Rekonstrukcja oblężenia twierdzy nyskiej / Archiwum
Rekonstrukcja oblężenia twierdzy nyskiej / Archiwum

 

Wycofujący się z Rosji Francuzi niejednokrotnie osiedlali się w naszym regionie. Stąd francuskie brzmienie niektórych nazwisk.


Skąd wzięły się na Śląsku nazwiska francuskie? Okazuje się, że w czasie wojen napoleońskich w naszym regionie osiedlili się pojedynczy żołnierze wracający do ojczyzny po przegranej kampanii rosyjskiej. Ich losy były różne. Na ziemi rybnickiej żyje na przykład kilka rodzin o nazwisku Laby, to spolszczone nazwisko Labe`y. – Pisownia taka widniała jeszcze w metryce mojego dziadka sporządzonej ręcznie gotykiem i czarnym atramentem, którą widziałem na własne oczy. Niestety, we wrześniu 1939 roku rodzina spaliła wszystkie dokumenty, by ukryć nasze pochodzenie przed wkraczającymi do Polski Niemcami – podkreśla Zenon Krystian Laby, mieszkaniec Katowic, którego potomkowie trafili do Rybnika.
 
Nowy ród
 
Nie można wykluczyć, że ich dawny przodek nosił nazwisko na przykład Labeouf (jak znany amerykański aktor Shia LaBeouf) albo podobne. Pisownia śląskiej gałęzi rodu w końcu wyewoluowała na Laby. – W domu mówiło się, że po klęsce Napoleona pod Borodino nasz przodek wracał z innymi żołnierzami przez Śląsk. Prawdopodobnie był ranny. Zatrzymał się gdzieś pomiędzy Pszczyną a Wodzisławiem i został już na stałe – opowiada pan Zenon. Po kilku latach jego przodek ożenił się ze Ślązaczką i z tego związku urodził się Krystian, którego syn również otrzymał na imię Chriestian. Był to pradziadek pana Zenona. Jego dziadek, też Chriestian, przyszedł na świat w 1879 roku, a ojciec Jerzy Krystian 29 lat później.
Wróćmy jednak do początków XIX-stulecia. Nie przebrzmiały jeszcze echa wojen śląskich, gdy w okolicy Rybnika, Żor, Wodzisławia pojawiły się wojska napoleońskie. W 1806 roku armia pruska poniosła sromotne klęski w bitwach pod Jeną i Aurestädt. Jednoczesny wybuch polskiego powstania w Wielkopolsce umożliwił armiom napoleońskim wkroczenie na Śląsk. Skierowano tu zatem głównie siły ówczesnych sojuszników Francji, czyli wojska bawarskie, wirtemberskie oraz polskie, którymi dowodził brata Napoleona, Hieronim Bonaparte. Ryszard Kaczmarek i Jakub Grudniewski w książce "Żory w dobie panowania Hohenzollernów 1742-1918/1919" podają, że armia napoleońska liczyła 20 tysięcy żołnierzy, zaś pruska o pięć tysięcy mniej, co wpłynęło na wynik kampanii.
 
 Pierwsze triumfy
 
Francuzi wraz ze sprzymierzonymi oddziałami zajęli Głogów i zaczęli oblegać Wrocław. – Pomimo prób zaczepnych ataków ze strony księcia pszczyńskiego pułkownika Friedricha Ferdinanda von Anhalt-Köthena, wówczas generalnego gubernatora Śląska, miasto poddało się. Nastąpiło to na początku stycznia 1807 roku – zaznaczają autorzy książki. Po kapitulacji Brzegu ruszyło oblężenie Koźla, co miało ważne znaczenie dla naszego regionu. Mieszkańcy byli zmuszani bowiem do wspomagania materialnego wojsk napoleońskich, których sojusznicy zdążyli już zająć rejon Rybnika. Anton Szyskowitz z Żor zaopatrywał oblegających w żywność, którą wysyłano na koszt miasta do Mechnicy koło Koźla, a Johann Kolibay dostarczał Bawarczykom sukno.
Okolice Żor były w 1807 roku terenem działania walczącego po stronie Napoleona bielskiego księcia Jana Nepomucena Sułkowskiego, który wraz z 1200 ochotnikami grabił wschodnią część Śląska. Rekwirował furaż i konie. Liczył tym samym na awanse u boku cesarza Francuzów. Tymczasem jego wystąpienie było samowolne. Pruskie wojsko dowodzone przez porucznika Andreasa von Witowskiego rozbiło jedną z grup Sułkowskiego. Inny oddział Witowskiego w sile 40 huzarów, 10 kirasjerów i 25 jegrów, odmaszerował do Żor, gdzie zarekwirował pozostawione tu przez wojska bawarskie 900 par butów. Walki na Śląsku zakończyło podpisanie pokoju w Tylży 7-9 lipca 1807 roku.
 
