Archiwalne zdjęcie Ochotniczej Straży Pożarnej w Bieńkowicach, ktra powstała w 1905 roku / Archiwum prywatne rodziny Socha
Archiwalne zdjęcie Ochotniczej Straży Pożarnej w Bieńkowicach, ktra powstała w 1905 roku / Archiwum prywatne rodziny Socha

Dzięki mrówczej pracy pasjonatów, takich jak pan Helmut Polewka z Rozwadzy (Opolskie) mamy okazję poznać całościową historię śląskiej ochotniczej straży pożarnej. Już w latach 80. XIX wieku każdemu zjazdowi delegatów towarzyszyła wystawa sprzętu pożarniczego. W 1883 roku objęto powszechnym ubezpieczeniem strażaków (ci, którzy ulegli wypadkowi w czasie akcji, otrzymywali odszkodowanie) oraz konie. Zaś sto lat temu regularnie ukazywała się gazeta dla ogniomistrzów. Miała tytuł "Schlesische Feuerwehr-Zeitung". Warto też zaznaczyć, że na przełomie XIX i XX wieku właśnie na Śląsku produkowano najbardziej nowoczesny sprzęt strażacki w ówczesnych Niemczech. Funkcjonowały też dwie szkoły pożarnictwa – koło Wałbrzycha i w Nysie.

Walczący z ogniem

Ta ostatnia jeszcze po wojnie kształciła polskich oficerów pożarnictwa. Jak to wszystko się zaczęło? Trzeba tu cofnąć się do 9 stycznia 1858 roku, kiedy to wybuchł kolejny pożar na zamku w Raciborzu. Ogień strawił skrzydło równoległe do Odry. Świadkiem nieszczęścia był gimnazjalista Johannes Hellmann, który bezradnie patrzył na niszczycielski żywioł i chaos, na nierówną walkę człowieka z ogniem. Po latach już jako radca miejski z Nysy stanął na czele Śląskiego Prowincjonalnego Związku Straży Pożarnej, z którego wyłoniono trzy związki regionalne: legnicki, wrocławski oraz opolski. Do tego ostatniego należały Rybnik oraz Racibórz.

Związek powołano na zjeździe delegatów, który odbył się we Wrocławiu (Breslau) w dniach 18 i 19 lipca 1863 roku. Uczestniczyło w nim 121 delegatów, głównie przedstawicieli drobnych stowarzyszeń, które na własną rękę walczyły z niszczycielskim żywiołem ognia i wody. Należy tutaj wspomnieć, że rok wcześniej, na Niemieckim Zjeździe Pożarniczym w Augsburgu, uchwalono konieczność zrzeszania się w krajowe i regionalne związki. Uznano wtedy, że tylko takie organizacje będą w stanie utworzyć terenowe jednostki przeciwpożarowe. – Trzeba tu zaznaczyć, że Śląsk w tej dziedzinie znajdował się wówczas nieco w tyle w stosunku do innych prowincji Rzeszy niemieckiej. Wynikało to z toczących się tu konfliktów zbrojnych – mówi Helmut Polewka.

Jednolite instrukcje

Pierwszym szefem związku został Rudolf Becker z Wrocławia, który przewodniczył mu z przerwami do 1879 roku. "Poprzez swoich reprezentantów (a w jego szeregach było wiele znaczących osobistości) związek uzyskiwał wsparcie finansowe od zakładów i spółek ubezpieczeniowych, dotacje z urzędów powiatowych i gminnych oraz z Urzędu Prowincjalnego z Wrocławia i Poznania. Opracował też i wprowadził jednolite regulaminy i instrukcje dla wszystkich swoich jednostek, w tym do obsługi i magazynowania sprzętu, postępowania w czasie pożaru i powodzi. Kierował też wnioski do władz terenowych w sprawie budowy ujęcia wody gaśniczej, budowy przechowalni sprzętu i wiele innych. To między innymi służyło pomocą przy organizacji ochotniczych straży pożarnych w każdej miejscowości" – pisze w swoim opracowaniu Helmut Polewka.

W 1878 roku wydano pierwszą strażacką konstytucję, na mocy której powstał Poznańsko-Śląski Związek Pożarowy. Działał on przez 30 lat. Z inicjatywy Roberta Mendego, kolejnego przewodniczącego związku, wprowadzono roczną statystykę (sprawozdanie) z działalności jednostek straży pożarnych. Miała ona wielkie znaczenie przy ubieganiu się o środki finansowe na dalszą działalność i rozwój jednostek. Już w 1880 roku opracowano projekt ustawy ochrony pożarowej dla Prus, która określała m.in. zasady finansowania jednostek straży pożarnych.

