Przemawia starosta Jan Wyglenda, w pierwszym rzędzie z lewej (w cywilu) senator Rudolf Kornke / Narodowe Archiwum Cyfrowe
Przemawia starosta Jan Wyglenda, w pierwszym rzędzie z lewej (w cywilu) senator Rudolf Kornke / Narodowe Archiwum Cyfrowe

W zasobach Narodowego Archiwum Cyfrowego zachowała się ciekawa fotografia. Wykonana dokładnie 75 lat temu, przedstawia uczestników marszu szlakiem powstańców śląskich, na mecie etapu w Rybniku przysłuchujących się przemówieniu starosty Jana Wyglendy. Fotografia pochodzi ze zbiorów krakowskiego koncernu prasowego "Ilustrowany Kurier Polski". Fotograf Czesław Datka uwiecznił w kadrze starostę, odzianego w mundur powstańczego weterana, na podwyższeniu, w otoczeniu tłumu oficerów. Pośród nich, w pierwszym rzędzie z lewej strony, w cywilu, stoi też nie byle jaka osobistość, bo sam prezes Narodowego Związku Powstańców i Byłych Żołnierzy, piastujący godność senatora RP Rudolf Kornke. Wszystko działo się 14 sierpnia 1938 roku.

Trudne wybory

Zdjęcie jest ciekawe głównie z powodu głównych bohaterów wydarzenia, przede wszystkim Jana Wyglendy, człowieka o wyjątkowo bogatym i nieprostym życiorysie. Można krytykować jego wybory – zwłaszcza te polityczne – ale tylko zwolennikom idei manichejskim wydaje się, że rzeczywistość zawsze jest albo czarna, albo biała... Jan Wyglenda, urodzony w 1894 roku w Brzeźnicy pod Raciborzem, mimo chłopskiego pochodzenia odebrał dobre wykształcenie (studiował w Berlinie). W latach pierwszej wojny światowej walczył w armii niemieckiej jako oficer (w stopniu podporucznika). W 1919 roku stworzył w rodzinnej miejscowości oddział zbrojny, z którym przystąpił do Polskiej Organizacji Wojskowej Górnego Śląska, aby pełnić w niej funkcję zastępcy komendanta głównego i kierownika wydziału wywiadu.

Pod pseudonimem Traugutt oraz Siebert brał czynny udział we wszystkich trzech powstaniach: w pierwszym dowodził bitwą pod Godowem oraz walkami na odcinku olzańsko-oświęcimskim, w drugim stał na czele samoobrony powiatu rybnickiego, w trzecim był zastępcą dowódcy i szefa sztabu oraz współkierował Grupą "Północ". Agitował też na rzecz Polski podczas plebiscytu. Kiedy Brzeźnicę przyznano Niemcom, osiadł w polskiej części Górnego Śląska. Awansowany do rangi majora, nagrodzony najwyższymi laurami państwowymi – z Orderem Virtuti Militari i Orderem Polonia Restituta na czele – uznający za swego ideologicznego patrona nie Wojciecha Korfantego, lecz Michała Grażyńskiego, zajmował (ponoć dzięki właśnie temu wyborowi...) ważne i wpływowe stanowiska.

Ważne stanowiska

Był naczelnikiem komisarycznym gminy Wielka Wieś, a następnie starostą kolejno dwóch powiatów: lublinieckiego i (od 1928 roku) rybnickiego. W lutym 1939 roku objął lukratywną posadę generalnego dyrektora administracyjnego spółki Książęce Kopalnie Pszczyńskie. Szczycił się – tak nawiasem – godnościami filistra honorowego Silesii i Slensanii, korporacji akademickich śląskich studentów Uniwersytetu Poznańskiego i Wyższej Szkoły Handlowej w Poznaniu. Na stanowisku w zarządzie książęcych kopalń zastał go wybuch drugiej wojny światowej.

Jako powszechnie znany działacz Związku Powstańców Śląskich (przewodził mu od 1921 roku i w zupełności poddał wpływom Michała Grażyńskiego) oraz dygnitarz samorządowy byłby niewątpliwie zagrożony. Na jego szczęście nie dostał się w ręce Niemców, gdyż po upadku obrony wrześniowej (przez Zaleszczyki, Rumunię i Francję) dotarł aż do Anglii. Nie od razu wiodło mu się tam dobrze. Dość wspomnieć, iż przez czas jakiś był pensjonariuszem obozu Rothesay na wyspie Bute, czyli Wyspie Węży znanej jako miejsce odosobnienia polityków sanacyjnych, których wpływu na wojsko obawiał się premier i naczelny wódz generał Władysław Sikorski.

Z obozu na salony

Jego pobyt w Stacji Zbornej dla Oficerów (taką oficjalną nazwę nosił obóz) nie trwał jednak długo. Jan Wyglenda miał okazję studiować filologię angielską na Uniwersytecie Cambridge, był oficerem kulturalno-oświatowym w brytyjskiej Armii Terytorialnej, służył jako tłumacz w dywizji piechoty szkockiej, uczył języka niemieckiego, przekładał na polski brytyjskie regulaminy wojskowe, tworzył biblioteki dla żołnierzy, organizował imprezy kulturalne i wygłaszał odczyty. Od polityki trzymał się wtedy z daleka – pomny snadź pobytu na Wyspie Węży – i dopiero po zakończeniu wojny wstąpił do Zjednoczenia Polskiego, uznającego rząd tymczasowy w kraju.

Do ojczyzny wrócił w 1947 roku. Wstąpił zaraz do Polskiej Partii Robotniczej, co ułatwiło mu objęcie posady dyrektora administracyjno-finansowego Głównego Instytutu Paliw Naturalnych. Bez zastrzeżeń uznał zjednoczenie PPR z PPS i, przyjąwszy legitymację PZPR, sprawował funkcję sekretarza komórki partii w pracy, a dodatkowo był lektorem partyjnym. Daleko posunięta lojalność wobec systemu nie uchroniła go od więzienia: aresztowany w 1950 roku, spędził w odosobnieniu sześć lat i odzyskał wolność po przemianach październikowych. Oficjalnie zrehabilitowany i uznany za ofiarę prześladowań okresu kultu jednostki, powrócił do czynnego życia publicznego.

Pośmiertne wspomnienia

Udzielał się głównie jako popularyzator pamięci o powstaniach śląskich i działacz Związku Bojowników o Wolność i Demokrację oraz Komisji Weteranów Powstań Śląskich. Zawodowo pracował w górnictwie. Otrzymał wiele wyróżnień i nagród, z Orderem Sztandaru Pracy I klasy na czele. Ceniony przez jednych, otaczany niechęcią przez innych, którzy zarzucali mu koniunkturalizm i brak wierności ideom, jakim niegdyś służył, mieszkał w Rybniku. Zmarł w 1973 roku. Miał życie burzliwe, nieproste, znaczone trudnymi wyborami. Pozostawił po sobie memuary, wydane pośmiertnie jako "Wspomnienia z lat 1939-1943". Spoczął na głównym cmentarzu w Rybniku.

11 lat, od 1928 roku, Jan Wyglenda był starostą rybnickim. W lutym 1939 roku został generalnym dyrektorem administracyjnym spółki Książęce Kopalnie Pszczyńskie

 

Komentarze

Dodaj komentarz