Ciężar okupacji
 
Warunki traktatu były dla Prus poważnym ciosem. Wojska napoleońskie miały zostać na Śląsku do całkowitej spłaty wysokiej kontrybucji. Nasze miasta mocno odczuły ciężary związane z natychmiastowym zakwaterowaniem zwycięzców, ich wyżywieniem, zaopatrzeniem w płótno, skórę, obuwie itp. Żory np. uiszczały miesięcznie na rzecz stacjonujących tu do 1808 roku wojsk okupacyjnych 300 talarów. 6 sierpnia magistrat powiadomił miejscowego komisarza francuskiego, że przez pięć pierwszych miesięcy roku z wielkim trudem udało się zebrać podatki, a 1 czerwca mieszkańcy przestali płacić na utrzymanie oddziałów napoleońskich. Poproszono więc komisarza o przydzielenie policjanta, który zająłby się ściąganiem podatków. Sytuację pogorszył jeszcze fatalny w skutkach pożar.
W sąsiednim Rybniku zakwaterowano z kolei szwadron 10. regimentu huzarów wraz ze sztabem oficerskim. Stacjonowały tu również wojska bawarskie i wirtemberskie. Miasto zostało obciążone poza dostawami w naturze także wysoką opłatą na utrzymanie obcych wojsk, w wysokości 18448 talarów i 19 groszy śląskich. Rybnik i Żory musiały ponadto partycypować w kosztach reparacji wojennych. W wyniku rekwizycji, kontrybucji i rabunków duże straty poniosła też ludność wiejska. Ciężary okupacji wywoływały niechęć do Francuzów. Zaczęły powstawać antynapoleońskie organizacje spiskowe złożone z mieszczan, szlachty i oficerów. Wojska pruskie musiały wziąć udział w wyprawie napoleońskiej na Moskwę w 1812 roku. W ich szeregach nie zabrakło Ślązaków.
 
Wezwanie króla
 
Po pierwszych porażkach armii cesarskiej w Rosji w Prusach coraz głośniej zaczęto domagać się zmiany sojuszu. 17 marca 1813 roku król Fryderyk Wilhelm III, mimo początkowych wahań, wydał odezwę "Do mojego narodu", gdzie zaapelował o podjęcie walki z obcymi (czytaj francuskimi) wojskami. Na Górnym Śląsku, zamieszkanym w znacznym stopniu przez ludność polskojęzyczną, wezwanie to przyjęto bez entuzjazmu. Generał pruski August Neidthardr von Gneisenau pisał, że "Górnoślązacy nie poczuwają się do obowiązku walki o Prusy". Zmobilizowani do wojska często uciekali poza granice prowincji, najczęściej do Księcia Warszawskiego. Z powiatu raciborskiego, do którego należały wówczas Rybnik i Żory, na 862 osoby zobowiązane do służby w oddziałach Landwehry, 45 zwolniono, a 94 zdezerterowały. Brak przywiązania do Prus dotyczył zwłaszcza chłopów.
Tymczasem wycofujące się z Rosji wojska napoleońskie przedstawiały rozpaczliwy widok. Przez miasta i wsie podążali z trudem wychudzeni ludzie w porwanych brudnych mundurach, wielu inwalidów podpierało się kulami. Tak wyglądała niezwyciężona armia Napoleona Bonapartego. Ci, którzy nie byli w stanie iść dalej, zostali na Śląsku, jak wspomniany już przodek rodziny Laby. Od lutego 1813 roku do naszego regionu zaczęły wkraczać wojska rosyjskie cara Aleksandra I. Choć nie było tu walk, to w kwietniu 1813 przez Żory przemaszerowała olbrzymia armia rosyjska. Dlatego w mieście urządzono specjalny magazyn dla zaopatrzenia 22 tysięcy żołnierzy. Towary dostarczali do niego mieszczanie z całego okręgu. W maju Francuzi kontratakowali, zajmując ponownie Wrocław.
 
Klęska cesarza
 
Po krótkim rozejmie i ponownym przystąpieniu do koalicji antynapoleońskiej Austriaków walki zostały wznowiono w sierpniu. Los Francji był już przesądzony. Decydująca okazała się bitwa nad Kaczawą (sierpień 1813), gdzie dowódca sił rosyjsko-pruskich feldmarszałek Gebhard Leberecht von Blücher pokonał Francuzów dowodzonych przez marszałka Étienne`a Macdonalda. Wojska Napoleona wycofały się ostatecznie ze Śląska.
 

 

18,5 tys. talarów śląskich – niemalże taką opłatą (poza dostawami w naturze) na utrzymanie obcych wojsk został obciążony Rybnik w 1808 roku. Rybnik i Żory musiały ponadto partycypować w kosztach reparacji wojennych


 
 
 
Korzystałem z książek: Ryszard Kaczmarek, Jakub Grudniewski "Żory w dobie panowania Hohenzollernów 1742-1918/1919", "Historia Górnego Śląska" – pod red. Joachima Bahlcke, Dana Gawreckiego, Ryszarda Kaczmarka oraz wspomnień Zenona Krystiana Laby.

2

Komentarze

  • Ben Przywiązanie do ojczyzny ...... 08 października 2014 12:59 "Brak przywiązania do Prus dotyczył zwłaszcza chłopów." co autor tego artykułu chciał powiedzieć ze ....... to niech sobie przypomni co pisał Żeromski o "polskich " chłopach i ich przywiązaniu do "ojczyzny" mieli głęboko w d.... kto ich golił na żywca !
  • żorzanka żołnierze napoleońscy na Ślasku 25 września 2014 22:12Jeden z moich przodków też był żołnierzem napoleońskim. Osiadł na Opolszczyźnie koło wsi Wojska w pobliżu Wielowsi. Jego nazwisko zostało najpierw zniemczone, a potem spolszczone, że obecnie nie przypomina oryginału.

Dodaj komentarz