Po co im to było?


Sieć budowana była w czynie społecznym od lat 80. do 1995 roku. Pracami kierował Społeczny Komitet Budowy Gazyfikacji. Mieszkańcy pokryli około 70 procent wszystkich kosztów, reszta pieniędzy pochodziła z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska. Gospodarze każdego domu we wsi zobowiązali się do wykonania 70 metrów odcinka wykopu.Ogółem położono kilkanaście kilometrów sieci, wybudowano stację rozdzielni gazu, wykonano 203 przyłączy do domów. Do dziś skorzystał z nich co szesnasty chętny. Dla pozostałych wydatek związany z adaptacją mieszkania i pociągnięciem sieci do licznika okazał się zbyt duży.Józef Stukator, wójt Kornowaca wyjaśnia, że większość domów we wsi wymagałaby znacznych przeróbek na potrzeby gazu. Pomieszczenia muszą być odpowiednio wentylowane (otwory w ścianach i drzwiach). Przebudowy wymagałyby kominy. Wznoszono je głównie z cegieł, tymczasem muszą mieć miedziane wkłady. W domach z jednym kominem musiałby być dobudowany drugi. Te warunki należało spełnić chcąc wykorzystać gaz do celów gospodarczych: w kuchenkach i piecach. Jeżeli ktoś myślał o centralnym ogrzewaniu, to czekało go ocieplenie ścian i dachu domu, wymiana stolarki okiennej i rur. Do tego dochodził zakup nowych grzejników.Można się zastanawiać, po co w ogóle rozpoczęto gazyfikację w Kornowacu? W latach 80. były zupełnie inne realia cenowe, gaz był o wiele tańszy. Ludziom wydawało się też, że wiele rzeczy można „załatwić” po znajomości, za darmo albo butelkę.Dziś wszystko kosztuje, materiały, praca. Gaz jest dwa razy droższy niż w Czechach, choć dostawca ten sam – Rosja. W Polsce paliwa są obłożone masą podatków, głównie akcyzą. Najtańszymi wciąż pozostają węgiel i jego pochodne. Józef Stukator jest pewien, że nic się nie zmieni, jeżeli gaz nie potanieje. Słowa „czyste powietrze” i „Śląsk” dalej będą się wykluczać.

Komentarze

Dodaj komentarz