Msza na rynku w Rybniku, lato 1922 / Archiwum
Msza na rynku w Rybniku, lato 1922 / Archiwum

 

Wielki exodus w obie strony, ogromne zmiany własnościowe, wprowadzanie języka polskiego do urzędów i szkół, rugowanie niemieckich śladów, a nawet Ślązaków ze stanowisk – taka sytuacja zapanowała na części Górnego Śląska, kiedy przyszła Polska.

 

Jak już pisaliśmy, 20 października 1921 roku Rada Ambasadorów podzieliła obszar Górnego Śląska i wytyczyła przebieg nowej granicy polsko-niemieckiej. Zapoczątkowało to wielki exodus niezadowolonych z tego stanu rzeczy, którzy masowo opuszczali tereny podlegające zmianie państwowości. Z powiatu rybnickiego tylko w lipcu 1922 roku wyprowadziło się ponad 200 rodzin, z tego 100 z samego Rybnika. Ludzie ci w pośpiechu wyzbywali się majątków, spieniężali, co się dało i opuszczali rodzinne strony. Ogłoszenia w prasie codziennie donosiły o wyprzedaży mebli, gruntów, domów, przedsiębiorstw i fabryk, podawano nazwiska nowych właścicieli poszczególnych nieruchomości.

 

Z rąk do rąk

 

Tak na przykład w lipcu 1922 roku pan Mateyka sprzedał swój dom na rybnickim rynku za 450 tysięcy marek niemieckich, ślusarnię Dubisa nabył pan Gronoszewski za 400 tysięcy marek niemieckich, zakład spedycyjny Wernera przeszedł w ręce Nikodema Sobika, unieruchomiona farbiarnia po Pragerach wznowiła produkcję w 1922 roku pod zarządem nowego właściciela, na nabytych terenach przy wieży wodnej firma Igrek & Co. przystąpiła do budowy cegielni, zaś dobra rycerskie w Jastrzębiu nabył zasłużony na niwie narodowej ziemianin Teofil Pardygol (1860-1930) z powiatu raciborskiego.

"Nowy właściciel ofiarował dużo pieniędzy na cele narodowe polskie podczas pierwszego budzenia ducha narodowego za czasów pp. Korfantego i Kowalczyka" – informował "Sztandar Polski". Dużo więcej uchodźców przybywało z Niemiec do Polski, co władzom lokalnym przysparzało wielu poważnych problemów. Tylko w czerwcu 1922 roku do polskich urzędów dla uchodźców w województwie śląskim zgłosiło się około 20 tysięcy osób, zaś do samego powiatu rybnickiego przybyło ich przeszło 3 tysiące. Wszyscy ci ludzie potrzebowali chleba, kwaterunku i pracy, o co było bardzo trudno.

 

Witryny i szyldy

 

W ramach pomocy dla tych ludzi na posiedzeniu Tymczasowej Rady Wojewódzkiej 6 lipca 1922 roku wydano decyzję o udzieleniu kredytu na zapomogi w wysokości 2 milionów marek niemieckich. Ich rozdziałem zajęła się specjalnie powołana komisja mieszana, w skład której weszli urzędnicy wojewody, rady wojewódzkiej i przedstawiciele obywateli. Na uwagę zasługuje tu niebywała ofiarność Ślązaków, którzy pomimo biedy nie pozostawiali żadnego uchodźcy bez pomocy. Nowo władze lokalne jednocześnie przystąpiły do polonizacji przejmowanych miast i wiosek. W pierwszej kolejności obowiązkowo zlikwidowano niemieckie napisy informacyjne i szyldy sklepowe.

Już pod koniec maja 1922 roku właściciele składów kupieckich, karczm, przedsiębiorstw i zakładów pracy otrzymali nakaz likwidacji niepolskich napisów. W Rybniku na ulicach i dworcu kolejowym pojawiły się napisy polskie lub polsko-niemieckie, podobnie było w innych miastach i miejscowościach. Po wyznaczonym terminie wszystkie nie zmienione jeszcze napisy niepolskie zostały zamalowane. Bardziej opornie akcja wymiany napisów szyldowych przebiegała na wsiach, co stało się tematem nagminnej krytyki prasy polskiej.

 

Ulice i tablice

 

Na posiedzeniu Rady Miejskiej Rybnika 3 czerwca 1922 roku zatwierdzono polskie nazwy 74 ulic oraz wzór tablic z nowymi nazwami zaprojektowany przez jednego z radnych, redaktora Artura Trunkhardta. Tablice z białymi napisami na czerwonym tle wykonano w Email-Werke Elsenhoutte Silesia (huta Silesia) za pół ceny, co miało być wsparciem przedsiębiorstwa dla nowych władz miasta. Na podstawie przepisów ustawy z 24 października 1919 roku i rozporządzenia wykonawczego z 16 września 1921 roku podjęto też zakrojoną na szeroką skalę akcję przywracania nazwiskom polskim "zniekształconym pisownią niemiecką" właściwego brzmienia i polskiej pisowni.

