygnowano również z firan i zasłon w oknach.

 

Co by było...

 

Przypomnijmy, że szpital chorób płuc w Wodzisławiu powstał w 1898 roku, czyli w czasach, kiedy gruźlica zbierała największe swoje żniwo. Wtedy to Zarząd Związku Lecznic Chorób Płuc Rejencji Opolskiej podjął starania o wybranie odpowiedniej lokalizacji dla sanatorium na Górnym Śląsku. Największą aprobatę zdobyła wówczas oferta Wodzisławia... Jednak z biegiem czasu ważniejszy stał się węgiel, tymczasem wydobycie w dużej mierze zniszczyło uzdrowiskowe walory naszej ziemi. Dziś możemy tylko zastanawiać się, co by było, gdyby historia potoczyła się inaczej...

 

Od autorki: Korzystałam z książek "Jodobromowe uzdrowisko solankowe Jastrzębie - Zdrój na Górnym Śląsku", "Jastrzębski kurort w publikacjach lekarzy niemieckich drugiej połowy XIX wieku", "Wodzisław Śląski. Nasze miasto" Kazimierza Cichego oraz z pracy Krzysztofa Karnowki o wodzisławskim sanatorium.

1

Komentarze

  • madlen'ka bibliografia 08 lipca 2015 09:58czy mogłabym się dowiedzieć, gdzie można uzyskać dostęp do pozycji wymienionych przez Panią dziennikarkę w źródłach. Z góry ślicznie dziękuję

Dodaj komentarz