20042004
20042004


Po spotkaniach rozegranych w Bielsku-Białej w rywalizacji o prawo gry w siatkarskiej ekstraklasie był remis 1:1. W sobotę radlinianie łatwo uporali się z rywalami. W pierwszym secie długo prowadzili goście. Wydawało się nawet, że przewagę 2-3 punktów utrzymają do końca. Przy stanie 18:21 na parkiecie pojawił się Jarosław Fijoł, jeden z trzech graczy Górnika, którzy pamiętają występy w serii A. Doskonale zaczął funkcjonować blok gospodarzy. Nie mógł się przez niego przebić nawet najskuteczniejszy zawodnik Originala Słowak Andriej Barbierik. Zawodnicy Górnika doprowadzili do stanu 22:22. W końcówce zachowali więcej sił i po ataku Sebastiana Pęcherza wygrali seta do 23. W drugiej odsłonie gospodarze od początku dominowali, mimo że zespół ze stolicy Podbeskidzia stawiał zacięty opór. Górnik prowadził już 19:12, ale roztrwonił tą przewagę. Ambitnie grający goście doprowadzili do remisu 22:22. Ostatnie słowo należało do ekipy Górnika. Zdobyła ona trzy punkty z rzędu i po silnym ataku Marcina Grygiela objęła prowadzenie 2:0.Ostatni set był już formalnością. Siatkarze z Bielska-Białej nie podjęli w nim walki, wychodząc z założenia, że swojej szansy szukać będą w niedzielę.Rzeczywiście ten mecz miał zupełnie inny przebieg. Porażka oznaczała dla bielszczan degradację do serii B. Wygrana dawała szansę w piątym meczu. Jednak radlinianie także mieli o co grać. Zwycięstwo premiowało ich do siatkarskiej ekstraklasy. Pierwszy set znamionował wielkie emocje. Obie drużyny pokazały ogromną ambicję i poświęcenie. Prowadzenie zmieniało się niemal co chwilę. Najbardziej dramatyczna była końcówka. Bielszczanie nie wykorzystali dwóch piłek setowych. Z kolei Górnik trzykrotnie nie skończył seta, mając przewagę jednego punktu. Dopiero autowy atak Berbierika dał wygraną zespołowi gospodarzy.Wygrana ta jakby uspokoiła graczy z Radlina. Dwie kolejne partie należały do gości. Ku zdumieniu kibiców, którzy szczelnie wypełnili Dom Sportu, gospodarze zaczęli seryjnie psuć zagrywki. Tymczasem po drugiej stronie siatki szalał Barbierik. Słowak w tym okresie gry był nie do zatrzymania. Jego ataki bądź trafiały w parkiet po stronie Górnika, bądź po bloku lądowały daleko w trybunach. Na szczęście gospodarze zdołali odwrócić losy meczu w czwartej odsłonie. W niej równorzędna walka trwała do stanu 16:16. Wówczas to na zagrywkę poszedł Marcin Kabziński. Radlinianie zdobyli cztery punkty z rzędu. Tej przewagi nie oddali do końca seta.Tie-break niemal od początku przebiegał pod dyktando Górnika. Niesieni owacyjnym dopingiem kibiców radlinianie przegrywali tylko raz 1:2. Później, doskonale broniąc w polu, wyprowadzali skuteczne kontry. Doskonale grał Pęcherz, silnie i skutecznie atakował Grygiel. Kiedy na tablicy wyników pojawił się rezultat 13:6, wiadomo było, że Górnik tego meczu nie przegra. Wprawdzie bielszczanie zdobyli trzy punkty z rzędu, ale ostatnie słowo należało do gospodarzy: skuteczny atak z krótkiej Jarosława Sobczyńskiego, blok po ataku Barbierika i radlinianie mogli świętować powrót do elity.W hali zapanowała ogromna radość. Na parkiecie pojawili się kibice, by razem ze swoimi ulubieńcami świętować sukces drużyny. W ruch poszły szampany i nie było chyba nikogo, kto nie zostałby skąpany w ich strugach. Chwilę później feta przeniosła się na plac przed Domem Sportu. Tam wspólnie z kibicami siatkarze wskoczyli do fontanny.– Bardzo się cieszę, że w końcu udało nam się wywalczyć ten awans. Dla mnie ma to dodatkowy smaczek. Przed ośmiu laty grałem w barażach z Górnikiem Radlin w barwach drużyny z Bielska-Białej. Wówczas też wygrał Górnik. Mimo że mieszkam w Bielsku, to bardzo zależało mi na wygranej mojej obecnej drużyny. W ubiegłym roku też byliśmy blisko, ale się nie udało. Tym razem myślę, że zasłużyliśmy na to, by grać w Polskiej Lidze Siatkówki – mówi Mariusz Wiktorowicz, kapitan zespołu Górnika.– Myślę, że to ogromny sukces tej drużyny. Przed sezonem nikt na nas nie stawiał. Po utracie kilku czołowych zawodników widziano nas nawet w gronie zespołów, które będą bronić się przed spadkiem. Tymczasem odważnie postawiliśmy na młodych zawodników, którzy nie zawiedli. Pokazaliśmy, że w sporcie liczy się ambicja i umiejętności, a nie tylko pieniądze – mówi Dariusz Luks, grający trener Górnika.Przed sezonem zespół Górnika opuścili tacy gracze, jak Marcin Wika, Arkadiusz Terlecki i Jarosław Maciończyk. Dwaj pierwsi niedawno wraz z zespołem KS Ivett Jastrzębie-Borynia zdobyli tytuł mistrzów Polski. Maciończyk z powodzeniem grał w ekipie KS Nysa. Górnik nie należy do finansowych potentatów. Mimo to zdołał pozostawić w pokonanym polu znacznie zamożniejsze kluby. Czy zatem klub z Radlina stać na grę w PLS?– Po udanej rundzie zasadniczej liczyliśmy, że drużynie uda się wywalczyć awans do serii A. Nie jest on zatem dla nas zaskoczeniem. Zarząd już wcześniej rozpoczął przygotowania, by zgromadzić odpowiednie środki pozwalające na grę wśród najlepszych drużyn w Polsce. Na razie nie mamy jeszcze sponsora, jak AZS Olsztyn czy Skra Bełchatów, ale nie powinno być źle. W pomoc dla klubu włączyło się miasto, miejscowe firmy i przedsiębiorstwa. Powinniśmy sobie poradzić. Nie chcę ingerować w decyzje trenera, który sam zadecyduje, jakich zawodników należy pozyskać, by wzmocnić ten zespół. Czeka nas teraz ciężka praca, by przygotować klub do gry na najwyższym poziomie – mówi prezes Górnika Jan Jaszczak.Górnik Radlin – BBTS Siatkarz Original Bielsko-Biała 3:0 (25:23, 25:22, 25:14) i 3:2 (31:29, 17:25, 21:25, 25:21, 15:9)Górnik: Lip, Wiktorowicz, Sobczyński, Grygiel, Pęcherz, Szabelski, Rusek (libero) – Grzegoszczyk, Fijoł, Kabziński, Luks.

Komentarze

Dodaj komentarz