Akcję tę poszerzyła ustawa z dnia 22 marca 1929 roku o zmianie nazwisk hańbiących, ośmieszających lub nie licujących z godnością człowieka. Przez długi czas starania te nie przyczyniały się do osiągnięcia zamierzonego celi i według statystycznych zestawień do grudnia 1936 roku 25 tysięcy nazwisk otrzymało właściwe brzmienie, ale jeszcze około 80 tysięcy osób posiadało "zniekształcone" nazwiska. Chociaż winą za noszenie "spaczonego nazwiska polskiego" nie obarczano jego nosiciela, to jednak oczekiwano od niego usunięcia tych "bezprawnych poczynań nakładanych na obywateli przez urzędy niemieckie".

 

Nazwiska i szkoły

 

W różnych odezwach zwracano uwagę społeczeństwu, że przywrócenie polskiego brzmienia i polskiej pisowni nazwisku rodzinnemu powinno być nie tylko obowiązkiem narodowym, lecz także dowodem przywiązania do prawdziwego nazwiska swych przodków. Polonizacja nie ominęła też oczywiście oświaty. Według statystyk wydziału szkolnictwa Naczelnej Rady Ludowej ogłoszonych w grudniu 1921 roku na przydzielonym Polsce obszarze Górnego Śląska było około 500 szkół, 3300 klas, 3400 nauczycieli, 193 tysiące dzieci szkolnych, w tym około 115 tysięcy mówiących po polsku, 34 tysiące mówiących po niemiecku i 44 tysiące władających oboma językami.

Ponadto Polska przejąć miała gimnazja w Katowicach, Królewskiej Hucie, Mysłowicach, Rybniku i Pszczynie, gimnazjum realne w Tarnowskich Górach, wyższe szkoły realne w Królewskiej Hucie i Katowicach oraz licea w Królewskiej Hucie, Mysłowicach, Hucie Laury i Tarnowskich Górach. Poza tym Polska przejęła dwa seminaria nauczycielskie męskie w Mysłowicach i Tarnowskich Górach oraz dwie preparandy w Pszczynie, katolicką i ewangelicką, czyli szkoły prowadzące dwuletnie kursy uzupełniające dla młodzieży przygotowującej się do zawodu nauczyciela. Szacowano, że w sumie we wszystkich tych placówkach edukacyjnych zabraknie około 2800 nauczycieli polskich, których po prostu nie było.

 

Wymiana kadry

 

Część nauczycieli niemieckich znalazła pracę w szkołach mniejszościowych, pozostali zostali zwolnieni albo odeszli ze szkolnictwa na własne żądanie. Urzędnicy Wydziału Szkolnego Polskiego Komitetu Plebiscytowego doskonale zdawali sobie sprawę z trudności, jakie spowodują braki nauczycieli po przejęciu szkół przez państwo polskie. Zawczasu więc wydział ten przystąpił do organizowania kursów nauczycielskich w seminariach na terenie Polski poza Śląskiem. Wyjątkiem był kurs rybnicki, który od czerwca 1920 roku prowadził zajęcia w tym mieście w salce restauracji Nowaka przy ulicy Kościelnej.

Na sześciotygodniowe zajęcia praktyczne rybniccy kursanci udali się z końcem maja 1921 roku do Krakowa, gdzie nabywali doświadczenia bezpośrednio podczas zajęć lekcyjnych w szkołach. Z trzydziestu zapisanych osób, dwadzieścia cztery ukończyło ten kurs i 11 stycznia 1922 roku otrzymało świadectwa mianujące je pomocniczymi siłami nauczycielskimi. Wkrótce te skromne szeregi rodzimych nauczycieli uzupełnili pedagodzy polscy rekrutujący się głównie z Małopolski i Wielkopolski.

 

Polonizacja urzędów

 

Gruntownej polonizacji poddano oczywiście także wszystkie urzędy państwowe, samorządowe oraz placówki zdrowia. Tak na przykład Zakład dla Umysłowo Chorych w Rybniku z rąk niemieckich przejęty został przez uprzednio przygotowany personel polski i przyjął nazwę Śląski Zakład Psychiatryczny w Rybniku. Podobnie było w przypadku sądów powiatowymi, które w czerwcu 1922 roku przejęli specjalni komisarze państwa polskiego. Z chwilą objęcia przez nich sądu w danym mieście rozpoczynał działalność sąd polski. W ten sposób polskie sądy powiatowe rozpoczęły urzędowanie w Katowicach, Mysłowicach, Królewskiej Hucie, Tarnowskich Górach, Lublińcu, Rybniku, Mikołowie, Pszczynie, Wodzisławiu, Żorach i Rudzie.