Ręka ojca

W 1886 roku na Śląsku istniało już 95 związków OSP, dla porównania w Poznaniu było ich pięć. Dzieliły się one na podzwiązki, które mianowały swoich inspektorów pożarnictwa, organizowały szkolenia i opracowywały regulaminy ćwiczeń dla podległych im jednostek. Opracowywały też normy dla producentów sprzętu przeciwpożarowego, zaś na wsiach rozpowszechniono broszurki ze wskazówkami odnośnie ochrony przeciwpożarowej oraz postępowania w razie ognia. 23 sierpnia 1896 roku w Świdnicy odbył się 18. i zarazem przełomowy Zjazd Śląskiego Związku Straży Pożarnej. Na nowego przywódcę wybrano wspomnianego Johannesa Hellmanna z Nysy, nazywanego dzisiaj ojcem śląskich strażaków.

Objął on związek skłócony i podzielony, dopiero dekret ministerialny przeciął ten węzeł – powstały trzy regionalne związki (zgodne z ówczesnym podziałem administracyjnym Śląska): wrocławski, legnicki i opolski. Regiony te podzielono z kolei na struktury powiatowe i gminne. Do regionu opolskiego należały powiaty: Bytom, Brzeg, Niemodlin, Strzelce Opolskie, Grodków, Katowice, Kluczbork, Głubczyce, Lubliniec, Nysa, Prudnik, Pszczyna, Racibórz, Olesno, Rybnik, Tarnowskie Góry i Toszek-Gliwice (według nazw dzisiejszych). Od tego czasu nowe jednostki OSP wyrastały tu jak grzyby po deszczu. Na przełomie XIX i XX wieku było ich już 256 ochotniczych, 214 obowiązkowych oraz jedna zawodowa we Wrocławiu. Warto jednak dodać, że w innych regionach Niemiec ich liczba sięgała 1000, a w Bawarii dochodziła do 3000.

Porządek i dyscyplina

Johannes Hellmann postawił na pracę, ćwiczenia i porządek. Sam opracowywał regulaminy i instrukcje, organizował ćwiczenia i szkolenia, podczas akcji oczekiwał prawie wojskowej dyscypliny. Takim stylem pracy doprowadził śląskie jednostki do jednych z lepszych w kraju. W tym samym czasie na Śląsku rozwinął się przemysł produkujący coraz lepszy i doskonalszy sprzęt przeciwpożarowy. W 1913 roku uroczyście obchodzono 50-lecie założenia Związków Pożarniczych w Prowincji Śląskiej. Wtedy należały do nich już 1043 jednostki. W 1921 roku, po przyłączeniu części Górnego Śląska do Polski, ze związków odeszło 159 jednostek strażackich.

– Nowo powstała granica państwowa na Śląsku nie stanowiła jednak przeszkody w kontynuowaniu dalszych przyjacielskich kontaktów pomiędzy strażakami po obu stronach. Tak jest i do dziś – dodaje Helmut Polewka. Za budowanie mostów przyjaźni pomiędzy strażakami czeskimi, niemieckimi i polskimi, prezydent niemieckiego związku odznaczył czterech śląskich strażaków Krzyżami Zasługi w brązie. Uhonorowani to: Marek Makówka i Stanisław Kuszła z Nysy, Rudolf Hyla z OSP Szemrowice (powiat Olesno) i Helmut Polewka z OSP Rozwadza (powiat Krapkowice).

Warto dodać, że do tej pory wręczono pięć medali Hellmanna za wybitne zasługi w dziedzinie pożarnictwa. Otrzymali je strażacy z województwa opolskiego. W województwie śląskim zainteresowani medalami Hellmanna byli jedynie ochotnicy z Raciborza i Lublińca.

2

Komentarze

  • fojerman myśla że styknie 30 grudnia 2013 17:47dać taki wniosek do związku OSP. To je naszo dobro wola fojermanow, a niy papiorów
  • Henryk Postawka Medale Hellmana 30 grudnia 2013 13:19Czy można pośmiertnie nadać medal dla śp. Jana Wenglorza z Górek? Prezesa tutejszej jednostki, strażaka, kronikarza przez 50 lat w jednostce prawie do śmierci.

Dodaj komentarz