Jedyny na Górnym Śląsku sąd okręgowy mieścił się w Katowicach, a jego filie utworzono w Królewskiej Hucie, Rybniku i Tarnowskich Górach. W miastach tych powstały też oddzielne ekspozytury prokuratury sądu okręgowego w Katowicach. Pomimo zapisów w konwencji genewskiej o dwujęzyczności przejętego przez Polskę obszaru, już w 1922 roku wszyscy rybniccy urzędnicy posiadający dyplomy szkół niemieckich zobligowani zostali do uczestniczenia w dwumiesięcznym kursie języka polskiego i nauce o Polsce współczesnej. Kolejnym etapem polonizacji była ustawa Sejmu Śląskiego z 16 stycznia 1923 roku o polskim języku urzędowym w administracji państwowej, samorządowej i prawnej podległych wojewodzie śląskiemu.

 

Rugować Ślązaków

 

Chociaż z konwencją uwzględniała ona uprawnienia ludności niemieckojęzycznej, to nakazywała równocześnie, aby osoby piastujące urzędy naczelników gmin, burmistrzów i przewodniczących rad miejskich władały językiem polskim. Urzędnikom nie znającym tego języka w wymaganym stopniu na jego naukę ustawa dawała czas do 15 lipca 1926 roku, po tym terminie wszyscy pracownicy urzędów byli weryfikowani przez komisje egzaminacyjne. Zaznaczyć tu trzeba, że posługiwanie się potoczną gwarą śląską uważane było przez władze polskie za nieznajomość języka polskiego.

Te wszystkie wymagania językowe poparte ustawami głównie miały na celu rugowanie ze stanowisk Ślązaków i obejmowanie intratnych posad przez osoby przybyłe z głębi Polski. Taka polityka nie była przychylnie przyjmowana przez miejscowe społeczeństwo, czego przykładem może być zamach bombowy zorganizowany pod koniec czerwca 1922 roku na budynek nadleśnictwa Rybnik przy obecnej ulicy Kościuszki (nadleśnictwo ma w nim siedzibę do dziś), w którym zamieszkał polski dyrektor lasów państwowych powiatu rybnickiego leśniczy Zankier.

 

Nagłe zmiany

 

Tych kilka przykładów obrazuje nam nagłe zmiany, jakie zachodziły na przejętym przez Polskę obszarze Górnego Śląska i jak głęboko ingerowały one w tutejsze zwyczaje, co nie zawsze było akceptowane. Największe jednak niezadowolenie społeczne wywołało ograniczenie wpływów Kościoła pod pretekstem polonizacji, ale o tym w kolejnym odcinku. Przy okazji należy odnotować, że Polska niestety zachowała się tak samo jak większość państw na zaanektowanym terytorium, które wcześniej znajdowało się pod inną władzą. W 1922 roku na części Śląska zaczęły się zjawiska do tych, jakie nastąpiły po 1763 roku, czyli po pruskim podboju. Dziś o tym się nie mówi, ale jeden z pierwszych dekretów cesarza Fryderyka Wielkiego z 1764 roku był wymierzony przeciwko językowi polskiemu.

3

Komentarze

  • Stanik z Rybnika Rugowanie Śląsaków Autochtonow. 11 sierpnia 2015 10:00To jest prawda z Rodziny było 3ch wyrugowanych ,1szy na hucie Silesia, ,,2gi z Becirku Rybnik,a 3ci ze Szkolnictwa tylko dlatego bo mówili tylko po Śląsku i po Niemiecku, a Śląski był uważany nie za język Polski . ale to był tylko pretekst żeby zgnoic Autochtonow Śląsaków i osadzić Polaków na te stanowiska. Pijaków, nierobów , zlodzeji, a ci z kolei sprowadzali całe Rodziny z Polski na stanowiska wyrugowanych Śląsaków autochtonow, i uważano ich jako rasa Niemiecko do likwidacji z wszystkich stanowisk od brygadzisty bo góry, jak i w urzędach, od sołtysa do góry, I Policji .Nawet ci młodzi powstańcy co im tyle na obiecano byli wyrzucanie z stanowisk bo nie uważano ich Śląski język za Polski. I tak się rodziła nienawiść do przyjezdnych Polaków z Polski,
  • Johan z Niemiec sid popiyrom Cie 09 sierpnia 2015 16:26To sie trza do tego zmobilizowac a ,,Gorole do szole;; hihihi i swoji dali robic i zeby byl z tego efekt
  • sid Rugowanie Slazakow ! 09 sierpnia 2015 09:29Dzisiej momy efekta dowanio cołkij wladzy na Slonsku bosym Antkom ze Kongresowki kierzy niy mieli i niy majom pojyncio o przemysle,robocie itp.Yno godka,fany,propaganda.To skuli trgo nasze bajtle muszom szukac roboty za granicom.Slonzoki muszom zas byc gospodorzami na swojij Ojcowiznie!!!!

Dodaj komentarz